Sprawę ujawnia Football Leaks za pośrednictwem Der Spiegel. Sergio Ramos po finale Ligi Mistrzów w 2017 roku został poproszony na testy medyczne. Ich wynik wykazał nieprawidłowości. Próbka obrońcy Realu Madryt, zbadana w laboratorium w Austrii, wykazała stosowanie deksametazonu.
UEFA umorzyła jednak sprawę po wytłumaczeniu lekarza Królewskich, który wziął winę na siebie. Potwierdził on, że Ramos otrzymał dwa zastrzyki w kolano zawierające deksametazon.
Jest to substancja, którą można stosować w leczeniu, ale należy to zgłosić przed meczem. W dokumentach wykazano jednak użycie innego leku. UEFA potraktowała to jako pomyłkę i dlatego zamknęła sprawę.
Deksametazon działa przeciwzapalnie. Pomaga również w oddychaniu, a także poprawia uwagę, koncentrację i wywołuje uczucie szczęścia.
ZOBACZ WIDEO "Piłka z góry". Mourinho nie jest już "special one". "Przestał się rozwijać"
Przypomnijmy, że Real Madryt pokonał w finale Ligi Mistrzów Juventus Turyn 4:1. Ramos na boisku spędził 90 minut.
To nie pierwszy przypadek łamania przez obrońcę Królewskich zasad kontroli antydopingowej. W kwietniu bieżącego roku po wyjazdowym spotkaniu z Malagą (wygranym przez Real 2:1) Ramos wziął prysznic przed badaniem, pomimo ostrzeżeń, że może mieć to poważne konsekwencje, gdyż narusza to regulamin. 32-letni zawodnik uniknął jednak kary.
Bardzo szybko do sprawy odniósł się Real Madryt, który jeszcze w piątkowy wieczór opublikował specjalne oświadczenie składające się z trzech punktów.
"Sergio Ramos nigdy nie naruszył przepisów antydopingowych" - zapewnia Real, który wyjaśnia, że UEFA zażądała od klubu natychmiastowych informacji i jak to zwykle ma miejsce w takim przypadkach, po weryfikacji przez ekspertów ze Światowej Agencji Antydopingowej oraz UEFA zamknęła sprawę. Na temat reszty informacji klub nie chciał się wypowiadać.