Akt I: Słowa, słowa, słowa
- Mamy kilka scenariuszy na najbliższy czas, wiele zależy od tego w jakiej sytuacji będzie klub. Chodzi mi o kondycję organizacyjną, finansową i sportową. Teraz musimy wszystko poukładać, otrzymać licencję - w marcu 2017 roku mówił nowy prezes Ruchu Chorzów Janusz Paterman. To miało być nowe otwarcie dla nowego Ruchu. Okazało się otwarciem, ale piłkarskich bram piekieł.
Sprawy potoczyły się szybko. Z pracy przy Cichej szybko zrezygnował Waldemar Fornalik. Trener, który doprowadził Niebieskich do dwóch medali mistrzostw Polski, był osobą... niezbyt pasującą nowym władzom. Działacze zrobili wiele, aby zniechęć "Waldka Kinga" do pracy przy Cichej. Na objęcie sterów pierwszej drużyny gotowy był przyjaciel nowego prezesa Krzysztof Warzycha. Świetny piłkarz, ale słaby trener w fazie finałowej ekstraklasy nie wygrał meczu. Zdarzyły się porażki 0:6 ze Śląskiem czy 0:3 z Piastem. O spadku z ligi zadecydował gol zdobyty ręką przez Rafała Siemaszkę.
ZOBACZ WIDEO Lechii Gdańsk brakuje mentalności zwycięzców. "Oddali mistrzostwo Polski we frajerski sposób"
Czytaj także: II liga: Widzew wreszcie ze zwycięstwem. Ruch przyspiesza w kierunku dna
Akt II: A na stulecie 15. gwiazdka
Ruch spadł z ligi, okazało się, że poprzedni działacze pozostawili klub z ogromnym długiem. Rok wcześniej miasto pożyczyło klubowi kilkanaście milionów i chorzowianie mieli rozpocząć "nową historię". Tak się nie stało, zadłużenie ponownie narastało. Przyszło kolejne otwarcie i kolejny niewypał. Nikt wówczas nie ostrzegł, że nowe otwarcie będzie najczarniejsze w historii i trwać będzie ponad 2 lata, bez gwarancji, że już się zakończyło. - W lidze są kluby, które mają większe zobowiązania i są w gorszej sytuacji, niż nasza. Obserwowałem w ostatnim czasie to, co dzieje się w innych klubach. Jesteśmy w stanie poradzić sobie z długami - przed dwoma laty przekonywał "złotousty" Paterman. Kibice Niebieskich słuchali i długo wierzyli w słowa wypowiadane przez osobę, która za klub miała dać się pokroić. Po oddaniu akcji przez Dariusza Smagorowicza, chorzowski restaurator wjechał na Cichą na białym rumaku i klub miał wyprowadzić na prostą. Przypomnieć należy, że "rumaki" pojawiły się na stadionie jeszcze w sezonie 2016/2017. Po ostatnim meczu w ekstraklasie kibice wbiegli na boisko, ale zostali pogonieni przez policjantów na koniach. A wspomniany Paterman opowiadał, marzył i wymyślił, że na 100-lecie Ruch sięgnie po 15. tytuł mistrza Polski. Jeśli wszystko dobrze pójdzie, to sukces będzie świętowany na przebudowywanym stadionie.
Do dnia dzisiejszego nawet przetarg na wyłonienie wykonawcy obiektu nie został ogłoszony, a 15. tytuł Ruch najwcześniej może świętować za... 4 lata. Ale po kolei. Latem przebudowana została niemal cała kadra zespołu. - Budujemy mocny zespół. Dojdą do nas zawodnicy, którzy potrafią grać w piłkę i są to zarówno krajowi gracze, którzy grali na obczyźnie, jak i obcokrajowcy. Mamy stworzoną konkretną liczbę nazwisk - ogłosił Paterman przed sezonem 2017/2018. Efekt był taki, że Ruch startujący do rozgrywek I ligi z ujemnymi pięcioma punktami, w dziesięciu kolejkach wygrał raz. Wówczas zdecydowano się zatrudnić Juan Ramona Rochę i zespół zaskoczył. Jak się okazało, tylko na miesiąc. Trzy wygrane z rzędu, potem jeszcze jedna i... koniec. Słaba końcówka rundy jesiennej szybko zweryfikowała ambitne plany (niektórzy przy Cichej zaczęli liczyć straty do czołówki ligi). Wiosną szybko pożegnano Rochę, stery jako pierwszy trener przejął Dariusz Fornalak i rozpoczął się tzw. czas piątek i szóstek. Takich pogromów Ruch w swojej historii nie doświadczył. Szczytem hańby była porażka 0:6 z Pogonią Siedlce przy Cichej w dniu "urodzin" klubu. Sezon chorzowianie zakończyli klęską 0:6 w Suwałkach z Wigrami.
Czytaj także: II liga: Elana Toruń bliżej Fortuna I ligi
Akt III: Kto prezesem, a kto rządzi?
W przerwie między sezonami doszło do zmiany prezesa. Został nim Jan Chrapek, ale wiadomo było, że najważniejsze decyzje są podejmowane przez inne osoby. O powrocie na zaplecze ekstraklasy nikt głośno nie mówił. O Ruchu mówiło się jako o jednym z faworytów do awansu. Doszło do kolejnych zmian w kadrze.
Rozgrywki II ligi Ruch rozpoczął od porażek z Siarką i Radomiakiem, później jednak wysoko ograł Skrę. Wszystko miało ruszyć, ale nastąpił wyjazd do Łęcznej i kolejna klęska, 5:1. Porażka bolała tym bardziej, że Ruch w spotkaniu zasłużył co najmniej na remis. Chorzowianie jesienią grali w kratkę. Od wielu rywali, szczególnie przy Cichej, byli lepsi, jednak frajersko tracili punkty. Czołówka tabeli uciekała, działacze zdecydowali się w końcu na zmianę trenera.
Od listopada zespół prowadził Marek Wleciałowski, który w 2007 roku wprowadził Niebieskich do ekstraklasy. W drużynę wstąpił nowy duch, chorzowianie wygrali dwa mecze, pojechali do Radomia i przegrali. Chorzowianie przez niemal całe spotkanie grali w osłabieniu po czerwonej kartce już w 2. minucie dla Bartłomieja Kulejewskiego. To nie był pierwszy i niestety nie ostatni fatalny w skutkach błąd młodego obrońcy. Chorzowianie jesienią m.in. ulegli jeszcze Skrze 0:1, gdzie przy stanie 0:0 Tomasz Podgórski nie wykorzystał rzutu karnego.
Akt IV: zima zaciemniła obraz
Po rundzie jesiennej Niebiescy notowali sporą stratę do czołówki, ale optymiści wierzyli w odrobienie strat. Tym bardziej, że podczas przygotowań do rundy wiosennej Ruch wygrał wszystkie mecze sparingowe. Problem w tym, że za wyjątkiem potyczki z GKS Tychy, Niebiescy rywalizowali z zespołami z III ligi. Dodatkowo w styczniu do Leeds został sprzedany, kreujący grę w środku pola, 17-letni Mateusz Bogusz, a w lutym do Wisły Kraków transferowanego najlepszego strzelca Artura Balickiego. W zamian na Cichą przyszli zawodnicy, nawet dla bardzo zainteresowanego piłką nożną kibica, nieznani.
Marek Wleciałowski już do końca pracy w Ruchu meczu nie wygrał. Po kilku niepowodzeniach szkoleniowca zastąpił jego asystent Karol Michalski, ale za wszystkie decyzje odpowiedzialny był Jan Kocian. W sezonie 2013/2014 trener wyprowadził Ruch w ekstraklasie z 17. pozycji na 3. i był o krok od awansu do Ligi Europy (Ruch w play-off przegrał dopiero po rzucie karnym w dogrywce). Słowak pracę rozpoczął od efektownej wygranej nad ROW-em Rybnik 3:0. Później przyszła porażka, dość pechowa, z Gryfem Wejherowo 2:3. Chorzowianie znaleźli się w strefie spadkowej, a w meczu jednej z ostatnich szans przegrali z Elaną 1:2, gdzie przez większość spotkania grali w dziesiątkę. Czary goryczy dopełniła porażka w Łodzi z Widzewem, po katastrofalnych błędach obrońców.
Akt V: ruch w sprawie Ruchu należy do miasta
Na dwie kolejki przed końcem sezonu Ruch ma już tylko promil szans na utrzymanie. W II lidze w kolejnych rozgrywkach Niebieskich raczej na pewno nie zobaczymy. Pytanie, czy klub zagra w III lidze. Fani 14-krotnych mistrzów Polski najchętniej rozpoczęliby wszystko od zera, przy współpracy z miastem. Wówczas Ruch, jak wiele innych drużyn, bez długów przystąpiłby do rozgrywek IV ligi. Taki scenariusz jest jednak mało prawdopodobny. Miasto włożyło w klub już sporo pieniędzy, jest jego akcjonariuszem i prezydent Chorzowa mógłby obawiać się posądzenia o trwonienie publicznych środków.
Coraz realniejszym scenariuszem, ale nie wiadomo czy w kolejnym sezonie, jest utworzenie tzw. Nowego Ruchu i gra w klasie B. Fani Niebieskich, którzy chcą rozpocząć grę od najniższej klasy rozgrywkowej, mogą nie zdążyć zgłosić zespołu do rozgrywek. Dodatkowo wszystko kosztuje, również wynajem stadionu, a środki są ograniczone. Rozpatrywane są również inne warianty. Pewne jest, że obecna formuła wyczerpała się i osoby pełniące w Ruchu ważne stanowiska poparcia wśród kibiców nie znajdą.
Brak zmian i podjęcia radykalnych działań może sprawić, że za rok będzie się mówiło o kolejnej degradacji zasłużonego dla polskiej piłki klubu. Najwięcej w obecnej sytuacji do powiedzenia ma miasto, czyli prezydent Andrzej Kotala oraz radni, mający w najbliższym czasie głosować nad przyznaniem dotacji klubowi w wysokości kilku milionów zł. Pamiętać należy również, że Ruch przeszedł restrukturyzację długów i obowiązuje go harmonogram spłat rat. Zdaniem wielu, to tutaj należy szukać obecnych problemów sportowych klubu.
Akt VI: siłą kibice
Ruch Chorzów, klub z taką tradycją nie zasłużył na to, aby działacze zgotowali mu taki los. Pomimo plasowania się w strefie spadkowej trzeciego poziomu rozgrywek w Polsce na ostatnie mecze na przestarzały obiekt przy Cichej 6 przychodziło ponad 6 tysięcy kibiców. W sobotę po raz pierwszy w historii na spotkanie wyjazdowe pojechała zorganizowana grupa dzieci. Ruch na stadionie w Łodzi w potyczce z Widzewem dopingowało kilkuset młodych fanów z "sektora rodzinnego", który przy Cichej do dużych rozmiarów rozwinął Szymon Michałek. "Ktoś tu kogoś mocno oszukał i czas pokaże kto kogo. Pora w końcu zauważyć, że prawdziwą wartością tego 99-letniego klubu o bogatej historii mistrzowskiej są kibice" - podsumował na swoim fan page'u "Stadion dla Ruchu - Cicha6.com" Michałek. "Brawo panowie działacze! Kawał dobrej roboty. Możecie się teraz poklepać po plecach. Zrobiliście panowie z tego klubu pośmiewisko i czas się do tego przyznać" - ocenił ostatni czas w historii Niebieskich, 14-krotnych mistrzów Polski.