Brakowało naprawdę niewiele, na szczęście przytomność umysłu zachował Wojciech Szczęsny, w porę ich rozdzielił i uratował sytuację. Chwilę wcześniej Mario Mandzukić celowo kopnął podnoszącego się z murawy Alessio Romagnoliego. Do Chorwata ruszył Krzysztof Piątek, obaj napastnicy weszli w kontakt, coś tam sobie powiedzieli. Szczęsny szybko odciągnął kolegę z reprezentacji Polski, Mandzukić mierzył Piątka wzrokiem, jakby chciał go tymi oczami zabić.
Napastnik Juventusu Turyn to typowy boiskowy twardziel. Ma trudny charakter, nie zawsze gra fair. Kiedyś w meczu Ligi Mistrzów starł się z Robertem Lewandowskim, napastnicy skoczyli do siebie jak koguty. - On już tak gra - mówił Polak. Z drugiej strony 32-letni Mandzukić jest zawodnikiem, którego naprawdę trudno złamać. W półfinale MŚ w Rosji angielski bramkarz Jordan Pickford w dogrywce staranował Chorwata, wbił mu się korkami w kolano. Mandzukić zwijał się z bólu, wydawało się że nie dokończy meczu. Snajper jednak dał radę, pozbierał się i kilka minut później strzelił zwycięskiego gola i wprowadził Chorwatów do finału.
Mario Mandzukić walkę ma we krwi - CZYTAJ TUTAJ sylwetkę piłkarza.
- Mario ma u nas ksywę đilkoš, czyli taki wiejski zakapior, nerwowy dzieciak, który zawsze wpada w kłopoty - mówi nam Juraj Vrdoljak, dziennikarz z Chorwacji. I dodaje: - Dał mu ją trener Miroslav Blażević, bo Mandzukić zawsze był na boisku zadziorny, nigdy nie bał się stanąć oko w oko z rywalem, bez względu na okazję. Nazywają go tak w Slawonii - regionie z którego pochodzi. Choć on sam tego przezwiska nie lubi.
W ojczyźnie jest uwielbiany. Właśnie za ten charakter - też ukształtowany przez wojnę i rodzinną ucieczkę. Nigdy nie był śmieszkiem, nie robił sobie żartów przy byle okazji. Jest taki filmik nagrany przez Patrice'a Evrę w samolocie, gdy Juventus leciał na mecz. Francuz nazwał tam Chorwata "Panem Nic Dobrego", próbował sprowokować go do żartów. I Mandzukić powiedział. "Tak, kocham ten sport… Ale nic dobrego".
Juraj Vrdoljak: - Scena jest idealnym obrazem Mario. Zawsze gburowaty, w złym humorze, zawsze nic dobrego. Ale to też prawdziwy wojownik, ludzie w Chorwacji go kochają. Jest takim romantycznym zawodnikiem ze starych czasów, który zawsze całym sobą oddaje się drużynie. Felix Magath powiedział kiedyś o nim, że jest "zwierzęciem w klatce, którego nie można oswoić. Ale też piłkarzem, który w tym samym czasie mógłby zagrać w dwóch meczach i mieć tyle samo energii".
Krzysztof Piątek - urodzony, żeby strzelać - CZYTAJ NASZ REPORTAŻ.
Mandzukić był swego czasu napastnikiem Bayernu Monachium, W 2013 roku wygrał z klubem Ligę Mistrzów, zespół prowadził wtedy Jupp Heynckes. Odszedł, bo nie potrafił dogadać się z kolejnym szkoleniowcem Pepem Guardiolą. Jednym z powodów rozstania z Chorwatem był też Robert Lewandowski. Hiszpański trener wyżej cenił naszego piłkarza, było pewne że Bayern pozbędzie się "Super Mario", gdy ogłosił transfer reprezentanta Polski.
Mandzukić odszedł na sezon do Atletico Madryt, w 2015 trafił do Juventusu, w którym gra do dzisiaj. W czwartek podpisał nowy kontrakt do 2021 roku - CZYTAJ WIĘCEJ. W 160 meczach strzelił 43 gole. W reprezentacji Chorwacji wystąpił 89 razy. Po mundialu w Rosji zrezygnował z występów w drużynie narodowej.
ZOBACZ WIDEO Starcie Mandzukicia z Piątkiem! Musiał ich rozdzielać Szczęsny! [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]