Jasmin Burić, Matus Putnocky, Dimitris Goutas, Rafał Janicki, Nikola Vujadinović, Vernon De Marco, Marcin Wasielewski, Łukasz Trałka, Maciej Gajos - to grupa, którą już latem Kolejorz będzie mógł pożegnać, jeśli nie zdecyduje się na kontynuację współpracy.
- Nie rozmawiałem jeszcze z klubem na temat mojego nowego kontraktu. Czas pokaże co będzie, podchodzę do tej sprawy spokojnie - deklaruje Burić, który wiosną jest podstawowym bramkarzem Lecha, lecz w dwóch spotkaniach - z KGHM Zagłębiem Lubin (1:2) i Piastem Gliwice (0:4) - wyjmował piłkę z siatki aż sześciokrotnie.
Władze Kolejorza w kwestii przyszłości wymienionych wyżej graczy wypowiadają się enigmatycznie. - Część z nich gra tu długo i sporo o nich wiemy, ale niektórzy są u nas krócej. Są w tej grupie piłkarze, co do których już teraz mamy jasność, jakie decyzje zapadną latem, ale nie dotyczy to wszystkich. Dla niektórych właśnie wiosna będzie weryfikacją. Dostaną szansę popracowania z trenerem Adamem Nawałką, a potem wspólnie ocenimy ich potencjał - mówił niedawno w rozmowie z WP SportoweFakty dyrektor sportowy Tomasz Rząsa.
ZOBACZ WIDEO: Lech zacznie wygrywać? "Nawałka pierwszy rok w kadrze też miał ciężki"
->Łukasz Trałka nie zagra w meczu z Legią Warszawa
Niepewna jest również przyszłość Christiana Gytkjaera, choć Duńczyka w stolicy Wielkopolski z pewnością będą chcieli zatrzymać. Jego umowa także wygasa w czerwcu, lecz zawiera opcję przedłużenia o kolejny rok, co gwarantuje klubowi, że nawet jeśli 28-latek zechce odejść, nie zrobi tego za darmo i do kasy wpłynie kwota odstępnego za transfer.
- Obecnie chcemy oczywiście jak najdłużej korzystać z usług Christiana, lecz zdajemy sobie sprawę, że są lepsze kluby niż Lech i on może chcieć spróbować sił gdzie indziej, zwłaszcza że ma status reprezentanta Danii - zaznaczył Rząsa.
Gytkjaer jest jednym z niewielu zawodników Kolejorza, którzy nie zawodzą. W obecnym sezonie Lotto Ekstraklasy zdobył dziesięć goli i dołożył do nich pięć asyst. Jego odejście wytworzyłoby więc ogromną lukę w ataku.
Na kluczowe decyzje kadrowe trzeba będzie zapewne poczekać nawet do końca sezonu. Poznaniacy muszą ratować miejsce w europejskich pucharach (obecnie w tabeli są dopiero na 7. pozycji). Jeśli ta misja się powiedzie, część piłkarzy może otrzymać propozycję nowych umów, jednak w przeciwnym wypadku rewolucja jest nieunikniona, a w szatni dojdzie do czystki, czyli tego, czego domaga się zdecydowana większość kibiców.
->Warta Poznań domyka kadrę. Pięć nowych twarzy i całkowicie przebudowana ofensywa