El. ME 2020. Dariusz Tuzimek: Polska - reprezentacja piłkarzy niepewnych (komentarz)

Reprezentacja Polski nie ma żadnej pewności siebie. Nerwowość, fatalne decyzje. Gdy taki Grzegorz Krychowiak przyjmuje piłkę, to ojcowie zasłaniają synom oczy, żeby się dzieci źle nie nauczyły - pisze nasz felietonista Dariusz Tuzimek.

Dariusz Tuzimek
Dariusz Tuzimek
Grzegorz Krychowiak Newspix / RADOSLAW JOZWIAK / CYFRASPORT / Na zdjęciu: Grzegorz Krychowiak
Zwycięstwo z Łotwą ma swoje znaczenie, ale warto pamiętać jak ten mecz wyglądał naprawdę. Gdyby Arturs Karasausks wykorzystał kontrę w drugiej połowie, to gol Roberta Lewandowskiego mógł być trafieniem jedynie wyrównującym. Albo w ogóle by go nie było, bo zdenerwowanie naszej reprezentacji rosło z każdą chwilą. Nic nam nie szło. Po ośmiu miesiącach pracy z kadrą Jerzemu Brzęczkowi udało się zbudować reprezentację piłkarzy niepewnych.

Mamy na początek eliminacji dwa zwycięstwa i sześć punktów. To dobrze. Ale też mamy mnóstwo niepokoju. A to już niedobrze. Mam poczucie, że jesteśmy z naszą reprezentacją w nieprawidłowym miejscu. Pobłądziliśmy, wsiedliśmy do niewłaściwego autobusu. Pomyliśmy linię, numer wozu, a nawet kierunek, w jakim zmierzamy. I ten facet za kierownicą też nie wygląda zbyt pewnie.

Po meczu z Łotwą nawet Zbigniew Boniek przestał siać propagandę sukcesu, co próbował robić jeszcze po spotkaniu z Austrią. Nie trzeba wielkiego fachowca, żeby wyrazić zdumienie, że zawodnicy Bayernu Monachium, AC Milan, Napoli, Juventusu czy Monaco nie mogą sobie poradzić z chłopakami z Podbeskidzia, Arki czy Termaliki Bruk-Bet Nieciecza. Coś tu nie gra, prawda? Plan był prosty: dobrą dyspozycję z klubów przenieść na reprezentację. I co? No się nie udało.

Michał Kołodziejczyk: Wrócił Kapitan, cały na biało - CZYTAJ WIĘCEJ.

ZOBACZ WIDEO Glik po meczu z Łotwą. "Mamy nad czym pracować. Takich meczów będzie więcej"

Znów w reprezentacji budujemy wszystko od nowa, powolutku podnosimy się z kolan, na które rzuciła nas Liga Narodów i mundial w Rosji. A tak być nie powinno. Jerzy Brzęczek nie dostał po Adamie Nawałce kadry w ruinie, nie musiał odbudowywać jej z gruzów. A znów zaczynamy od początku, np. od budowania pewności siebie. Wańka-wstańka. A przecież ta drużyna przeszła jak burza eliminacje do mundialu, eliminacje do Euro 2016 i miała znakomity turniej we Francji. Mocną pozycję już sobie wypracowała, nie może się bać Austrii czy - jeszcze gorzej - mizernej Łotwy!

Z tej "biednej" grupy eliminacyjnej, jaką wylosowaliśmy, awansują na turniej aż dwa zespoły. Warto pamiętać, że w mistrzostwach w 2020 zagrają aż 24 drużyny, czyli... kto tylko żyw i kto umie prosto kopnąć piłkę. Połowa kontynentu! Mało tego, dzięki wysokiemu rankingowi wypracowanemu za czasów Nawałki, mamy także rezerwową ścieżkę awansu z Ligi Narodów. No słowem jest to turniej, do którego nie da się z taką drużyną jak Polska nie awansować. Dlatego teraz warto budować drużynę, która odegra istotną rolę na turnieju finałowym.

Taką, która zdominuje rywala, która go stłamsi, przyciśnie i wygra dzięki swojej jakości. Bo Brzęczek dostał do gry zespół z ogromnymi możliwościami i z wykorzystania tego właśnie potencjału będziemy go rozliczać. Nie z wymęczonych zwycięstw z Łotwą.

W niedzielę, znów - tak jak w Wiedniu - fatalnie zaczęliśmy mecz. Jakby zabrakło koncentracji, wiedzy, świadomości zadania. Kika obrazków. W jednej z pierwszych akcji na bramkę rypnął jak z armaty Gutkovskis. Facet ruszył na gazie ze środka pola, a Krychowiak go gonił, gonił i...  nie dogonił. Czemu nie faulował rywala w środku pola, gdy groźna akcja była dopiero w zarodku? Od czego jest do diabła defensywny pomocnik? Po chwili poszli Łotysze z drugą kontrą, która skończyła się faulem i groźnym uderzeniem Rakelsa. Niedługo później Arkadiusz Reca został minięty dryblingiem z "siatą", gdy rywal puścił mu piłkę między nogami…

Warto pamiętać, że tyle kłopotu narobili nam rywale, którzy nie mieli piłkarskiej jakości, a jedynie chęci i prostą receptę: piłka do przodu i walka. Ale byli przy tym skoncentrowani i zdeterminowani. Jakby przyjechali na "targ niewolników" z przekonaniem, że można się dobrze pokazać i znaleźć w Polsce dobrą robotę. I to nie w Legii czy Lechu, tylko w 1. lidze. Ta armia przeciętniaków przycisnęła nas na początku meczu jak ciężka, stoczniowa prasa.

Kłopoty sprawiała nam drużyna, w której jeden z zawodników - gdy ruszył do piłki - to biegł tak wolno jakby stał.  - Widzę, że ten piłkarz ma nie tylko kłopoty z bieganiem, ale nawet z koordynacją ruchową - komentował w Polsacie Artur Wichniarek, wyraźnie zaniepokojony stanem fizycznym jednego z Łotyszy.

Jan Tomaszewski: Brzęczek to marionetka w rękach dziennikarzy - CZYTAJ WIĘCEJ.

Widać, że obecna reprezentacja Polski nie ma żadnej pewności siebie. Nerwowość, złe przyjęcia piłki, fatalne decyzje... Taki Grzegorz Krychowiak ma jedno: mocne, długie podanie. Ale już technika użytkowa - dramat! Gdy on przyjmuje piłkę, to ojcowie zasłaniają synom oczy, żeby się dzieci źle nie nauczyły.

Jak się gra z Łotwą, która w dostała 3:1 od Macedonii Północnej, a w Lidze Narodów nie była w stanie wygrać ani jednego meczu (nawet z Andorą) - to czego się można było spodziewać? Festiwalu bramkowego Polaków i pogromu rywali na Narodowym. I dobrego stylu gry. Tymczasem ludziom na trybunach co chwila robiło się gorąco. Niestety, po akcjach Łotyszy.

Mając w składzie Szczęsnego, Glika, Zielińskiego, Milika, Piątka, Lewandowskiego czy Grosickiego nie możemy się podniecać zwycięstwami w grupie ze słabeuszami. My te eliminacje musimy przejść na luzie, i od razu patrzeć w przyszłość. I to wcale nieodległą. Za trochę więcej niż rok powinniśmy się szykować do turnieju finałowego. Cieszmy się zatem ze zwycięstw z Austrią i Łotwą, ale odważnie patrzmy na zadanie na miarę tej reprezentacji. Ale tak naprawdę odważnie.

Bo czy Jerzy Brzęczek pokazał odwagę decydując, że w meczu z Łotwą nie zagra w środku pola Szymon Żurkowski, jeden z najzdolniejszych polskich piłkarzy młodego pokolenia? Żurkowski przesiedział mecz z Austrią na trybunach, z Łotwą też na trybunach i pojechał na mecz młodzieżówki, która przygotowuje się do meczu z Serbią.

Dziwna to decyzja, skoro przyszłością kadry jest Żurkowski, a nie Grzegorz Krychowiak, o którym - od jakiegoś czasu - wiemy co zagra. Wiemy, niestety. A Żurkowski będzie w reprezentacji Polski nawet gdy nie będzie w niej już Brzęczka. Co ryzykowałby selekcjoner dając grać Żurkowskiemu z Łotwą, outsiderem europejskiego futbolu?

Lęk nie jest dobrym doradcą. W reprezentacji potrzebna jest konkurencja, walka o miejsce w składzie. Taki Krychowiak musi czuć rywalizację, musi skład sobie dopiero wywalczyć z starciu z "młodym gniewnym" Żurkowskim. To samo dotyczy np. Piotra Zielińskiego i Sebastiana Szymańskiego z Legii. Niech konkurują, tzw. starych trzeba wyrwać ze strefy komfortu. Jesteś dobry, to grasz. Masz słabszy moment, to jest w drużynie "młody", który cię zastąpi. Ale najpierw trzeba tym młodym dać poczucie, że w ogóle mogą aspirować, że mają realne szansę na wygryzienie starszych kolegów.

Niestety marcowe mecze i odsyłanie Żurkowskiego na trybuny nie były tego przykładem.

Dariusz Tuzimek
Futbolfejs.pl

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×