Szkoleniowiec zmarł w niedzielę o godzinie 22. Marek Siwecki, pierwszy trener Roberta Lewandowskiego, od listopada zmagał się z chorobą nowotworową. W ostatnich dniach stan jego zdrowia uległ gwałtownemu pogorszeniu.
Jeszcze w październiku pan Marek był okazem zdrowia. W listopadzie pojawiły się pierwsze objawy choroby, jednak nikt nie skojarzył, co to może być. W święta pan Marek był już osłabiony.
- Na początku stycznia usłyszeliśmy porażającą diagnozę. Nowotwór. Postępuje bardzo szybko. Jest umiejscowiony w przewodzie pokarmowym z naciekami na otrzewną. Choroba bardzo wyniszcza jego organizm - mówiła nam w czwartek pani Maria Siwecka, żona szkoleniowca. Rodzina szukała specjalistów, jednak nie udało się wygrać walki z czasem.
Siwecki w swojej karierze pracował nie tylko z Lewandowskim, którego prowadził przez 2 lata w Varsovii. Jest też wychowawcą m.in. Cezarego Wilka czy aktualnego trenera Rakowa Częstochowa Marka Papszuna.
Siwecki zostanie zapamiętany jako trener, który jako jeden z pierwszych nauczał, że wyszkolenie indywidualne jest ważniejsze niż wynik. Wyprzedzał swoją epokę. Przy okazji jego wychowankowie przypominają, że nigdy nie dawał do zrozumienia, że jest kimś ważniejszym.
- To taki facet jakich dziś się nie spotyka. Pamiętam, że kiedyś wygraliśmy jakiś turniej we Francji, dostaliśmy puchar, medale, ale trener zniknął. Okazało się, że stanął sobie gdzieś z boku, bo uważał, że to drużyna wywalczyła, a nie on. Spokojny, skromny, aż do przesady - opowiadał jego wychowanek, Jarosław Szywała, trener warszawskiego klubu ZWAR Międzylesie.