Poza boiskiem Michał Probierz wręczał Henningowi Bergowi rozmówki polsko-norweskie, a na murawie dominowały ostra gra, przepychanki, czerwone kartki, czy kontrowersje: niepodyktowane karne lub wątpliwe jedenastki. Tak jak w maju 2015 roku, kiedy gola z rzutu karnego w 90. minucie strzelił Orlando Sa, a Probierz eksplodował. Awantura po spotkaniu była ogromna, trener pokłócił się z Bergiem, swojemu bramkarzowi kazał "spier...ć do szatni", a kilka jego cytatów z konferencji prasowej przeszło do historii.
- To nam należał się karny, a ręka w naszej szesnastce była przypadkowa. Trzeba zastanowić się nad sensem polskiej piłki. W pierwszej chwili pomyślałem nawet o rezygnacji z trenowania i zajęciu się menedżerką. Przyjadę do domu, pier...ę whisky, bo co mi zostało - grzmiał po porażce z Legią w sezonie 2014-15. A Michał Pazdan, wtedy zawodnik Jagi, pierwszy raz od dawna użył Twittera. Napisał: "mecz z Legia wywołał na mnie negatywne wrażenie. Tak negatywne, że aż mi gil w nosie stanął" - piłkarz skrytykował w ten sposób sędziego Pawła Gila, który podyktował karnego.
W tamtym okresie Legia regularnie ogrywała Jagiellonię i to wysoko, strzelając po trzy, cztery gole. Ale coś w drużynie z Warszawy się zacięło i trwa to do dziś (Legia nie może pokonać Jagiellonii od listopada 2016 roku). Zaczęło się od spotkania w Białymstoku, gdy Jacek Góralski pilnował Vadisa Odjidja-Ofoe (maj 2017 r.). Był to pojedynek przecinaka z najbardziej kreatywnym zawodnikiem ligi, ale fizycznie grający Góralski całkowicie obrzydził życie Belgowi. Jak bulterier uczepił się nogawki rywala, szarpał zębami i nie puścił piłkarza Legii przez 87 minut. Góralski mógłby za nim biegać pewnie dwa razy dłużej, ale wtedy Vadis dostał drugą żółtą kartkę i wyleciał z boiska, a Jaga zremisowała 0:0, co zostało odebrane jako sukces.
Serie A: gol Krzysztofa Piątka. AC Milan stracił punkty
[color=black]ZOBACZ WIDEO Andrew Cole: Bratanek dał mi szansę żyć
[/color]
Drużyna z Białegostoku w końcu nauczyła się rywala i w kolejnych meczach nie przegrała z nim ani razu (trzy remisy, dwa zwycięstwa). Co lepsze, w tych wszystkich spotkaniach straciła tylko jednego gola. W rundzie jesiennej trwającego sezonu w Białymstoku było 1:1 i to Legia uratowała punkt po golu Sandro Kulenovicia. Przed kamerami "Canal Plus" nie wytrzymał po spotkaniu Bartosz Kwiecień i niezbyt przychylnie wypowiedział się o pracy arbitra. - To jest jawne dymanie. Faulu nie było, a my straciliśmy bramkę i punkty - przyznał.
Ostatnie starcie zespołów w Warszawie (luty 2018 r.) to dla kibiców ze stolicy duża trauma. Jagiellonia przyjechała jak po swoje i gospodarze przegrali 0:2 kończąc spotkanie w dziewiątkę po dwóch czerwonych kartkach Domagoja Antolicia i Marko Vesovicia. Dodatkowo Antolić za brutalne wejście w staw skokowy Przemysława Frankowskiego został zawieszony przez Komisję Ligi na trzy kolejne spotkania.
W środę nie może być inaczej - na boisku w Warszawie musi się palić. W Legii doszło do kolejnego zwolnienia szkoleniowca, pożar w klubie ma ugasić duet tymczasowych trenerów: Aleksandar Vuković i Marek Saganowski, a wobec remisu Lechii z Arką aktualny mistrz Polski może środowym zwycięstwem zmniejszyć stratę do pierwszego miejsca do trzech punktów.
Wesoło nie jest również w Jagiellonii. Coraz głośniej mówi się, że dni trenera Ireneusza Mamrota są policzone. Szkoleniowiec, który wywalczył w poprzednim sezonie wicemistrzostwo Polski, jest w półfinale Pucharu Polski (mecz z Miedzią Legnica) i dalej ma szansę skończyć obecne rozgrywki na podium ekstraklasy, wpadł z drużyną w kryzys, a w naszej lidze oznacza to zazwyczaj jedno: zwolnienie. Równie blisko, co pucharów, jest drugiej ósemki ligi, a Jagiellonia z pięciu ostatnich meczów nie wygrała żadnego, przegrywając trzy.
Początek środowego spotkania o godzinie 20.30.
Piotr Stokowiec stanął w obronie trenera Arki Gdynia. "To wielki skandal"