Zwycięstwo z Łotwą ma swoje znaczenie, ale warto pamiętać jak ten mecz wyglądał naprawdę. Gdyby Arturs Karasausks wykorzystał kontrę w drugiej połowie, to gol Roberta Lewandowskiego mógł być trafieniem jedynie wyrównującym. Albo w ogóle by go nie było, bo zdenerwowanie naszej reprezentacji rosło z każdą chwilą. Nic nam nie szło. Po ośmiu miesiącach pracy z kadrą Jerzemu Brzęczkowi udało się zbudować reprezentację piłkarzy niepewnych.
Mamy na początek eliminacji dwa zwycięstwa i sześć punktów. To dobrze. Ale też mamy mnóstwo niepokoju. A to już niedobrze. Mam poczucie, że jesteśmy z naszą reprezentacją w nieprawidłowym miejscu. Pobłądziliśmy, wsiedliśmy do niewłaściwego autobusu. Pomyliśmy linię, numer wozu, a nawet kierunek, w jakim zmierzamy. I ten facet za kierownicą też nie wygląda zbyt pewnie.
Po meczu z Łotwą nawet Zbigniew Boniek przestał siać propagandę sukcesu, co próbował robić jeszcze po spotkaniu z Austrią. Nie trzeba wielkiego fachowca, żeby wyrazić zdumienie, że zawodnicy Bayernu Monachium, AC Milan, Napoli, Juventusu czy Monaco nie mogą sobie poradzić z chłopakami z Podbeskidzia, Arki czy Termaliki Bruk-Bet Nieciecza. Coś tu nie gra, prawda? Plan był prosty: dobrą dyspozycję z klubów przenieść na reprezentację. I co? No się nie udało.
Michał Kołodziejczyk: Wrócił Kapitan, cały na biało - CZYTAJ WIĘCEJ.
ZOBACZ WIDEO Glik po meczu z Łotwą. "Mamy nad czym pracować. Takich meczów będzie więcej"
Znów w reprezentacji budujemy wszystko od nowa, powolutku podnosimy się z kolan, na które rzuciła nas Liga Narodów i mundial w Rosji. A tak być nie powinno. Jerzy Brzęczek nie dostał po Adamie Nawałce kadry w ruinie, nie musiał odbudowywać jej z gruzów. A znów zaczynamy od początku, np. od budowania pewności siebie. Wańka-wstańka. A przecież ta drużyna przeszła jak burza eliminacje do mundialu, eliminacje do Euro 2016 i miała znakomity turniej we Francji. Mocną pozycję już sobie wypracowała, nie może się bać Austrii czy - jeszcze gorzej - mizernej Łotwy!
Z tej "biednej" grupy eliminacyjnej, jaką wylosowaliśmy, awansują na turniej aż dwa zespoły. Warto pamiętać, że w mistrzostwach w 2020 zagrają aż 24 drużyny, czyli... kto tylko żyw i kto umie prosto kopnąć piłkę. Połowa kontynentu! Mało tego, dzięki wysokiemu rankingowi wypracowanemu za czasów Nawałki, mamy także rezerwową ścieżkę awansu z Ligi Narodów. No słowem jest to turniej, do którego nie da się z taką drużyną jak Polska nie awansować. Dlatego teraz warto budować drużynę, która odegra istotną rolę na turnieju finałowym.
Taką, która zdominuje rywala, która go stłamsi, przyciśnie i wygra dzięki swojej jakości. Bo Brzęczek dostał do gry zespół z ogromnymi możliwościami i z wykorzystania tego właśnie potencjału będziemy go rozliczać. Nie z wymęczonych zwycięstw z Łotwą.
W niedzielę, znów - tak jak w Wiedniu - fatalnie zaczęliśmy mecz. Jakby zabrakło koncentracji, wiedzy, świadomości zadania. Kika obrazków. W jednej z pierwszych akcji na bramkę rypnął jak z armaty Gutkovskis. Facet ruszył na gazie ze środka pola, a Krychowiak go gonił, gonił i... nie dogonił. Czemu nie faulował rywala w środku pola, gdy groźna akcja była dopiero w zarodku? Od czego jest do diabła defensywny pomocnik? Po chwili poszli Łotysze z drugą kontrą, która skończyła się faulem i groźnym uderzeniem Rakelsa. Niedługo później Arkadiusz Reca został minięty dryblingiem z "siatą", gdy rywal puścił mu piłkę między nogami…
Warto pamiętać, że tyle kłopotu narobili nam rywale, którzy nie mieli piłkarskiej jakości, a jedynie chęci i prostą receptę: piłka do przodu i walka. Ale byli przy tym skoncentrowani i zdeterminowani. Jakby przyjechali na "targ niewolników" z przekonaniem, że można się dobrze pokazać i znaleźć w Polsce dobrą robotę. I to nie w Legii czy Lechu, tylko w 1. lidze. Ta armia przeciętniaków przycisnęła nas na początku meczu jak ciężka, stoczniowa prasa.
Kłopoty sprawiała nam drużyna, w której jeden z zawodników - gdy ruszył do piłki - to biegł tak wolno jakby stał. - Widzę, że ten piłkarz ma nie tylko kłopoty z bieganiem, ale nawet z koordynacją ruchową - komentował w Polsacie Artur Wichniarek, wyraźnie zaniepokojony stanem fizycznym jednego z Łotyszy.
Jan Tomaszewski: Brzęczek to marionetka w rękach dziennikarzy - CZYTAJ WIĘCEJ.
Widać, że obecna reprezentacja Polski nie ma żadnej pewności siebie. Nerwowość, złe przyjęcia piłki, fatalne decyzje... Taki Grzegorz Krychowiak ma jedno: mocne, długie podanie. Ale już technika użytkowa - dramat! Gdy on przyjmuje piłkę, to ojcowie zasłaniają synom oczy, żeby się dzieci źle nie nauczyły.
Jak się gra z Łotwą, która w dostała 3:1 od Macedonii Północnej, a w Lidze Narodów nie była w stanie wygrać ani jednego meczu (nawet z Andorą) - to czego się można było spodziewać? Festiwalu bramkowego Polaków i pogromu rywali na Narodowym. I dobrego stylu gry. Tymczasem ludziom na trybunach co chwila robiło się gorąco. Niestety, po akcjach Łotyszy.
Mając w składzie Szczęsnego, Glika, Zielińskiego, Milika, Piątka, Lewandowskiego czy Grosickiego nie możemy się podniecać zwycięstwami w grupie ze słabeuszami. My te eliminacje musimy przejść na luzie, i od razu patrzeć w przyszłość. I to wcale nieodległą. Za trochę więcej niż rok powinniśmy się szykować do turnieju finałowego. Cieszmy się zatem ze zwycięstw z Austrią i Łotwą, ale odważnie patrzmy na zadanie na miarę tej reprezentacji. Ale tak naprawdę odważnie.
Bo czy Jerzy Brzęczek pokazał odwagę decydując, że w meczu z Łotwą nie zagra w środku pola Szymon Żurkowski, jeden z najzdolniejszych polskich piłkarzy młodego pokolenia? Żurkowski przesiedział mecz z Austrią na trybunach, z Łotwą też na trybunach i pojechał na mecz młodzieżówki, która przygotowuje się do meczu z Serbią.
Dziwna to decyzja, skoro przyszłością kadry jest Żurkowski, a nie Grzegorz Krychowiak, o którym - od jakiegoś czasu - wiemy co zagra. Wiemy, niestety. A Żurkowski będzie w reprezentacji Polski nawet gdy nie będzie w niej już Brzęczka. Co ryzykowałby selekcjoner dając grać Żurkowskiemu z Łotwą, outsiderem europejskiego futbolu?
Lęk nie jest dobrym doradcą. W reprezentacji potrzebna jest konkurencja, walka o miejsce w składzie. Taki Krychowiak musi czuć rywalizację, musi skład sobie dopiero wywalczyć z starciu z "młodym gniewnym" Żurkowskim. To samo dotyczy np. Piotra Zielińskiego i Sebastiana Szymańskiego z Legii. Niech konkurują, tzw. starych trzeba wyrwać ze strefy komfortu. Jesteś dobry, to grasz. Masz słabszy moment, to jest w drużynie "młody", który cię zastąpi. Ale najpierw trzeba tym młodym dać poczucie, że w ogóle mogą aspirować, że mają realne szansę na wygryzienie starszych kolegów.
Niestety marcowe mecze i odsyłanie Żurkowskiego na trybuny nie były tego przykładem.
Dariusz Tuzimek
Futbolfejs.pl
Przecież to nie jest trudne. Weźmy na przykład atak pozycyjny. Anglicy mają b Czytaj całość