Tomasz Rząsa: Wiosna weryfikacją dla kilku piłkarzy Lecha Poznań, przygotowujemy już letnie transfery

Newspix / WOJCIECH KLEPKA / CYFRASPORT / Na zdjęciu: Tomasz Rząsa
Newspix / WOJCIECH KLEPKA / CYFRASPORT / Na zdjęciu: Tomasz Rząsa

Dziewięciu piłkarzy Lecha walczy o nowe umowy i wiosna będzie dla kilku z nich decydująca. Dyrektor sportowy Tomasz Rząsa podkreśla, że transferowe lato może być w Poznaniu dużo gorętsze niż zima, lecz najpierw Adam Nawałka zweryfikuje obecną kadrę.

Szymon Mierzyński, WP SportoweFakty: Nie ma pan wrażenia, że wsadzacie Adama Nawałkę na minę?

Tomasz Rząsa, dyrektor sportowy Lecha Poznań: W jakim sensie?

Nowy trener z dużym nazwiskiem, nadzieje kibiców są ogromne, mimo to kadra Lecha przeszła zaledwie kosmetyczne zmiany, a wcześniej zawiodła przecież zarówno Nenada Bjelicę, jak i Ivana Djurdjevicia.

Tak jak mówiłem już w momencie przejęcia drużyny przez Adama Nawałkę, uważamy w klubie - zarówno w oparciu o jego dotychczasowe mecze ligowe, jak i to co widzieliśmy w okresie przygotowawczym - że obecna kadra, jeśli tylko piłkarze będą w optymalnej formie fizycznej, psychicznej i piłkarskiej, jest w stanie walczyć o najwyższe cele.

Jestem w stanie nawet się z tym zgodzić, zwłaszcza biorąc pod uwagę realia naszej ligi, lecz to samo mówiono za poprzednich szkoleniowców, a jednak ten zespół w decydujących momentach notorycznie zawodził.

Zbyt łatwo używane jest określenie "ten zespół". Zmiany jednak zachodziły. Nie mam tu na myśli tylko tych kadrowych, lecz także taktyczne, czy w sposobie trenowania. Na tym polega praca z materiałem ludzkim. Opierając się na doświadczeniu, jakie mamy, jesteśmy zdania, że Lecha stać na mistrzostwo Polski. Zresztą już pierwsze spotkania pod wodzą Adama Nawałki pokazały, że organizacja gry i żelazna dyscyplina zaczęły funkcjonować. Liczymy, że pod tym względem będzie tylko lepiej.

ZOBACZ WIDEO Ojciec Łukasza Fabiańskiego skomentował nagrodę dla syna. "Jestem lekko zaskoczony"[color=#444950]

[/color]

Zasadnicze pytanie jest takie: czy pan wierzy, że wyłącznie etos pracy Adam Nawałki wystarczy do osiągnięcia sukcesu? Poprzednim trenerom nie udało się tego potencjału wycisnąć, a może on po prostu nie jest tak duży, jak się władzom klubu wydaje?

Nikt nie da gwarancji mistrzostwa Polski. Gdybyśmy byli go pewni, już teraz otwieralibyśmy szampany. Robimy wszystko, by zespół prezentował się wiosną jak najlepiej i pozostawał w tej walce do samego końca. Dziewięciopunktowa strata do lidera to sporo, ale wierzymy, że z tymi piłkarzami, będącymi w optymalnej formie, taki cel jest realny.

Wygląda na to, że kibice tej wiary nie podzielają. Przed wiosną kupili jak dotąd ponad 1,5 tys. mniej karnetów niż rok temu o tej samej porze. Zatrudnienie Adama Nawałki to dla nich chyba za mało, a sam pan wie, że frustracja w Poznaniu jest w ostatnim czasie ogromna.

Lech musi zacząć regularnie wygrywać, czyli robić to, co robił w końcówce rundy jesiennej, ale także grać atrakcyjniej dla kibica. To będzie przyciągać ludzi. Pamiętam rewanż z FC Utrecht za Nenada Bjelicy...

->Obrońca Lecha Poznań wypożyczony do Górnika Łęczna

To było w sierpniu 2017, dość dawno temu...

Chcę tylko pokazać przykład. Nawet jeśli odpadliśmy z europejskich pucharów, co było bardzo bolesne zarówno dla nas, jak i kibiców, to jednak sposób, w jakich się z nimi pożegnaliśmy, sprawił, że drużyna była oklaskiwana na stojąco.

Słabe widowiska to spory problem Lecha, jesienią wiele meczów przy Bułgarskiej było zwyczajnie nudnych.

Faktycznie dużo meczów było pozbawionych emocji i na stojąco się ich raczej nie oglądało. Zimą zrobiliśmy jednak wszystko, by to zmienić, żeby wiosna była nasza.

Wiele osób sądziło, że Adam Nawałka będzie miał większą moc wpływania na zarząd w kwestii transferów. Czy on sam z nich zrezygnował, a może to klub dał mu zimą jasny sygnał, że to nie jest właściwy moment na rewolucję?

Za te kwestie najbardziej odpowiedzialny jestem ja. Sytuacja wygląda tak, że gdyby trener Nawałka pracował w Lechu od lata ubiegłego roku i miał dłuższy kontakt z obecną kadrą zespołu, co dałoby mu możliwość szybszej weryfikacji potencjału, wniosków byłoby pewnie więcej i niewykluczone, że już zimą dokonalibyśmy większych korekt. Tak jednak nie było. Adam Nawałka w poprzedniej rundzie zaledwie dotknął tę drużynę. Dopiero zimą przepracował z nią okres przygotowawczy, choć krótki, i teraz będzie miał możliwość wyciągnięcia z piłkarzy tego, co mają najlepsze. Na tym polega cała sztuka. Wiosna będzie czasem weryfikacji, zwłaszcza że dużej części zawodników kończą się umowy. Planujemy już letnie transfery, a za pół roku możemy też kogoś sprzedać. Czekają nas przecież młodzieżowe mistrzostwa Europy, które są oknem na świat. Latem zmiany będą, lecz chcemy się do nich dobrze przygotować. Podobnie podchodzi do tego trener, który dostrzega w piłkarzach Lecha duże możliwości.

->KS Warta Poznań grozi upadek. W tle ogromny dług wobec małżeństwa Pyżalskich

Problem w tym, że cały czas rozmawiamy o możliwościach, których na przestrzeni całkiem długiego okresu nie było widać. Czy pan jest w stanie sobie wyobrazić scenariusz, w którym wiosną Mihai Radut albo Maciej Gajos stają się nagle wiodącymi postaciami Lecha?

Zaczekajmy. Maciejowi kończy się kontrakt, jednak doskonale przepracował okres przygotowawczy i jest w dobrej formie. Był sprawdzany w różnych konfiguracjach i wypadł solidnie.

Ma pan na myśli sparingi? One tej zimy wyglądały słabo.

Jeśli spojrzymy tylko na rezultaty, to ma pan rację.

Gra też nie była rewelacyjna. Nie wyciągam z meczów kontrolnych daleko idących wniosków, lecz każdy trener lubi, gdy gra się układa i można wyciągać pozytywy. Tu nie było o nich mowy.

Adam Nawałka chciał sprawdzić wielu zawodników na różnych pozycjach, choćby na wypadek kontuzji, czy drobnych urazów. Problem ze stawem skokowym miał np. Robert Gumny i w takich sytuacjach trzeba by było reagować. Można oczywiście grać żelazną jedenastką, zgrać ją jak najlepiej, tylko że gdy pojawią się absencje lub założenia taktyczne na mecz będą inne, to co dalej? Sparingi były rozgrywane tak, by mieć pełen obraz możliwości ustawiania poszczególnych piłkarzy. Zdaję sobie sprawę, że w wielu fragmentach te mecze nie wyglądały tak, jakbyśmy wszyscy oczekiwali, ale nimi nie zdobywa się mistrzostwa. Zawsze mogliśmy sobie dobrać dużo słabszego rywala niż Szachtar Donieck i wygrać 5:0, jednak uznaliśmy, że starcie z silnym przeciwnikiem da nam znacznie więcej.

Załóżmy na chwilę pesymistyczny scenariusz. Jeśli weryfikacja obecnej kadry, która ma nastąpić wiosną, będzie negatywna i sezon zakończy się dla Lecha katastrofą, czyli np. miejscem poza europejskimi pucharami, to Adam Nawałka nie zostanie obarczony odpowiedzialnością? Potrafię sobie wyobrazić reakcję trybun na kolejną klapę...

Bez względu na to, czy zdobędziemy mistrzostwo, czy zajmiemy np. 2. albo 3. pozycję, bo gorszego rozwoju wypadków nie zakładam, latem będziemy przeprowadzać transfery. Już się do nich przygotowujemy.

Bardziej chodzi mi jednak o osobę Adama Nawałki. Czy może się zdarzyć, że sezon 2018/2019 zostanie potraktowany jako przejściowy i trener dostanie duży kredyt zaufania - większy niż poprzednicy?

Nie ma mowy, byśmy potraktowali sezon jako przejściowy. To by się kłóciło z naszymi założeniami, bo jeszcze raz podkreślam, że zarówno klub, jak i trener widzą w zespole potencjał. Chcemy więc walczyć o najwyższe cele, ale i tak szykujemy wzmocnienia. Nie chciałbym tej kwestii rozbierać w tej chwili na czynniki pierwsze.
[nextpage]Rozmawiamy o niej, bo cały czas odnoszę wrażenie, że po raz kolejny przerabiamy scenariusz, który się nie sprawdził. Ta drużyna zawodziła kilka razy, Nenad Bjelica i Ivan Djurdjević płacili głowami, psuła się atmosfera w Poznaniu...

Trener na samym końcu jest rozliczany za wynik, lecz także za warsztat pracy jego sztabu. To jest ważne i często decyduje, czy w przyszłości będziemy w stanie robić progres. Tak należy na to patrzeć, a nie tylko na miejsce w tabeli. Musimy ocenić, czy dany szkoleniowiec będzie w stanie pójść z drużyną do przodu np. po ruchach, jakie mamy w planie wykonać latem.

Jasmin Burić, Matus Putnocky, Dimitris Goutas, Rafał Janicki, Nikola Vujadinović, Vernon De Marco, Marcin Wasielewski, Łukasz Trałka, Maciej Gajos - to grupa, której za pół roku kończą się kontrakty. Jaka jest ich sytuacja? Czy runda wiosenna będzie dla nich decydująca?

Zdecydowanie tak. Część z nich gra tu długo i sporo o nich wiemy, ale niektórzy są u nas krócej. Są w tej grupie piłkarze, co do których już teraz mamy jasność, jakie decyzje zapadną latem, ale nie dotyczy to wszystkich. Dla niektórych właśnie wiosna będzie weryfikacją. Dostaną szansę popracowania z trenerem Adamem Nawałką, a potem wspólnie ocenimy ich potencjał.

Czy w tej grupie jest ktoś, kto mógłby podpisać nową umowę już teraz?

Nie chcę uciekać od odpowiedzi, jednak to są wewnętrzne rozmowy w klubie. Piłkarze dowiedzą się pierwsi, ale oczywiście czas ucieka i ten proces trwa. Mogę powiedzieć, że są w tej grupie zawodnicy, z których w tym momencie jesteśmy zadowoleni.

Dimitris Goutas miał niedawno zgodę na odejście z klubu, tymczasem wciąż jest w Poznaniu. Jak obecnie wygląda jego sytuacja?

Sprawa jest w toku, Dimitris przepracował z nami cały okres przygotowawczy i jest alternatywą na pozycji środkowego półprawego obrońcy. Tam mamy również Thomasa Rogne i Rafała Janickiego, których trener ocenia wyżej. Dlatego Goutas jako ten trzeci otrzymał zgodę na zmianę klubu. Jeśli ostatecznie zostanie, to pamiętajmy, że on był w Olympiakosie Pireus, więc ma na tyle duże umiejętności, że gdyby zdarzyła się jakakolwiek kontuzja, będzie mógł wejść i pomóc zespołowi.

A gdyby odszedł? Czy wtedy zimą na Bułgarską trafi jeszcze nowy stoper?

Mamy czterech zawodników na tej pozycji. Oprócz Rogne i Janickiego, są to jeszcze Vernon De Marco i Nikola Vujadinović, a dochodzi przecież młody Wiktor Pleśnierowicz. Ludzi nie brakuje.

Może ich za to zabraknąć w ataku, gdzie po wypożyczeniu Pawła Tomczyka zostali tylko Christian Gytkjaer i Timur Żamaletdinow.

Mamy innych zawodników, którzy alternatywnie mogliby zagrać z przodu. To choćby Joao Amaral. Takie przesunięcie zmieniłoby nieco konfigurację w linii pomocy, jednak możliwość jest. Rozmawiałem na ten temat z trenerem i uznaliśmy, że taki skład ataku, jaki mamy teraz, wystarczy.

Dla Tomczyka to już drugie wypożyczenie. Na ile wierzycie, że to jeszcze może być w przyszłości pierwszoplanowa postać?

Paweł jest naszym wychowankiem, sercem oddanym Lechowi. Ma potencjał, potrafi strzelać bramki, ma też dużą umiejętność dochodzenia do sytuacji, co na jego pozycji jest bardzo przydatne. Nadal natomiast brakuje mu doświadczenia, dlatego wypożyczenie do Piasta nas cieszy. Konkurencja w Gliwicach też nie jest mała, lecz u nas przy optymalnej sytuacji kadrowej zbyt wiele minut by nie uzbierał. Trudno mi teraz dyskutować o przyszłości Pawła. Używamy wszystkich środków, by wydobyć z niego maksa.

Głośno się ostatnio zrobiło o gwarancji określonej liczby występów dla zawodników wypożyczonych z Lecha. Trener Arki Gdynia Zbigniew Smółka powiedział nawet, że nie da się traktować jak I-ligowiec. Jak więc Lech podchodzi do takich klauzul?

Jako były sportowiec nie wyobrażam sobie narzucania trenerowi czegokolwiek. My oczywiście liczymy na to, że nasz zawodnik będzie grał, ale nie mamy prawa i nawet nie chcemy niczego wymuszać. Wszystko jest w nogach piłkarza, taki jest nasz przekaz. Nie doszukiwałbym się drugiego dna. Chcemy zaś, żeby nasi zawodnicy grali i dlatego szukamy im klubów, w których ta szansa jest jak największa.

Czy zimą poważnie rozważano transfer Roberta Gumnego? Ten temat odżywa ostatnio w każdym okienku. Trener Adam Nawałka deklarował wprawdzie, że woli sprzedaży tego piłkarza nie ma, ale może wpłynęły jakieś oferty?

Chcieliśmy zatrzymać cały trzon zespołu, dotyczy to także Roberta. Oczywiście mógł się zgłosić ktoś, kto zakładał, że np. po mistrzostwach Europy U-21 cena może wzrosnąć. Sytuacja jest jednak taka, że Robert zostaje u nas i na wiosnę walczy z Lechem.

Jak pan odebrał filmik nagrany przez ojca Gumnego, który w mało wybredny sposób zdementował informacje o jego kontuzji? Czy klub nie był trochę zniesmaczony tym nagraniem?

Sam jestem rodzicem trójki dzieci i gdyby któremuś z nich działa się krzywda bądź był niesprawiedliwie oceniany, nie czułbym się z tym komfortowo. Każdy ma inny temperament. Jeden wyraża to mocniej, bardziej ekspresyjnie i wrzuca do mediów, drugi spokojniej i używa bardziej wyszukanych słów. Jako rodzic potrafię zrozumieć frustrację ojca na pomówienia.

Christian Gytkjaer ma opcję w umowie, dzięki której Lech może ją przedłużyć z własnej inicjatywy. Pytanie tylko czy z Duńczykiem można wiązać nadzieję na przyszłość długoterminową. To jeden z najważniejszych zawodników, gwarantujący bardzo dobre liczby.

Trudno przesądzać, bo duże znaczenie mają uwarunkowania rynkowe. Christian niesie wartość sportową, jest też wzorem dla innych. Widać u niego skandynawską powściągliwość i dużą sumienność w codziennej pracy, z której mogą czerpać choćby zawodnicy akademii. Przez swoje sukcesy w Poznaniu Gytkjaer trafił do reprezentacji. Lech słynął z dobrych napastników, których jednak nie mógł zatrzymać. Christian chce u nas zostać, zamierzamy skorzystać z opcji przedłużenia jego kontraktu. Zależy nam jednak na tym, by zawodnik nadal dobrze się u nas czuł. Jesteśmy przygotowani na każdą ewentualność. Mamy innych napastników: Huberta Sobola, Pawła Tomczyka, Dawida Kurminowskiego czy Filipa Szymczaka. Zawsze też możemy kogoś sprowadzić. Obecnie chcemy oczywiście jak najdłużej korzystać z usług Christiana, lecz zdajemy sobie sprawę, że są lepsze kluby niż Lech i on może chcieć spróbować sił gdzie indziej, zwłaszcza że ma status reprezentanta Danii.

Przejdźmy do tematu rezerw, które już nie po raz pierwszy mają realną szansę na awans do II ligi. Czy taki cel wybrzmi tym razem głośno?

On zawsze był aktualny, choć nie było to robione na zasadzie takiej, że każdy kto nie zagrał w ekstraklasie, od razu schodził do drugiego zespołu. Awans do II ligi jest dla nas celem, bo pomógłby zawodnikom w płynnym przechodzeniu z juniora do seniora. Kultura gry na szczeblu centralnym jest wyższa niż w III lidze. Z czystym sumieniem mogę więc powiedzieć, że wolą klubu jest awans. Nie przekłada się to na transfery do rezerw, lecz między Adamem Nawałką i Dariuszem Żurawiem będzie pełna współpraca. Trener Nawałka bardzo ceni sobie to, by zawodnicy byli w rytmie meczowym, zatem kto tylko będzie mógł, zagra w drugiej drużynie.

Zatem celem rezerw jest II liga. Co natomiast zadowoli pana na koniec sezonu jeśli chodzi o pierwszy zespół? Tylko mistrzostwo, czy niekoniecznie?

Sam grałem w piłkę i zawsze interesowało mnie główne trofeum. Dlatego dopóki będzie jakakolwiek szansa, chcemy się bić o tytuł. Gdyby się nie udało, to ze względów zarówno sportowych, jak i biznesowych, chcemy się zakwalifikować do europejskich pucharów, a potem awansować do fazy grupowej. Dla mnie marzeniem byłaby Liga Mistrzów. Jako piłkarz wziąłem w niej udział sześciokrotnie. Gdy byłem asystentem Macieja Skorży w Lechu, nie udało się, bo polegliśmy w dwumeczu z FC Basel. Może zrealizuję taki cel jako dyrektor sportowy.

Źródło artykułu: