Liga Mistrzów: Borussia z Monaco, czyli potyczka ekip z dwóch biegunów. Występ Łukasza Piszczka pod znakiem zapytania

Getty Images / Maja Hitij/Bongarts / Na zdjęciu: piłkarze Borussii Dortmund
Getty Images / Maja Hitij/Bongarts / Na zdjęciu: piłkarze Borussii Dortmund

Rozbite Monaco przyjeżdża do będącej na fali wznoszącej Borussii Dortmund. To bez dwóch zdań będzie niezwykle ciekawe spotkanie w ramach 2. kolejki fazy grupowej Ligi Mistrzów. Mecz z polskimi akcentami, ale również terrorystycznym wspomnieniem.

Wszyscy dokładnie pamiętamy wydarzenia z 11 kwietnia 2017 roku. Czekaliśmy na znakomity spektakl, potyczkę dwóch świetnych zespołów - Borussii Dortmund i AS Monaco - w ćwierćfinale Ligi Mistrzów. I jedni, i drudzy mieli apetyt na sukces w Europie, dojście aż do samego finału. To był dla nich dobry sezon: BVB była w czubie niemieckiej ligi, Monaco sensacyjnie uciekało PSG, poza tym w Lidze Mistrzów spisywało się świetnie. Wszystko popsuł 28-letni Rosjanin: Siejgiej W.

Młody człowiek podłożył trzy ładunki wybuchowe, które eksplodowały na trasie przejazdu autokaru Borussii. W wyniku wybuchu pojazd został uszkodzony, poważniej ucierpiał obrońca Marc Bartra, który z ranami ręki trafił do szpitala, gdzie przeszedł operację. Mimo sprzeciwu Borussii, mecz został przeniesiony na kolejny dzień. Kilkanaście godzin po zamachu na życie piłkarzy, ci musieli więc wybiec na murawę i mierzyć się w ćwierćfinale Champions League. Ostatecznie przegrali 2:3, w rewanżu też okazali się słabsi.

Rosjanin usłyszał zarzut usiłowania zabójstwa 28 osób. Motywem jego działania miała być chęć zarobienia pieniędzy na spadku kursu akcji BVB (klub jest notowany na giełdzie). Zdarzenie według wielu obserwatorów miało ogromny wpływ na późniejsze losy klubu z Dortmundu. - Zamach zmienił nasze życie. Sam na przykład wciąż się boję, korzystam z pomocy psychologicznej - mówił później bramkarz Roman Weidenfeller.

ZOBACZ WIDEO: Primera Division: Nieskuteczna Barcelona straciła kolejne punkty! Uratowała tylko remis [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]

Ówczesny trener BVB uważa, że wydarzenia z 11 kwietnia 2017 roku miały wielki wpływ na jego późniejsze losy. - Jestem pewny, że gdyby nie ten wybuch, nadal pracowałbym w Borussii - mówił Thomas Tuchel już po zwolnieniu sugerując, że w normalnych okolicznościach jego podopieczni okazaliby się lepsi od rywali. - Ogromne znaczenie miało to, że w autokarze byłem ja, a nie Hans-Joachim Watzke. Przez to mieliśmy zupełnie inny pogląd na temat tej sytuacji. Według mnie zamach miał ogromy wpływ na formę piłkarzy - dodawał szkoleniowiec.

Od tego momentu w drużynach zmieniło się bardzo dużo. W Borussii było już trzech trenerów, każdy z własnym pomysłem na ekipę. AS Monaco, zespołu przed niespełna dwoma laty ogrywającego Borussię, też już nie ma. Z drużyny odeszli przecież Kylian Mbappe, Thomas Lemar, Benjamin Mendy, Tiemoue Bakayoko, Bernardo Silva i Fabinho - wszyscy wymienieni byli przecież graczami pierwszego składu na wspominane spotkania - poza tym licząc łącznie z kadry Monaco uleciało od wtedy aż 11 graczy.

Ekipa z Monaco więc się zmienia, co nie przekłada się na jej dobre wyniki. Szczególnie w ostatnim czasie, bo zajmuje po ośmiu kolejkach tego sezonu dopiero 18. miejsce (!) w tabeli. Drużyna Kamila Glika zaliczyła aż trzy ligowe remisy i cztery porażki. W ogóle w sezonie 2018-19 podopieczni Leonardo Jardima wygrali tylko raz: z Nantes w lidze. Poza tym - same niepowodzenia, od samego początku poważnego grania.

Pomijając Ligue 1 Monaco poległo jeszcze w Superpucharze Francji na początku sierpnia (0:4 z Paris Saint-Germain) oraz w pierwszej kolejce fazy grupowej Ligi Mistrzów (1:2 z Atletico Madryt). Jest fatalnie, może być jeszcze gorzej, Monaco na Signal-Iduna Park przyjedzie więc z pewnością siebie ulokowaną gdzieś na wysokości głęboko schowanego wyrobiska w dortmundzkiej kopalni węgla kamiennego.

Borussia Dortmund z kolei jest na fali wznoszącej. Wprawdzie od początku sezonu mówiło się, że drużyna ma kłopoty z utrzymaniem równiej formy, na dodatek prezentuje futbol mało atrakcyjny, w najmniej oczekiwanym momencie potrafi oddać inicjatywę, ale jednak dwa ostatnie występy BVB napawają optymizmem tamtejszych kibiców. Zwycięstwo 7:0 z FC Nuernberg budzi respekt, ale przede wszystkim należy zwrócić uwagę na ostatni występ przeciwko Bayerowi Leverkusen. Pierwsza połowa w wykonaniu Borussii była totalnie "bezjajeczna", BVB przegrywała 0:2 i była na dobrej drodze do porażki. Druga część gry to jednak występ pełen polotu, finezji, piłkarskiego rozmachu. Marco Reus i spółka wpakowali cztery gole (dwa trafienia zaliczył wprowadzony Paco Alcacer), zrobili przy tym niesamowite wrażenie. Do tego stopnia, że nawet mimo słabiutkiej pierwszej połowy aż czterech graczy Borussii trafiło do 11 kolejki Kickera: Roman Buerki, Achraf Hakimi, Marco Reus i Paco Alcacer. Do meczu z Monaco Borussia przystąpi więc pozytywnie nastawiona.

W środowym meczu pod znakiem zapytania stoi występ Łukasza Piszczka, który w ostatnim czasie zmagał się z kontuzją mięśniową. Od pierwszej minuty powinniśmy zobaczyć z kolei Kamila Glika. Początek meczu o godzinie 21:00. Transmisja w Polsat Sport Premium 3.

Źródło artykułu: