Artur Długosz: Sezon zakończył się dla ciebie przedwcześnie. Nie tak wyobrażałeś sobie chyba zakończenie rozgrywek?
Kamil Karcz: Żałuję, że tak się to wszystko potoczyło. Według mnie byłem zdolny do gry, ale lekarzy w Stali mamy takich jakich mamy i zdecydowali, bym poszedł na urlop. Trochę mnie tym zablokowali, nie mogłem w tym ostatnim spotkaniu wystąpić.
To był twój pierwszy sezon w pierwszej lidze. Na pewno była spora różnica w porównaniu z Młodą Ekstraklasą.
- Na pewno tak. Tutaj obowiązuje taka fizyczna piłka. Dużo się walczy. Mecze wygrywa się na ambicji, na zaangażowaniu. W Młodej Ekstraklasie można sobie pozwolić na jakąś finezję czy coś w tym stylu. Tutaj nie ma zabawy. Każdy błąd, nawet najmniejszy, może sporo kosztować. Widać to było po naszych meczach. Pierwsza runda była nieudana, w drugiej na szczęście się otrząsnęliśmy i Stalówka nie musi się już męczyć w żadnych barażach i walczyć o utrzymanie w pierwszej lidze.
Gdyby nie twoje pechowe kontuzje prezentowałbyś się jeszcze lepiej?
- Tego akurat nie wiem. Kontuzja na pewno mnie zablokowała. Opuściłem osiem spotkań. To leczenie przebiegało tak jak przebiegało, potem jeszcze kurowałem się na własną rękę. Cieszę się, że mam to wszystko już za sobą. Teraz jest już wszystko dobrze.
Jaki był ten sezon dla ciebie?
- W pierwszej rundzie wszystko zaczęło się w miarę układać, dobrze wyglądałem na treningach i w pewnym momencie przyszła kontuzja. Troszkę się załamałem, nie wiedziałem co to będzie, jak to będzie wyglądało. Potem okres przygotowawczy znów odbył się beze mnie. Znowu miałem jakieś problemy. Na szczęście jednak nadrobiłem zaległości i starałem się na treningach jak tylko mogłem. Zostawałem po zajęciach i nadrabiałem zaległości, żeby dojść jak najszybciej do siebie. Myślę, że tą rundę miałem w miarę udaną i mogę być z siebie zadowolony. Może nie w stu procentach, ale w jakimś stopniu na pewno przyczyniłem się do tego, że Stalówka utrzymała się w tej pierwszej lidze.
Zdobyłeś także pierwsze bramki.
- Trafiłem do siatki w potyczce z Koroną Kielce i Turem Turek. Na pewno to było nowe wyzwanie. Otworzyłem nowy licznik - jak to się mówi. Zobaczymy jak będzie dalej.
Który mecz był najtrudniejszy?
- W tej rundzie najtrudniejszym spotkaniem był pojedynek u siebie z GKP Gorzów Wielkopolski wygrany przez nas 2:1. Drużyna z Gorzowa Wielkopolskiego grała bardzo dobrze i nie dziwi mnie wcale, że będą grać w barażach.
Z którego spotkania jesteś najbardziej zadowolony? Z Koroną w Kielcach?
- Lepiej grało mi się w Remes Pucharze Polski z PGE GKS Bełchatów. Wydaje mi się, że to był dla mnie taki przełomowy mecz w Stali.
A spotkanie ligowe?
- Z Turem Turek. Na ich terenie.
Co teraz? Zostajesz w Stali? Odchodzisz?
- Nie wiem. Szczerze powiedziawszy to nie ode mnie to zależy. Jestem wypożyczony z Cracovii Kraków, mam jeszcze rok kontraktu w tym klubie. Teraz wracam do Krakowa i nie wiem co dalej. Będę rozmawiał z moim menadżerem, on będzie rozmawiał na temat mojej przyszłości. Jeżeli nie uda się w Cracovii to trzeba będzie znaleźć coś innego.
Priorytetem jest dla ciebie gra w zespole z Krakowa?
- Nie podchodzę tak do tego, że priorytetem jest dla mnie Cracovia. Jeżeli mam być w Krakowie i tam nie grać czy siedzieć większość spotkań na ławce rezerwowych i nie być nawet zmiennikiem to to nie ma sensu. Lepiej grać ten poziom niżej, ale regularnie. Tutaj też jest naprawdę duża szansa pokazania się i wybicia się do ekstraklasy. Niekoniecznie musi to być Cracovia Kraków.
A jeżeli pojawiłaby się oferta ze Stalowej Woli, to...
- Na pewno ją rozpatrzę.
Ceniłbyś ją wyżej z racji chociażby tego, że spędziłeś w Stalowej Woli już rok?
- Podszedłbym do niej na pewno z większym zaangażowaniem niż do jakichś innych.