Lotto Ekstraklasa. Miedź - Śląsk. Urwali się ze stryczka. Wrocławianie uratowali ligowy byt

PAP / Maciej Kulczyński / Na zdjęciu: zespół Śląska Wrocław
PAP / Maciej Kulczyński / Na zdjęciu: zespół Śląska Wrocław

Kibicom z Wrocławia kamień spadł z serca. Śląsk wygrał w Legnicy 2:0 i zapewnił sobie utrzymanie w Lotto Ekstraklasie. W bardzo trudnej sytuacji znalazła się natomiast Miedź.

Śląsk punkt nad strefą spadkową. Miedź z identycznym dorobkiem jak piętnasta Wisła Płock. Dwie kolejki do końca sezonu. Chyba nikogo nie trzeba było przekonywać, jak wiele ważyły punkty leżące na boisku w Legnicy. Tu nie liczył się styl, tylko zdobycz i spokojna głowa w ostatnim spotkaniu.

We Wrocławiu zrobiło się bardzo nerwowo, zespół ogarnęła niewyjaśniona niemoc, wyczynem był nawet dorobek bramkowy. Śląsk dołował i zmierzał do I ligi. Dwa zwycięstwa pozwoliły złapać oddech, ale piłkarze nadal czuli ogromne ciśnienie. Dowód? Ich zachowanie pod własną bramką. Tak doświadczony obrońca jak Piotr Celeban dał się ograć jak dziecko pod linią końcową, Łukasz Broź był bardzo elektryczny we własnym polu karnym.

Miedź grała spokojniej, nie ciążyła na nich tak duża presja. Dla takiego klubu jak Śląsk spadek to katastrofa, dla legniczan nauczka na przyszłość, bo beniaminek debiutował w polskiej elicie i dopiero się jej uczył. Nie zamierzał jednak oddawać miejsca za darmo.

ZOBACZ WIDEO "Druga połowa". Piast Gliwice zasłużył na mistrzostwo Polski. "W odróżnieniu od Legii i Lechii świetnie wykorzystali wiosnę"

Juan Camara, Joan Roman i Petteri Forsell starali się napędzać akcje. Raz wychodziło lepiej (słupek po wejściu Camary), innym razem gorzej (psute dośrodkowania i niezdecydowanie), ale Miedź mogła się podobać. Tak jak w poprzednich meczach grupy spadkowej, granicą nie do przejścia było pole karne. W kluczowych momentach szwankowało wykończenie.

Odpowiedzialność za wyniki Śląska ciążyła na Marcinie Robaku, swoją drogą rodowitym legniczaninie. Weteran kręcił kółeczka w polu karnym, wzorcowo obsłużył Mateusza Cholewiak, ale ten koszmarnie spudłował. Skrzydłowy mógł się zrehabilitować - dojrzał wysuniętego Sosłana Dżanajewa i prawie wrzucił mu piłkę za kołnierz. Zadrżało serce Rosjanina i poprzeczka jego bramki.

Śląsk uratował jednak człowiek z drugiego planu. Augusto, przez większość wiosny leczący kontuzję kolana, wrócił do jedenastki i znowu dał dużo jakości. Z Wisłą Płock asystował przy jednej z bramek, w Legnicy podszedł do rzutu wolnego i chytrym strzałem zaskoczył niemrawego Dżanajewa.

ZOBACZ: Wymiana ciosów w Sosnowcu

Niedługo później Rosjanin wprawdzie uratował zespół po strzale Celebana, ale interwencja na niewiele się zdała, bo Miedzi ciągle brakowało szczęścia w szesnastce Śląska. Nie udało się wykorzystać passy pomyłek, świetne okazje zmarnowali Camara i Ojamaa, czujność zachowywał Jakub Słowik. W doliczonym czasie Śląsk odpowiedział zabójczą kontrą i pieczętującym golem Mateusza Radeckiego.

Porażka 0:2 oznacza, że szanse legniczan na utrzymanie są raczej iluzoryczne. O krok od pozostania w Ekstraklasie jest Wisła Płock. 

Miedź Legnica - Śląsk Wrocław 0:2 (0:0)
0:1 - Augusto 51'
0:2 - Mateusz Radecki 90+4'

Miedź: Sosłan Dżajanew - Paweł Zieliński (79' Henrik Ojamaa), Grzegorz Bartczak, Bozo Musa, Artur Pikk, Rafał Augustyniak (70' Mateusz Szczepaniak), Borja Fernandez (79' Łukasz Garguła), Juan Camara, Joan Roman, Omar Santana, Petteri Forsell

Śląsk: Jakub Słowik - Piotr Celeban, Mariusz Pawelec, Wojciech Golla, Łukasz Broź, Augusto, Krzysztof Mączyński (74' Krzysztof Mączyński), Robert Pich, Michał Chrapek (82' Mateusz Radecki), Mateusz Cholewiak (90+2' Djordje Cotra), Marcin Robak

Żółte kartki: Bartczak, Garguła (Miedź) oraz Augusto, Golla (Śląsk)

Sędzia: Piotr Lasyk (Bytom)

Źródło artykułu: