Od zadymiarza do rekina biznesu - historia Pawła M. ps. "Misiek", najsłynniejszego polskiego chuligana

Maciej Kmita
Maciej Kmita
M. oczywiście wraca na trybuny i staje się absolutnym liderem bojówki "Sharks". Kilka miesięcy po odsiedzeniu wyroku bierze udział w ustawkach koło Wadowic i pod hotelem Europejskim w centrum Krakowa. Buduje wokół siebie armię wiernych żołnierzy. Kiedy policja znajduje w jego samochodzie narkotyki, do ich posiadania przyznaje się jeden z jego podwładnych.

Zaczyna rozszerzać działalność na inne obszary. W 2011 roku zostaje zatrzymany pod zarzutem posługiwania się podrobionym dowodem osobistym i oszustw na szkodę wypożyczalni samochodów. Obciąża go jeden z podejrzanych, ale w czerwcu 2013 roku postępowanie zostanie umorzone, bo obciążający M. wycofa zeznania, twierdząc, że się pomylił.

Panamerą po maczety

We wrześniu 2013 roku M. wraz ze swoją prawą ręką Grzegorzem Z. ps. "Zielak" i Tomaszem P. zostaje zatrzymany za kradzież maczet z Leroy Merlin w Modlniczce pod Krakowem. "Zielak" ma już na koncie wyroki za narkotyki, a P. jest po odsiadce za zabójstwo kibica Arki Gdynia we Wrocławiu (2003).

Podjeżdżają pod market wartym kilkaset tysięcy złotych Porsche Panamera, by ukraść sprzęt ogrodniczy o wartości 441 zł. W chwili zatrzymania M. ma przy sobie w gotówce ponad cztery tysiące złotych, a w toku śledztwa wyjdzie na jaw, że dysponuje majątkiem przekraczającym pół miliona złotych. Ponadto jego firma budowlano-transportowa przynosi mu miesięczny dochód w wysokości 10 tys. zł.

Przed sądem zezna, że ukradł maczety dla żartu, ale tajemnicą poliszynela jest to, że incydent z Modlniczki miał mu zapewnić żelazne alibi na czas akcji "Sharksów" w innej części miasta. To jego standardowa metoda działania. Gdy dwa lata wcześniej w biały dzień na Kurdwanowie zamordowany został Tomasz C. ps. "Człowiek", lider bojówki Cracovii, M. akurat wypoczywał w Zakopanem i nie zapomniał udokumentować wyjazdu zdjęciami.

W sprawie "Człowieka" nie postawiono mu żadnych zarzutów, a występ w roli świadka dobrze go bawił. Na sali sądowej czuł się, jak na rekina przystało, jak ryba w wodzie. - Jak coś złego dzieje się w mieście, to winny jest "Misiek", który 15 lat temu rzucił nożem we włoskiego piłkarza - ironizował. Na pytanie o to, czy wie, kto jest przywódcą chuliganów Wisły, odparł: - Kluby mają swoje stowarzyszenia kibiców, które mają swoich prezesów i statut zatwierdzony w sądzie.

Rekin biznesu

M. przez lata kpi nie tylko z wymiaru sprawiedliwości. Z początkiem 2013 roku zakłada działalność gospodarczą pod nazwą "Squalus" (łac. "rekin"), która dziś jest zarejestrowana pod tym samym adresem co klub - przy Reymonta 22. W listopadzie 2013 roku zostaje koordynatorem nowej sekcji TS "Wisła" - "Trenuj Sporty Walki". Sekcja, której symbolem jest prężący muskuły i szczerzący kły rekin, ma w ofercie zajęcia z K1, Muay Thai, MMA i Street Fight. Kilka tygodni później M. otwiera na terenie TS "Wisła" siłownię. Przez cztery i pół roku wynajmuje obiekt za cenę trzykrotnie niższą od rynkowej.

Krakowski "Dziennik Polski" bije na alarm, że nowa sekcja to wylęgarnia chuliganów, ale władze klubu nie widzą w tym nic złego. Wręcz przeciwnie, pożyczkę na uruchomienie biznesu "Misiek" dostaje od Piotra Wawry, członka zarządu TS "Wisła". To nie pierwsza przysługa Wawry wobec M. - Porsche, którym "Misiek" wybrał się po maczety, należało właśnie do niego. Przedsięwzięcie legitymizuje też Ludwik Miętta-Mikołajewicz.

- Paweł to mój kolega. Wiem, że przez niego klub poniósł kiedyś straty. On też wie, że zrobił źle. Podejrzewam, że teraz pomaga Wiśle, bo jest jej kibicem i tak jak może chce oddać to, co jej zabrał - mówił Wawro. - Uważam, że pan Paweł odbył za swój czyn nałożoną na niego karę i nie może do końca życia być za to piętnowany. Postanowiliśmy dać mu szansę pozytywnego działania na rzecz Wisły - tłumaczył Miętta-Mikołajewicz. Ten sam, który w 1998 roku grzmiał, że dla takich jak "Misiek" nie ma miejsca przy Reymonta.

Ciesząca się dużą popularnością siłownia jest źródłem dobrego zarobku i miejscem szkolenia chuliganów, a dzięki sekcji "TSW" M. zaczyna powoli przejmować formalną kontrolę nad klubem. Zgodnie ze statutem stowarzyszenia, na 20 członków sekcji przypada jeden delegat na walne zgromadzenie. "TSW" okazuje się być najliczniejszą sekcją w klubie i w kwietniu 2015 roku wprowadza do zarządu Marzenę Sarapatę. Rok później dołącza do niej Damian D. - menedżer osławionej siłowni i prezes Stowarzyszenia Kibiców Wisły Kraków. W międzyczasie księgową w klubie zostaje konkubina "Miśka".

Pakt z faszystami Współpraca "Miśka" z TS "Wisła" i jego legalne interesy mają uwiarygodnić wersję, że M. przestępczą przeszłość ma za sobą. Narracja szybko runie jak domek z kart. Na początku 2015 roku "Misiek" wnosi do sądu pozew przeciwko "Gazecie Wyborczej", która opisała, w jaki sposób rosną jego wpływy w klubie. Przed sądem reprezentuje go Sarapata. Przyszła prezes Wisły podnosi, że "sugerowanie, że M. przejmuje władzę nad zarządem klubu" narusza jego dobre imię, a słowo "kibol" go "stygmatyzuje". Publikacja miała też "negatywnie wpłynąć na proces resocjalizacji". M. domaga się 15 tys. zł i przeprosin, ale w lipcu 2015 roku... zostaje aresztowany w Szwecji za udział w ulicznej bitwie z kibicami IFK Goeteborg, więc sprawa umiera śmiercią naturalną.
Czy inne polskie kluby poza Wisłą Kraków też są kontrolowane przez chuliganów?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×