Konflikt Hatema Ben Arfy i Unaia Emery'ego rozpoczął się w czasie, gdy obaj pracowali dla Paris Saint-Germain. Piłkarz dwuletniego pobytu w stolicy Francji nie może miło wspominać. Przez ponad rok był odstawiony od składu i trenował indywidualnie. Wtedy to właśnie Emery był szkoleniowcem paryskiego klubu i bez żalu zrezygnował z Ben Afry.
W czwartek obaj spotkali się podczas meczu Stade Rennais - Arsenal FC. Kanonierzy rozpoczęli mecz od szybko strzelonej bramki, ale ostatecznie przegrali 1:3. To Ben Arfa miał dodatkową motywację i chciał udowodnić byłemu trenerowi, że niesłusznie z niego zrezygnował.
- Moją motywacją było zagrać solidny mecz, odnieść zwycięstwo i mieć dobrą pozycję przed rewanżem. To było w mojej głowie, ale widziałem tego samego Emery'ego, równie poruszonego jak zawsze. Kilka razy spoglądałem na niego i to mnie trochę rozśmieszyło. Nic się nie zmienił - powiedział Ben Arfa.
Piłkarz nie ukrywa, że przed meczem był pewny zwycięstwa. - Powiedziałem przed spotkaniem, że wygramy 3:1 lub 4:1. Nie udało nam się zdobyć czwartej bramki, ale moje przewidywania były słuszne. Arsenal wciąż jest faworytem, a na wyjeździe będziemy musieli zdobyć co najmniej jedną, może może dwie bramki - dodał zawodnik Stade Rennais.
ZOBACZ WIDEO "Druga połowa". Real Madryt szuka nowego trenera. "Powinni skupić się na piłkarskich wzmocnieniach"