Jacek Stańczyk: Zemsta "Jędzy". Czas zakończyć szkolne błędy (komentarz)

Newspix / MARCIN PIRGA / CYFRASPORT  / Na zdjęciu: Artur Jędrzejczyk
Newspix / MARCIN PIRGA / CYFRASPORT / Na zdjęciu: Artur Jędrzejczyk

Gol Artura Jędrzejczyka i wygrana Legii Warszawa z Piastem Gliwice były jak uderzenie obuchem w głowę Dariusza Mioduskiego. I ostatecznym potwierdzeniem, jak bardzo właściciel Legii klubowi ostatnio zaszkodził.

Artur Jędrzejczyk wcale nie będzie zbawcą Legii, ale jego przypadek idealnie obrazuje ciąg mniejszych lub większych błędów popełnionych przez Mioduskiego. Doprowadziły one do tego, że do mistrza Polski przyjeżdża mistrz Luksemburga i uczy go grać w piłkę. W czwartkowym blamażu (1:2) obrońca naszej kadry nie zagrał, bo ciągle miał zakaz gry w pierwszej drużynie tylko dlatego, że legalnie pobierał najwyższą pensję w lidze (ok. 800 tys euro), co mocno przeszkadza Mioduskiemu. Na pozycji bocznego obrońcy zagrał ofensywny Dominik Nagy i zaprezentował się katastrofalnie. To nie dziwne, bo w obronie grać nie umie.

Tuż przed niedzielnym meczem z Piastem Jędrzejczyk nagle dostał pozwolenie na grę, bo zgodził się, aby należne pieniądze mu zapłacić, tyle że trochę później. Gdy cieszył się z gola (Legia wygrała 3:1) i biegł przed trybuną honorową do Mioduskiego odwrócił się tyłem. Chciał czy nie - wyszło symbolicznie i jak w filmie, gdy ciemiężony bohater w końcu ma możliwość zemsty. A tymczasowy trener Aleksandar Vuković  cieszył się, że konflikt piłkarza z klubem został zażegnany i on w tym pomógł. Żałował, że stało się to dopiero tak późno.

Jędrzejczyk pewnie nie dawałby się tak ośmieszać po juniorsku luksemburczykom jak robił to Nagy, na konto którego trzeba zapisać pierwszego gola. Dean Klafurić nie zepsułby przygotowań Legii, gdyby po sezonie grzecznie mu podziękowano. Nie można było mu jednak podziękować, bo Mioduski nie był w stanie ściągnąć trenera z prawdziwego zdarzenia. I tak dalej…

To był rok nietrafionych decyzji, choć tu oddajmy, że Klafurić siłą rozpędu w poprzednim sezonie zdołał jednak wywalczyć dublet. Teraz jednak Jędrzejczyk wrócił, lada moment w Legii będzie nowy trener, Portugalczyk Sa Pinto ma doświadczenie i z boiska (bo był piłkarzem), i z ławki rezerwowych, bo Legia będzie już jego kolejnym klubem w trenerskiej karierze. Być może wraca jakaś normalność.

ZOBACZ WIDEO Sektor Gości 87. Andrzej i Bartek Bargielowie o historycznym zjeździe na nartach z K2 [cały odcinek]

I tylko ten "Jędza" w Luksemburgu nie zagra, bo Legia nie zgłosiła go do tej fazy eliminacji Ligi Europy Z jednej strony jest jakieś światło w tunelu, z drugiej w czwartek może wkroczyć w wieki ciemne, jeśli odpadnie z Luksemburczykami. A jest tego bliska.

W meczu z Dudelange legionistów nie poprowadzi już Vuković. On komentując sytuację z Jędrzejczykiem (a my możemy to odczytać jako sytuację w całej Legii) nazwał ją trudną. I miał nadzieję, że już się nie powtórzy. Mioduski to człowiek sukcesu, przeszedł karierę od pucybuta do milionera. Uczy się piłki, a że jest inteligentny, w którymś momencie musi przestać popełniać szkolne błędy.

Komentarze (6)
avatar
hunter071
13.08.2018
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Lesnodorski wroc!!! 
avatar
TomoKatanA
13.08.2018
Zgłoś do moderacji
3
0
Odpowiedz
Poziom zarządzania Legią to poziom burakowa.
Jesteś za drogi, nie stać nas - odchodzisz sam, czy masz przestać w ogóle grać?
KTO TAK W OGÓLE ROBI?!?!?!
Zarząd Legii to są takie patałachy, że
Czytaj całość
avatar
Rozpierdek
13.08.2018
Zgłoś do moderacji
2
1
Odpowiedz
Akurat Jedzą może zagrać z mistrzem Luksemburga,..... jest przepis, że na 24h przed meczem można dokonać jednej zmiany w zgłoszonym składzie. Kwestia, czy nowy trener i prezes będą tego chcieli Czytaj całość
avatar
hack
13.08.2018
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Najlepiej oddał to Napoleon: Stado baranów prowadzone przez lwa jest groźniejsze niż stado lwów prowadzone przez barana. Mioduski zrobił karierę i kasę ciężką pracą, szacun, ale popadł w syndro Czytaj całość