Horacio Sala zmarł w piątkowy poranek we własnym domu, w mieście Progreso. Miał 58 lat.
To kolejna śmierć w tej rodzinie. Doszło do niej zaledwie trzy miesiące po tragedii, jaka spotkała Emiliano Salę, piłkarza występującego w europejskich klubach.
28-latek zginął w katastrofie lotniczej, gdy podróżował z Francji na Wyspy Brytyjskie, gdzie miał grać w drużynie Cardiff City, występującej w Premier League.
- Jestem zdesperowany, nie mogę w to uwierzyć - mówił Horacio Sala, gdy odnaleziono zwłoki jego syna na dnie kanału La Manche.
Śledztwo wykazało, że pilot David Ibbotson nie miał uprawnień do kierowania samolotem w nocy. Wszystko przez daltonizm, na który miał chorować.
Sala przed wylotem podpisał wstępny kontrakt z Cardiff City, wcześniej reprezentował barwy FC Nantes. Samolot lecący z Francji do Wielkiej Brytanii zniknął z radarów nad kanałem La Manche.
Podczas lotu kontaktował się właśnie ze swoim ojcem i wysyłał mu wiadomości na temat fatalnego stanu technicznego maszyny.
Władze Cardiff City zajęły stanowisko - nie zapłacą pieniędzy za Emiliano Salę