Remigiusz Rzepka przekonywał niedawno, że niczego nie zmieniłby w treningach drużyny do mistrzostw świata i reprezentacja Polski była przygotowana optymalnie - WIĘCEJ W TYM MIEJSCU. Marek Koźmiński, który był w Rosji z kadrą Adama Nawałki teraz go nie oszczędza. Punktuje Rzepkę niemiłosiernie.
W "Przeglądzie Sportowym" mówi tak: - Przypomnijmy sobie: Remek odpowiadał za przygotowanie w 2012, 2016 i 2018 roku. Pierwszy i ostatni turniej łączy jedna rzecz - drużyna fizycznie wyglądała słabo. Jeżeli tak doświadczony, ukształtowany, doskonale znający swój organizm zawodnik jak Łukasz Piszczek mówi, że w meczu z Senegalem nogi mu "nie kręciły", to co? Nie chciało mu się? Przecież w tym przypadku ewidentnie było widać problem fizyczny. Mówienie teraz, dwa miesiące po turnieju, jak to oni fajnie wszystko zrobili, że pod kątem przygotowania fizycznego wszystko było super, odczytuję w ten sposób: ja jestem świetny, zrobiłem wszystko najlepiej, a to wy, zawodnicy, nie byliście na tyle fantastyczni, by wykonać to, co dla was zaplanowałem. To jawne zrzucenie odpowiedzialności za wynik wyłączenie na piłkarzy. A tak nie jest.
Przypomnijmy, że jako pierwszy tak dosadnie i klarownie o tym, że Polacy nie mieli siły w Rosji biegać, powiedział w rozmowie z WP SportoweFakty właśnie Łukasz Piszczek: - Zawiodło przygotowanie fizyczne. Nie miałem dynamiki, nie była na takim poziomie, jak normalnie. W inny sposób nie potrafię tego wytłumaczyć. Nie byłem w stanie dać z siebie nic więcej, naprawdę. Nie rozumiałem tego, ale nie byłem w stanie tego zmienić.
ZOBACZ WIDEO Klub Fabiańskiego długo męczył się w PLA. Czerwona kartka w 18. minucie [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]
.
Nasz obrońca, który zakończył już reprezentacyjną karierę, na mundialu nie poznawał sam siebie. Wyjaśniał, że piłkarze całkowicie zawierzyli sztabowi szkoleniowemu, który co do dnia powtórzył przygotowania jak do Euro 2016. TUTAJ PRZECZYTASZ CAŁĄ ROZMOWĘ Z ŁUKASZEM PISZCZKIEM.
Koźmiński uderza dalej: - Proszę zwrócić uwagę: trener Nawałka niczego takiego nie powiedział, drugi trener podobnie. I nagle mamy kogoś, kto jest osobą współodpowiedzialną za przygotowanie drużyny, kto mówi, że z jego strony wszystko było dobrze. Skoro tak, to dlaczego zawodnicy mówili, że nie czuli się komfortowo? Że czuli się zmęczeni i prąd odcinało im po 30 minutach?
Wiceprezes PZPN dziwi się trenerowi, który opowiadał, że każdego z zawodników sztab traktował indywidualnie. - Nic takiego nie widziałem - mówi. Punktuje też sprawę klimatu: - Miał ogromne znaczenie. Jeśli zaczynaliśmy trening o godz. 10-11, to kończyliśmy go w największym upale.
Dwa miesiące po odpadnięciu Polski z mundialu mamy już nowy sztab szkoleniowy z Jerzym Brzęczkiem na czele, za kilka dni gramy mecz z Włochami w Lidze Narodów. Tymczasem obrzucanie się błotem - jak widać - trwa w najlepsze. Polski kibic faktycznie może czuć się otumaniony - jak pisze nasz dziennikarz Mateusz Skwierawski - bo nie dowiedział się faktycznie jakie były przyczyny klęski na mundialu. Adam Nawałka na pożegnalnej konferencji prasowej przekonywał, że plany zostały spełnione, choć on potem popełnił wiele błędów. Nie chciał jednak wchodzić w analizę, choć przyznał, że nie trafił ze składem. Mówił o zakończeniu pewnego etapu i pochwalił zawodników za postawę.
Tymczasem jak rozliczyć się z klęską pokazali nam Niemcy. Na trwającej blisko 2 godziny konferencji prasowej selekcjoner Joachim Loew i dyrektor sportowy Oliver Bierhoff dokładnie tłumaczyli, dlaczego mistrzowie świata z 2014 roku w Rosji nawet nie wyszli z grupy. Potrafili wyliczyć publicznie, że piłkarze wykonali mniej sprintów, że gra drużyny z piłką przy nodze była wolniejsza o 0,04 sekundy względem poprzedniego mundialu. Nie mieli nic do ukrycia.