- To już kolejny mecz, w którym dyktowany jest dla naszego rywala "śliski" karny po wideoweryfikacji. Wcześniej sędzia odgwizdał jedenastkę nam, ale cofnął tę decyzję, nawet nie idąc do monitora. Przykro mi, bo w Szczecinie Robert Gumny dostał kartkę za symulowanie w sytuacji, gdy był faulowany. Tę kartkę zresztą cofnięto, a mało kto o tym mówi - ubolewa Dariusz Żuraw.
W starciu z "Miedziowymi" niedoszły rzut karny dla "Kolejorza" był związany z faulem Sasy Balicia na Tymoteuszu Klupsiu. Prowadzący zawody Piotr Lasyk zmienił jednak decyzję, bo przewinienie miało miejsce jeszcze przed linią szesnastki.
->Lech - Zagłębie. O wyniku zadecydował VAR. "Jest więcej kontrowersji, niż sprawiedliwości"
Przy wskazaniu na "wapno" dla KGHM Zagłębia takich wątpliwości już nie było, lecz pojawiły się inne. Dimitris Goutas zaliczył wprawdzie kontakt z Bartłomiejem Pawłowskim, tyle że był on raczej kosmetyczny. - Czy to spowodowało upadek zawodnika? Kwestia dyskusyjna. Szkoda, bo Goutas grał przyzwoite zawody i to pomimo długiej przerwy, jaką miał - dodał Żuraw.
ZOBACZ WIDEO "Druga połowa". Raków już w Lotto Ekstraklasie. Będzie nowa jakość w lidze czy "druga Sandecja"?
- Dotknąłem rywala, ale to nie był faul - podkreśla sam obrońca "Kolejorza", który poza tą jedną interwencją był w zasadzie bezbłędny, a mógł nawet zdobyć gola. Po jego strzale głową piłka odbiła się od poprzeczki.
Lechici ostatecznie nie utrzymali jednobramkowego prowadzenia i zremisowali z KGHM Zagłębiem 1:1. Do 4. miejsca, które gwarantuje udział w europejskich pucharach tracą teraz dwa punkty.
"Mam pytanie dotyczące obsady sędziowskiej mecNie odstawiajcie więc z Gdańsku czy Poznaniu teraz Rejtana. Nie wymyśleliście prochu. Czytaj całość