Jagiellonia wstała z kolan, Wisła nadal bez zwycięstwa

PAP / Jacek Bednarczyk / Piłkarze Jagielloni (w czarnych koszulkach) cieszą się z bramki w meczu z Wisłą Kraków
PAP / Jacek Bednarczyk / Piłkarze Jagielloni (w czarnych koszulkach) cieszą się z bramki w meczu z Wisłą Kraków

Po kapitalnym meczu Wisła Kraków zremisowała przed własną publicznością z Jagiellonią Białystok (2:2) w ramach 18. kolejce Lotto Ekstraklasy. Goście wywieźli z Reymonta 22 punkt, choć do przerwy byli tylko tłem dla gospodarzy i przegrywali 0:2.

Wisła podjęła Jagiellonię po porażkach z Arką Gdynia (1:4) i Miedzią Legnica (0:2) - krakowianie przegrali dwa mecze z rzędu po raz pierwszy w tym sezonie, ale trener Maciej Stolarczyk zapewniał, że to nie zapowiedź głębszego kryzysu i przekonywał, że problemy jego drużyny są dokładnie sprecyzowane. Jak pokazała pierwsza połowa sobotniego spotkania, nie były to puste słowa, bo Wisła zagrała zdecydowanie lepiej niż z Arką i Miedzią.

Mecz Wisły z Jagiellonią był pojedynkiem drużyn, w meczach z udziałem których pada najwięcej bramek w lidze (odpowiednio średnio 3,18 i 3,11 na spotkanie), a w sobotę oba zespoły udowodniły, że potrafią stworzyć ciekawe i emocjonujące widowisko i nawet nieco poprawiły ten wynik. Wisła musiała sobie radzić bez kontuzjowanych Rafała Boguskiego i Jesusa Imaza, ale nawet bez nich potrafiła wbić rywalom dwa gole. Na boisku zabrakło kapitana i kreatywnego Hiszpana, ale drugiej strony do gry wrócił Vullnet Basha, który opuścił dwa ostatnie spotkania z powodu urazu.

I w 17. minucie to właśnie Albańczyk wrzucił piłkę miękko w pole karne gości do Marko Kolara, który popisał się przyjęciem w stylu Zinedine'a Zidane'a, by tuż po sklejeniu piłki za piętą do podłoża i półobrocie trącić futbolówkę w kierunku bramki. Próbujący interweniować Nemanja Mitrović zrobił to tak niefortunnie, że po odbiciu od jego nogi piłka była poza zasięgiem Mariana Kelemena i wturlała się za linię bramkową. Nie popisał się w tej sytuacji też zastępujący kontuzjowanego Ivana Runje Lukas Klemenz, który źle obliczył tor lotu piłki i przepuścił ją do napastnika Wisły.

Dla Kolara był to pierwszy występ od pierwszego gwizdka od 25 września i meczu Pucharu Polski z Lechią Gdańsk, w którym doznał urazu stawu barkowego, po którym pauzował blisko dwa miesiące. Chorwat wrócił w dobrym stylu, a nie było to jego ostatnie słowa tego wieczoru.

ZOBACZ WIDEO Serie A: koncertowa gra Polaków! Gole Milika i Zielińskiego. Napoli rozbiło Frosinone [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]

Jagiellonia rzuciła się do odrabiania strat, ale nie udało jej się zepchnąć Wisły do defensywy. Goście prowadzili grę, ale gospodarze kompletnie ich neutralizowali. Mateusz Lis po raz pierwszy był w opałach dopiero w 34. minucie, kiedy Taras Romanczuk uderzył wolejem z 17 metrów, ale golkiper Wisły nie dał się zaskoczyć. Lis zachował czujność, a chwilę później Wisła prowadziła już 2:0. Rafał Pietrzak wbił piłkę w pole karne Jagiellonii, gdzie Zdenek Ondrasek wygrał pojedynek główkowy z Klemenzem, a Mitrović zagraną przez Czecha piłkę przepuścił między nogami do Kolara, który z zimną krwią nie dał Kelemenowi szans na interwencję.

Do końca pierwszej połowy Jagiellonia nie potrafiła odgryźć się Wiśle, ale po zmianie stron role się odwróciły. Goście całkowicie zdominowali gospodarzy, którzy mieli problem z wyjściem ze swojej połowy. Pierwsze ostrzeżenie krakowianie dostali w 51. minucie, kiedy pozostawiony bez opieki Cillian Sheridan uderzył z powietrza nieznacznie obok bramki. Dwie minuty później, w odstępie kilkudziesięciu sekund, groźnie na bramkę Lisa uderzyli Marko Poletanović (dwukrotnie) i Karol Świderski, ale golkiper Wisły błysnął refleksem w każdej z tych sytuacji. W 60. minucie Lis nie miał jednak nic do powiedzenia, gdy Poletanović przejął na linii pola karnego zbyt krótko wybitą przez wiślaków piłkę i nic nie robiąc sobie z towarzystwa Martina Kostala, opanował futbolówkę, by po chwili pokonać Lisa uderzeniem w przeciwległy róg.

Strata gola nie obudziła Wisły. Gospodarze pozostali bierni, a goście poszli za ciosem i po chwili było 2:2, kiedy centrę Arvydasa Novikovasa głową na gol zamienił Sheridan. Kilkadziesiąt sekund później w dobrej sytuacji znalazł się sam Novikovas, ale Lisowi udało się obronić jego mocne uderzenie z 14 metrów. W 73. minucie natomiast Litwin dopadł w polu karnym Wisły do bezpańskiej piłki, ale w świetnej sytuacji uderzył wysoko nad bramką gospodarzy.

Wiślacy w drugiej połowie byli jedynie tłem dla odmienionych podopiecznych trenera Ireneusza Mamrota. Pierwszy raz z piłką do pola karnego rywali zbliżyli się dopiero w 81. minucie, ale po centrze Pietrzaka Ondrasek uderzył z linii "16" obok słupka. A pierwszy celny strzał po przerwie gospodarze oddali dopiero w ostatniej akcji meczu, ale Kelemen pewnie złapał piłkę po uderzeniu Kolara sprzed pola karnego.

Krakowianie stracili dwa gole siódmy raz z rzędu i wypuścili zwycięstwo z rąk, nie wygrywając trzeciego kolejnego meczu, ale po końcowym gwizdku kibice podziękowali im za grę gromkimi brawami, a w trakcie spotkania zaprezentowali wielką flagę z cytatem z Henryka Reymana: "Nie dopuściliście do tego, aby ludzie uznali was za niegodnych podania ręki" z podpisem: "Drużyna z charakterem". Fani Białej Gwiazdy są wdzięczni zawodnikom, że choć ci przez całą rundę jesienną grają niemal za darmo, to grają tak, że nie muszą się wstydzić ich postawy.

Wisła Kraków - Jagiellonia Białystok 2:2 (2:0)
1:0 - Kolar 17'
2:0 - Kolar 36'
2:1 - Poletanović 61'
2:2 - Sheridan 68'

Składy:

Wisła: Mateusz Lis - Jakub Bartkowski, Marcin Wasilewski, Zoran Arsenić, Rafał Pietrzak - Vullnet Basha, Patryk Plewka (76' Tibor Halilović), Dawid Kort - Marko Kolar, Martin Kostal (70' Jakub Bartosz) - Zdenek Ondrasek.

Jagiellonia: Marian Kelemen - Przemysław Frankowski, Lukas Klemenz, Nemanja Mitrović, Guilherme - Taras Romanczuk, Marko Poletanović (88' Mateusz Machaj), Martin Pospisil (78' Bartosz Kwiecień) - Arvydas Novikovas, Cillian Sheridan, Karol Świderski (90+4' Patryk Klimala).

Żółte kartki: Kort, Ondrasek (Wisła) oraz Klemenz (Jagiellonia).

Sędzia: Tomasz Kwiatkowski (Warszawa).

Widzów: 13 811.

Komentarze (3)
avatar
werty
9.12.2018
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
30 baniek długu to nawet dla Legii czy Lecha byłby kamień nie do uniesienia, a dla Wisły to wyrok. Czy ewentualne kupno klubu przez bliżej nie określonego inwestora coś zmieni, sądzę, że nie. P Czytaj całość
avatar
Wladyslaw Kasza
9.12.2018
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
gdzie ta Wisła gdzie CI chłopcy z tamtych lat którzy byli z Krakowa lub okolic i grali jak z nut a teraz nie uświadczysz krakowianina a i Polaków mało coś tu n Czytaj całość
avatar
Wiesiek Kamiński
9.12.2018
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Na Europe to wszystko za mało !