Tomasz Łapiński łamie stereotyp piłkarza. Były reprezentant Polski wydał powieść

Tomasz Łapiński, były reprezentant Polski, zawsze miał pociąg do sztuki. W końcu zadebiutował jako pisarz. Na rynku ukazała się jego powieść "Szmata".

Marek Wawrzynowski
Marek Wawrzynowski
Tomasz Łapiński Newspix / Piotr Kucza / Na zdjęciu: Tomasz Łapiński
Piłkarzy oryginałów nie brakuje na rynku, ale zdecydowanie Tomasz Łapiński był jednym z największych, co zresztą widać teraz, kilka lat po tym, jak zakończył karierę. Ten jeden z najlepszych polskich obrońców lat 90. wydał właśnie książkę "Szmata", autobiografię fikcyjnego piłkarza, Romana Dzwonkowskiego.

Łapiński zaskakuje dobrym piórem, którego mogłoby mu pozazdrościć wielu dziennikarzy. Ciekawe porównania, dbałość o szczegóły i bardzo dobra warstwa językowa przy jednoczesnym zachowaniu prostoty czy momentami nawet prostactwa szatni piłkarskiej, dają bardzo ciekawy efekt końcowy.



- Książka jest trochę przewrotna, nieco prowokacyjna, jest tu kumulacja pełnych złych zachowań. Rzadko jest tak, żeby wyglądały aż tak źle jak wygląda to w książce, bardziej zebrałem różne zachowania i sytuacje i stworzyłem jedną szatnię - mówi nam Łapiński.

ZOBACZ WIDEO Sektor Gości 104. Jarosław Królewski: Piłkarze z polskiej ligi mają probem z psychiką. Trzeba to zmienić

Widać, że dla 36-krotnego reprezentanta Polski literatura jest "środowiskiem naturalnym". Jednak również naturalnym byłoby raczej napisanie autobiografii.

- Książek piłkarskich akurat czytałem mało, za to czytałem zawsze dużo książek. Zwykle książki o piłce są tworzone przez ludzi, którzy są obok, a ja starałem się opisać coś z wnętrza świata futbolu. Nie miałem się na kim wzorować, szukałem swojego pomysłu, sposobu opowiedzenia - zaznacza Łapiński.

Na pewno czytelnicy będą szukali nawiązania do różnych piłkarzy i sytuacji ligowych. I te nawiązania występują, ale wcale nie będzie łatwo je zlokalizować. Ile ta książka ma z autobiografii? - pytamy zawodnika.

- Siłą rzeczy trochę ma, natomiast w dalszym toku historii patrzy inaczej niż ja, ma inne poglądy, podejmuje inne decyzje niż ja bym podjął. Wymyśliłem postać, dałem jej pewne cechy, ale w pewnym momencie bohater zaczyna sam pisać książkę. Puściłem go w taki tryb, z którego sam bym się w życiu nie odkręcił. Bohater poprzez jeden czy dwa ruchy wpada w spiralę zdarzeń - opowiada. Zresztą warto zaznaczyć, że jego bohater niekoniecznie jest postacią czarno-białą, tylko dobrą bądź tylko złą.

Przy okazji Łapiński łamie nieco stereotyp piłkarza - prostego chłopaka, który ma niewiele do powiedzenia poza banałami o tym, że dał lub zamierza dać z siebie wszystko oraz koncentruje się na najbliższym meczu.

- Moje zainteresowanie literaturą? Od początku, od dziecka. Zaczynałem od książek takich jak "Dzieci z Bullerbyn". Jeśli chodzi o takie czytanie świadome, bo pierwszej swojej książki nie pamiętam. Wiem tylko, że była to pierwsza klasa i wziąłem coś z biblioteki, na pewno była to książka o czarownicy - śmieje się były piłkarz Widzewa Łódź.

Czytaj także: Niesamowita historia. Widzew sprzedał wszystkie karnety na rundę
.

- Wychowałem się w małej miejscowości, od dzieciaka mnóstwo czasu spędzałem uprawiając sport. Grałem we wszystko co się dało, nawet w piłkę - żartuje piłkarz. A z drugiej strony zaczytywałem się Sienkiewiczem. "Krzyżacy" byli znakomici, ale "Quo Vadis" mnie zauroczył, wessałem tę książkę - mówi.

Lata mijały a miłość do literatury pozostała. - Z czasem zacząłem czytać dużo kryminałów, fantastyki naukowej. George'a Martina i jego "Grę o Tron" czytałem jeszcze w latach 90. Moje zainteresowania ewoluowały, odkryłem Wiesława Myśliwskiego. "Kamień na kamieniu" to była moja pierwsza jego książka - opowiada. - Gdybym miał wymienić moim ulubionych autorów w tej chwili, to na pewno właśnie Myśliwski. Ale też John Fowles i Cormac McCarthy. Skaczę dużo po książkach, po gatunkach. Raz jest to McCarthy, raz Bracia Karamazow. Ważne, żeby przed snem przeczytać coś dobrego.

Łapiński po zakończeniu kariery skierował się właśnie w stronę szeroko rozumianej sztuki. Zajmował się fotografią, skończył też dwuletnie studia w szkole filmowej.

Czytaj także: Włodzimierz Szaranowicz wyda autobiografię

- Ja się po prostu lubię uczyć. Otwieram nowe światy. Dotychczas przechodziłem obok i ich nie dostrzegałem, żyłem w świecie jednowymiarowym. To, co robię, otwiera mi oczy, pokazuje nowe możliwości, świat się powiększa - mówi.

- Pociąga mnie kreacja, sam fakt, że ktoś coś tworzy. W filmie również współpraca. Bo film to "fabryka", praca całej wielkiej grupy ludzi, gdzie jeden zgrzyt powoduje zawalenie się całej konstrukcji. Książka to co innego, to praca indywidualna - dodaje.

Jako wielki fan książek zapewnia, że czyta je bardziej  dla rozrywki niż by szukać różnych rozwiązań dotyczących konstrukcji. To przychodzi samo.

- Nie patrzyłem na książki pod tym kątem, po prostu bawiłem się czytaniem. Dopiero gdy poszedłem do szkoły filmowej i uczyłem się pisania scenariuszy, zacząłem inaczej patrzyć na książki. Zacząłem wracać do starych książek, które czytałem 20 lat wcześniej. "Solaris" czy "Śledztwo" Lema to były teraz zupełnie inne historie. Niesamowite jak zmienia się odbiór wraz z wiekiem i nabywaniem wiedzy. To samo mam z filmem, zwracam uwagę na inne rzeczy, konstrukcję scenariusza, zdjęcia i pełno innych rzeczy, o których wcześniej w ogóle nie myślałem -opowiada.

Co dalej? - Ideałem byłoby zrobić film na podstawie własnej książki - zamyśla się Łapiński.

Ile książek sportowych czytasz w ciągu roku?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×