Liga Mistrzów 2019. Juventus - Ajax. Dlaczego kochamy Ajax Amsterdam

Wydawało się, że wszystko w piłce już widziano. Tymczasem Ajax Amsterdam w meczach z Realem i Juventusem pokazał piłkę z innego wymiaru, Ofensywną, świeżą, spektakularną. Największe gwiazdy futbolu, włącznie z Ronaldo, mogły tylko podziwiać.

Marek Wawrzynowski
Marek Wawrzynowski
radość piłkarzy Ajaksu Amsterdam Getty Images / Nicolò Campo/LightRocket / Na zdjęciu: radość piłkarzy Ajaksu Amsterdam
Gdy Cristiano Ronaldo strzelił bramkę na 1:0 dla Juventusu, wiele osób pewnie spuściło głowy. Znowu ci nudni Włosi z ich niszczycielskim futbolem... Ale Ajax Amsterdam nie zamierzał tak łatwo kończyć przygody w tegoroczną edycją Ligi Mistrzów. Ajax nie tylko szybko wyrównał, ale z czasem zupełnie zdominował spotkanie. W końcówce Juventus przegrywając 1:2 nie był w stanie podjąć walki. Zawodnicy Ajaksu paraliżowali każdy ruch przeciwnika. Po końcowym gwizdku francuskiego sędziego Turpina chyba większość kibiców w Europie odetchnęła z ulgą.

Stronnicze? Pewnie tak, ale chyba trudno chyba znaleźć drugą drużynę w Europie, której tak wielu kibiców życzyłoby sukcesu jak Ajaksowi. Zmiany, które zaszły w europejskiej piłce nożnej, doprowadziły do śmierci romantyzmu. Drużyna z Amsterdamu przywraca wiarę w piłkę.

Oczywiście nie jest to taki kopciuszek z bajki. Ajax nie jest biedną dziewczynką służącą swojej macosze i złym przyrodnim siostrom, raczej córką bogatego handlowca, która chce popełnić nieznaczny mezalians żeniąc się z miliarderem. Ale to wciąż zjawisko, na które Europa czeka.

ZOBACZ WIDEO "Druga połowa". Lechia kolejny raz zawiedzie w końcówce sezonu? "Wydaje mi się, że są mądrzejsi niż dwa, trzy lata temu"

To trzecie tak spektakularne wcielenie Ajaksu. Pierwsze miało miejsce w latach 70. Drużyna kierowana przez Rinusa Michelsa z ławki i Johana Cruyffa z boiska wygrała trzy kolejne tytuły najlepszej drużyny w Europie od 1971 do 1973 roku. Potem się rozpadła.

Kolejna wielka ekipa była w 1995 roku. Ajax Louisa van Gaala wygrał wtedy Ligę Mistrzów, a rok później był w finale rozgrywek. W tym samym czasie w Europie dochodziło do zdarzeń, które kompletnie odmieniły klubową piłkę.

Zobaczmy, jak kształtował się układ europejskiego futbolu od sezonu 1996-97 na podstawie liczby półfinalistów Ligi Mistrzów.

Półfinał Finał Wygrana
Hiszpania 30 15 11
Anglia 22 10 4
Niemcy 15 8 3
Włochy 13 9 3
Francja 4 1 -
Holandia 2 - -
Portugalia 1 1 1
Ukraina 1 - -

W dużym skrócie można powiedzieć, że cztery kraje całkowicie zdominowały europejskie rozgrywki. Wcześniej mogliśmy liczyć. Puchar Mistrzów wygrywały - rzadko, ale zawsze - takie kluby jak Celtic Glasgow, FCSB Bukareszt czy Crvena Zvezda Belgrad. W finałach oglądaliśmy Partizan Belgrad, Panathinaikos, Malmoe FF, Club Brugge czy też ponownie Celtic i Steauę, tym razem w roli przegranych. O półfinałach nawet nie ma co mówić, przecież nawet przeciętno-słaba Polska miała dwie drużyny w tej fazie rozgrywek, konkretnie Legię Warszawa i Widzewa Łódź.

Z czasem jednak bogaci stali się bogatsi, a lokalne potęgi mogły liczyć co najwyżej na oglądanie ciastka przez szybę. Wielkie kontrakty telewizyjne, prawo Bosmana, swobodny przepływ pracowników wewnątrz krajów Unii Europejskiej, w końcu rozrastająca się Liga Mistrzów, która powoduje wycinanie mistrzów z biedniejszych krajów w miarę wczesnych fazach. To powodowało mocniejsze bicie serca każdorazowe pojawienie się w pobliżu finału drużyny z ligi nie zaliczanej to czołowej piątki.W tym roku jest to Ajax. Oczywiście to ledwie substytut kopciuszka, bo przecież sześciokrotny finalista Pucharu Mistrzów i Ligi Mistrzów oraz jej czterokrotny triumfator.

Wielki futbol zamyka drzwi przed polskim piłkarzem

Ale oczywiście sprawa Ajaksu to coś więcej. Ajax to wzór dla klubów z całego świata jeśli chodzi o kształcenie młodych zawodników, ale też o styl gry. Kiedyś miałem okazję rozmawiać z Ronaldem De Boerem. Powiedział: - Pojechaliśmy na turniej do Włoch. Nasi chłopcy byli świetni technicznie, dryblowali, kiwali. A ich rówieśnicy z Juventusu ustawiali formacje w defensywie, robili rzeczy taktycznie dla młodych Holendrów nie od ogarnięcia. I wygrali.

Pewne podobieństwa zostały poza tym, że Holendrzy są mądrzejsi taktycznie. Jednak oglądamy ich dla ich wirtuozerii. Takich zawodników szkolą i takich szukają. Trzeci Wielki Ajax - o ile nie jest to na wyrost - ma to samo, co poprzednie. Gra piłkę, w której zakochała się Europa. David Neres czy Hakim Ziyech pokazują poziom wyszkolenia technicznego, który robi wrażenie na każdym na świecie. Matthijs de Ligt, Donny van de Beek i Frenkie De Jong wydają się być piłkarzami wyszkolonymi idealnie, jakby wyszli z fabryki. Zresztą trzeci po sezonie będzie w Barcelonie a pierwszy być może do niego dołączy. Dusan Tadić potrafi rzeczy, o którego go nie podejrzewano. Serb idealnie wpasował się w drużynę. W klasyfikacji kanadyjskiej ma 6 goli i 4 asysty, lepszy jest tylko Leo Messi.

Oczywiście, żeby sukces był możliwy, Ajax musiał odpuścić swoją twardą politykę "nietworzenia kominów płacowych". Do klubu dołączyli piłkarze tacy jak Danny Blind czy wspomniany Tadić, którzy kosztowali łącznie ponad 27 milionów euro. Wcześnie takich transferów nie robiono. Teraz uznano, że to niezbędne, by zrobić wynik. Oczywiście warto zaznaczyć, że Ajax miał pieniądze bo zarobił na transferach. w poprzednich dwóch oknach na czysto 100 milionów euro.

Ważne jest to, że Ajax nie kładzie się przed największymi. W fazie grupowej zespół Erika Ten Haga dwukrotnie remisował z Bayernem Monachium. I dwukrotnie był zespołem co najmniej równym. Oczywiście do legendy przejdzie mecz rewanżowy w 1/8 finału z Realem Madryt. Dla wielu obserwatorów przegrana w pierwszym spotkaniu 1:2 była niesprawiedliwa. To co wydarzyło się na Santago Bernabeu będzie odtwarzane przez dekady. 4:1 na stadionie największego klubu świata, czy czym każda bramka czy akcja bramkowa graniczyła z arcydziełem. A potem były mecze z Juventusem. A Amsterdamie Juve po prostu chciało przeżyć, doznać jak najmniejszych obrażeń. W Turynie Stara Dama zagrała znacznie lepiej, ale to było zdecydowanie za mało na Ajax. Bo najlepszy klub z Holandii nie jest już sensacją rozgrywek. Jest po prostu lepszy. Wychodzi po swoje. Nie boi się wielkich nazw. To "wielkie nazwy" się boją.

W sumie w sześciu spotkaniach z potentatami z Monachium, Madrytu i Turynu Ajax strzelił dwanaście bramek, stracił dziewięć. Ciekawa jest statystyka strzałów w tych meczach. 98:81 na korzyść Ajaksu, w tym w strzałach celnych 40:30. W czasach, gdy polski kibic ogląda Lecha Poznań, który nie potrafi oddać celnego strzału w meczu z Koroną Kielce, taka gra musi powodować budzić podziw. I budzi.

Polska Ekstraklasa na peryferiach Europy

Szkoda tylko, że Ajax raczej wielkim klubem, na miarę swojej przeszłości, nie będzie. Może odnieść sukces, wracać od czasu do czasu, ale raczej nie ma szansy zadomowić się na stałe w europejskiej czołówce, być stałą przeciwwagą dla potentatów. Dla młodych zawodników klub jest trampoliną. Wchodzą do drużyny, grają tu dwa, trzy lata i odchodzą do potentatów. Tak będzie i teraz. Frenkie De Jong już podpisał umowę z Barceloną, być może jego śladem podąży De Ligt, Ziyecha chce kilka klubów, m.in. Bayern. I to pewnie nie wszystko. Tego się już nie zmieni, ale warto żyć chwilą.

Jak daleko Ajax zajdzie w tej edycji Ligi Mistrzów?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×