Mateo Kovacić blisko gry w Chelsea FC

Getty Images / Na zdjęciu: Mateo Kovacić
Getty Images / Na zdjęciu: Mateo Kovacić

Wszystko wskazuje na to, iż Real Madryt ugnie się pod żądaniami Mateo Kovacicia. Chorwat najbliższy sezon ma spędzić w Chelsea FC.

O planach Realu Madryt i Chelsea FC poinformowała hiszpańska "Marca". Mateo Kovacić ma być wypożyczony na rok do The Blues. Wszystko wskazuje na to, iż Chelsea nie będzie miała opcji pierwokupu, a to oznacza, że za 12 miesięcy Chorwat wróci do stolicy Hiszpanii.

Mateo Kovacić jeszcze w trakcie mundialu w Rosji powtarzał, że chce odejść do innego klubu. - Chciałbym grać więcej w Realu, bo kocham futbol i bycie na murawie. Wiem przy tym, że w Realu trudno jest o występowanie w pierwszej jedenastce, szczególnie dlatego, że jestem młody. Rozumiem sytuację, ale właśnie z tego powodu uważam, że najlepsze dla mnie będzie odejście do innego klubu - mówił piłkarz.

W ostatnim sezonie Mateo Kovacić rozegrał 36 z 62 meczów, zbierając niecałe 33 procent dostępnych minut. W tym czasie zaliczył 3 asysty.

Początkowo Florentino Perez kategorycznie nie godził się na sprzedaż Kovacicia, który był doskonałym uzupełnieniem kadry Los Blancos. Pomocnik nie chciał jednak grać już w Realu i jasno przedstawił swoje stanowisko. - 24-latek zamierza nie przychodzić na treningi do momentu, aż przedstawiciele klubu zmienią zdanie i pozwolą mu odejść - informowała Marca.

Co ciekawe, Kovacić zastosował taktykę Thibaut Courtois, który chce odejść z Chelsea do Realu Madryt. Żeby wymusić transfer, w poniedziałek bramkarz nie stawił się na treningu angielskiego klubu.

Ostatecznie Real ugiął się pod żądaniami Chorwata. Przypomnijmy, iż pomocnik trafił do Realu z Interu Mediolan w 2015 roku. Przez trzy sezony wystąpił w 73 spotkaniach, strzelając jedną bramkę. Portal "transfermarkt.de" wycenia 24-latka na 30 milionów euro.

ZOBACZ WIDEO Show Sergio Aguero. Tarcza Wspólnoty dla Manchesteru City [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]

Komentarze (1)
avatar
Hockley
8.08.2018
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Brać. Każdy byle nie Fabregas...