Wyczekiwany debiut i gol. Jakub Arak: Zacisnąłem zęby i nie strzelałem focha

Newspix / Grzegorz Radtke / Na zdjęciu: piłkarze Lechii Gdańsk
Newspix / Grzegorz Radtke / Na zdjęciu: piłkarze Lechii Gdańsk

11 miesięcy w Lechii Gdańsk bez debiutu, jeszcze więcej bez gola w Lotto Ekstraklasie. Jakub Arak przez ten czas zaciskał zęby i nie strzelał focha. W nagrodę wyszedł w piątek w pierwszym składzie i zdobył gola w wygranym 2:0 meczu z Miedzią.

Michał Gałęzewski, WP SportoweFakty: Wygrana 2:0 i gol w debiucie w Lechii Gdańsk. Chyba lepszego scenariusza być nie mogło?

Jakub Arak, napastnik Lechii Gdańsk: Na pewno jestem zadowolony z tego, że strzeliłem bramkę, ale przede wszystkim z wygranego meczu. Taki był nasz cel od początku tygodnia i do spotkania z Miedzią podchodziliśmy bardzo poważnie. Naszym zdaniem to bardzo groźna drużyna w ataku pozycyjnym, mająca też kreatywny środek pola, który potrafi zrobić różnicę. Bardzo się cieszę z trzech punktów. Możemy teraz się spokojnie spotkać z Górnikiem Zabrze.

Czekał pan 468 na bramkę w Lotto Ekstraklasie. Czy spadł kamień z serca?

Lekki huk na pewno był w okolicach stadionu. Bardzo potrzebowałem tej bramki, by złapać pewność siebie. Początki w Lechii nie były dla mnie łatwe. Musiałem się uzbroić w cierpliwość, zacisnąć zęby i walczyć o swoje. Cieszę się, że się nie poddawałem i pomimo tego że nie zagrałem w pierwszych trzech meczach, cały czas byłem przygotowany do gry. Ja natomiast dołożyłem cegiełkę do zwycięstwa.

Gola strzelił też pana przyjaciel, Patryk Lipski.

Już na murawie sobie zażartowaliśmy, że dwóch zawodników Ruchu Chorzów strzelało bramki. Fajnie było powspominać, że razem przeszliśmy przez chorzowską szkołę, a teraz strzelamy dla Lechii. W Gdańsku ostatnio było wielu ofensywnych piłkarzy wywodzących się z Ruchu - mam tu na myśli Grzegorza Kuświka, teraz Artura Sobiecha. Liczę, że będziemy mogli tu dać radość.

W piątek strzeliliście dla Lechii więcej bramek, niż przez cały zeszły rok. Dziwne uczucie?

Tak, to prawda. Poprzedni rok był spisany na straty, jeśli chodzi o moją obecność w Gdańsku. Tak naprawdę zadebiutowałem przecież w piątek. Strzeliliśmy dwa gole, w zeszłym roku Patryk zdobył jedną bramkę, to prawda, czysta matematyka.

11 miesięcy oczekiwania na debiut w nowym klubie, to z pewnością bardzo długi czas dla piłkarza.

Tak czasami bywa w piłce. Cała sytuacja mocno się skomplikowała. Dłużyło się rozwiązanie kontraktu, później doszła do tego zmiana trenera, a Marco Paixao był w formie. Musiałem poczekać na swoją szansę. Dużo mi dało wypożyczenie do Stali Mielec, ale to już było. Jest fajnie po meczu z Miedzią, ale nie mogę na tym poprzestać i muszę dalej ciężko pracować oraz udowadniać swoją wartość.

Obecnie w ruchach transferowych klubów Lotto Ekstraklasy widać modę na piłkarzy, którzy w ubiegłym sezonie występowali na pierwszoligowych boiskach. Czy po rundzie występów w tej klasie rozgrywkowej pana to w jakimś stopniu dziwi?

Według mnie większość zawodników przychodzących z niższej ligi podnosi poziom, a na pewno go nie zaniża. Przede wszystkim piłkarz pierwszoligowy z Polski zna mentalność i wymagania trenerów. Zawodnicy z zewnątrz nie są często w stanie tego zrozumieć. Ja się cieszę z tego, że wielu chłopaków z I, a czasami nawet z II ligi dostaje szanse. W Górniku Zabrze przecież z dobrej strony pokazał się piłkarz z III ligi, z Victorii Sulejówek. Na tym to wszystko polega. Trzeba mądrze szukać i podejmować słuszne decyzje przy transferach.

Czy była w panu irytacja po tym, jak po powrocie do Lechii przez trzy kolejki znów grali inni?

Zawsze jest sportowa złość, jak się nie gra. Można opowiadać w wywiadach, że ciężko się pracuje, a nie dostaje się szansy... Ok, dobra, to akurat prawda, ja ciężko pracowałem. Ja zaciskałem zęby i nie strzelałem focha. Najłatwiej jest obrazić się na cały świat, ale ja wyznaczyłem sobie za cel, by być w osiemnastce meczowej. Na tę chwilę udało mi się zagrać w wygranym meczu, ale podchodzę do tego spokojnie. Trzeba być przygotowanym do wszystkiego i skupiać na tym, na co ma się wpływ.

Pana obecność w składzie na pewno było zaskoczeniem dla kibiców. Pan się tego spodziewał?

Odbyliśmy w tym tygodniu rozmowę i trener powiedział mi jaki ma plan taktyczny na ten zespół. Ta rozmowa też bardzo dużo mi dała. Poczułem zaufanie i grało mi się dzięki temu lepiej.

Jak wyglądała ta rozmowa?

Nie zdradzę co powiedział mi trener, bo byliśmy sam na sam, zamknięci w czterech ścianach. Jak trener chciałby porozmawiać przy wszystkich, zabrałby głos przy całej szatni. Trener Stokowiec to inteligentny człowiek, który wie jak dotrzeć do zawodnika. Słowa to jedno, najważniejsze by przenieść to na boisko. Każdego trenera trzeba rozliczyć z tego jak gra drużyna i czy punktuje.

ZOBACZ WIDEO Marcin Lewandowski: Udowodniłem, że jestem w światowym topie

Rywalizował pan o miejsce w ataku z Flavio Paixao. Teraz doszedł jeszcze Artur Sobiech. Czy to problem?

Na tym to musi polegać. W pierwszych trzech meczach brakowało dynamicznych zawodników na ławce, którzy weszliby i szarpnęli 2-3 razy w kryzysowych momentach. Ten transfer był dla nas bardzo potrzebny, bo stworzy trenerowi możliwości w ofensywie i musimy się z tego cieszyć. Jesień jest bardzo długa, bo trwa aż 21 kolejek. Do tego dochodzi Puchar Polski i każdy zawodnik, który może dać nam jakość jest na wagę złota.

Jak to może wyglądać taktycznie? Pan walczący z Arturem Sobiechem o miejsce w ataku, a Flavio Paixao na skrzydło?

Co do tego kto z kim będzie rywalizował, trzeba pytać trenera, bo jest bardzo dużo meczów i na każde spotkanie trener może mieć swój plan taktyczny. Nie jesteśmy w stanie teraz stwierdzić jak będzie to wyglądało w przyszłości. Każdy musi być gotowy na swoją szansę.

Czy za tydzień, w meczu z Górnikiem Zabrze, gol smakowałby jeszcze bardziej?

Spokojnie, do wszystkiego trzeba podchodzić z dużą pokorą. Nie wiemy jeszcze jaki będzie skład i taktyka na mecz w Zabrzu. Jeszcze nie czas na pytanie o Górnika.

Komentarze (0)