Prokuratura przeprowadza dochodzenie w sprawie dwóch lekarzy, którzy są podejrzani o nieumyślnie spowodowanie śmierci. Włoski dziennik "La Nazione" informuje, że sprawa dotyczy kontrolnych badań przeprowadzonych u Davide Astorim w lipcu 2016 i lipcu 2017 roku przez lekarzy z Calgiari i Florencji. Miały one wykazywać, że serce zawodnika ACF Fiorentina nie pracuje tak, jak powinno, a mimo to dostał on pisemną zgodę na profesjonalne uprawianie sportu.
Po dokładnej analizie dokumentów medycznych okazało się, że podczas badań miała zostać wykryta obecność dodatkowych skurczów komorowych. Również wyniki badań EKG miały wykazywać pewne nieścisłości. Mimo to, piłkarzowi pozwolono na dalszą grę.
Astori miał 31 lat. W niedzielę, 4 marca, przed spotkaniem z Udinese nie pojawił się na śniadaniu, co zaskoczyło jego kolegów. Do pokoju hotelowego kapitana drużyny udał się jeden z masażystów i odkrył, że zawodnik nie żyje. Początkowo stwierdzono, że śmierć była spowodowana bradykardią, czyli stanem, w którym częstość akcji serca wynosi mniej niż 60 uderzeń na minut.
Po badaniach dwóch włoskich profesorów stwierdzono jednak, że piłkarz był chory na tachykardię, przy której serce zaczyna przyspieszać do ponad stu uderzeń na minutę. To bardzo rzadkie schorzenie, które nie zawsze prowadzi do śmierci. Eksperci dodali, że w przypadku wcześniejszego wykrycia choroby, można było go uratować. Wystarczyło, że ktoś byłby z nim w pokoju i dostrzegłby, że z kolegą dzieje się coś niedobrego.
Astori zostawił partnerkę Francescę oraz dwuletnią córkę. Był kapitanem Fiorentiny i 14-krotnym reprezentantem Włoch. Wcześniej grał m.in. w Milanie, Calgiari i na wypożyczeniu w Romie. Fiorentina zastrzegła numer "13", w którym grał zawodnik.
ZOBACZ WIDEO Serie A: Piątek się nie zatrzymuje! Kolejny gol Polaka [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]