W Lechu Poznań wreszcie optymizm. "Mecz w Białymstoku przyniósł pozytywną zmianę"

WP SportoweFakty / Jakub Piasecki / Na zdjęciu: Tomasz Cywka (przy piłce)
WP SportoweFakty / Jakub Piasecki / Na zdjęciu: Tomasz Cywka (przy piłce)

Tomasz Cywka wraca do gry z wielkimi nadziejami. Pomocnik Lecha Poznań chce wraz z kolegami wykorzystać wszystkie pozytywy z meczu z Jagiellonią Białystok (2:2), by w sobotę pokonać Wisłę Płock.

30-latek leczył ostatnio uraz więzadła pobocznego w kolanie, którego nabawił się 30 września w ligowym starciu z Miedzią Legnica (2:1). Teraz - po niemal dwumiesięcznej przerwie - jest gotów do powrotu na boisko.

- Gdy oglądałem nasze poprzednie mecze z trybun albo kanapy, było mi jeszcze ciężej niż kolegom na boisku. Chciałbym być wtedy z nimi, mimo że znaleźliśmy się w trudnym momencie. Bardzo mnie bolało i wkurzało, że nie mogłem pomóc. To już jednak przeszłość. Teraz muszę pokazać, że jestem w dobrej formie - powiedział Tomasz Cywka.

W poprzedniej kolejce poznaniacy w niezłym stylu zremisowali na wyjeździe z Jagiellonią (2:2), jednak w domowej potyczce z Wisłą Płock podział punktów ich już nie zadowoli, a doświadczony pomocnik uważa, że są podstawy do optymizmu.

- Spotkanie w Białymstoku dało iskierkę. Przegrywaliśmy 0:1, wydawało się, że to znów może być dla nas ciężkie doświadczenie, ale super z tego wyszliśmy. Nie zabrakło nam wiele do zwycięstwa. Remis był sprawiedliwym wynikiem, jednak nasza postawa przyniosła sporo pozytywów - zaznaczył.

ZOBACZ WIDEO "Piłka z góry". Mourinho nie jest już "special one". "Przestał się rozwijać"

Lechici nie ukrywają, że pod wodzą Dariusza Żurawia pracuje im się dobrze. - Treningi są fajne. Mamy wiele małych gierek, na utrzymanie się przy piłce. Intensywność jest duża, ćwiczymy sytuacje meczowe i sprawia nam to przyjemność - zakończył Cywka.

Wszystko wskazuje jednak na to, że w sobotę (pierwszy gwizdek sędziego o godz. 18.00) Żuraw poprowadzi pierwszy zespół Kolejorza po raz ostatni, bo w przyszłym tygodniu kadencję przy Bułgarskiej ma rozpocząć Adam Nawałka.

Komentarze (0)