Lotto Ekstraklasa. Piast Gliwice. Ciszej jedziesz, dalej zajedziesz

Niemal od katastrofy do mistrzostwa Polski. Piast Gliwice w zaledwie rok przebył niesamowitą drogę z dna na sam szczyt. Niebiesko-czerwoni po raz pierwszy w historii zostali mistrzami Polski.

Sebastian Kordek
Sebastian Kordek
drużyna Piasta Gliwice PAP / Andrzej Grygiel / Na zdjęciu: drużyna Piasta Gliwice
19.05.2018r. - Piast Gliwice stoi nad przepaścią. Gliwiczanie przed ostatnią batalią z Bruk-Bet Termaliką Nieciecza zajmują przedostatnie miejsce w tabeli. Do bezpiecznej lokaty - przez Słoniki zajmowaną zresztą - tracą dwa punkty. Tylko zwycięstwo pozwoli uniknąć katastrofy. Po kapitalnym zrywie w ostatnim akcie i rozbiciu rywala 4:0 Piast Gliwice rzutem na taśmę uniknął degradacji.

19.05.2019r. - Piast Gliwice stoi przed niepowtarzalną szansą na historyczny sukces. Praca przez cały sezon pozwoliła Ślązakom przed ostatnią kolejką mieć los tytułu mistrza Polski we własnych rękach. Okazji tej banda Waldemara Fornalika nie zmarnowała. Zwycięstwo 1:0 nad Lechem Poznań dało niebiesko-czerwonym pierwszy w ich niemal 74-letniej historii tytuł mistrza Polski.

Zaledwie rok. Tyle potrzebowano w Gliwicach, aby z drużyny, która musi drżeć o utrzymanie, stworzono ekipę, przed którą muszą drżeć wszystkie inne zespoły w Polsce. Przy Okrzei zaszła niespodziewana przemiana. Oczywiście nikt nie zakładał, że Piast będzie musiał znowu walczyć do końca o ligowy byt, ale o tytule mistrza Polski nikt nie śmiał marzyć. Gliwiczanie skupili się na pracy, a ta od początku sezonu zaczęła przynosić pozytywne efekty.

ZOBACZ WIDEO Historyczny sukces Piasta Gliwice! Zobacz fetę po zdobyciu mistrzostwa Polski

Czytaj też: Waldemar Fornalik: Napisaliśmy cudowną historię

Po trzech pierwszych kolejkach Piast miał na koncie komplet punktów, a na rozkładzie m.in. Pogoń Szczecin i KGHM Zagłębie Lubin, czyli drużyny, które mierzyły wyżej niż gliwiczanie. Taki początek pozwolił uwierzyć, że niebiesko-czerwonych stać na coś więcej, aniżeli tylko spokojne utrzymanie. Wszystko nieźle się układało do października. Wówczas - od 11. kolejki i remisie z Miedzią Legnica  - Piast do końca rundy na dziesięć meczów, wygrał tylko dwa. Po rundzie jesiennej przy Okrzei z radością przyjęto jednak szóstą lokatę. To więcej niż przyzwoicie. Nikt jednak nie śmiał patrzeć w stronę podium. Do trzeciej Jagiellonii Białystok strata wynosiła pięć punktów, drugiej Legii Warszawa już 11, a liderującej Lechii Gdańsk aż 14. A za plecami Piast wcale nie miał komfortu, bowiem Pogoń miała taki sam dorobek punktowy (31), Cracovia "oczko" mniej, a Wisła Kraków, która otwierała dolną ósemką, traciła dwa punkty.

Wiosna nie rozpoczęła się dla Piasta kolorowo. Na inaugurację gliwiczanie przegrali w Krakowie z Cracovią 1:2 i zaczęła wymykać im się grupa mistrzowska. Później działy się jednak rzeczy niebywałe. W następnym meczu Ślązacy rozjechali Lecha 4:0, a później odnieśli jeszcze cztery kolejne zwycięstwa. Zatrzymali się w 27. kolejce w Gdańsku. I mimo, że byli drużyną lepszą od Lechii, to razili nieskutecznością. Biało-zieloni wygrali 2:0 i wydawało się, że drużyna z Okrzei powalczy "najwyżej" o europejskie puchary. Szczególnie, że za chwilę przyszła strata punktów z Wisłą Kraków (2:2). Na koniec rundy zasadniczej Piast rozbił Koronę Kielce 4:0 i do pojedynków w grupie mistrzowskiej przystępował z trzeciej lokaty, ze stratą aż siedmiu punktów do Lechii i Legii. Mając w perspektywie wyjazdy do Gdańska i Warszawy, w Gliwicach przede wszystkim liczono na utrzymanie podium.

Tymczasem... Nad morzem gliwiczanie wygrali 2:0, w stolicy 1:0 i do przedostatniej kolejki sezonu notowali serię sześciu kolejnych zwycięstw, a także kompletu zdobytych punktów w grupie mistrzowskiej. To pozwoliło niebiesko-czerwonym wdrapać się na szczyt, co jeszcze kilka tygodni wcześniej było "mission impossible". W 36. kolejce passę Piasta przerwała Pogoń Szczecin (0:0). Gdyby wówczas Legia nie przegrała w Białymstoku (0:1), przed decydującą kolejką byłaby liderem. A tak... Piast podwyższył swoją przewagę do dwóch punktów i w ostatniej serii gier swojej szansy nie zmarnował. Zwycięstwo - które, jak się okazało - wcale nie było konieczne wobec kolejnego potknięcia Legii, zapewniło Piastowi sensacyjny i zarazem historyczny tytuł mistrza Polski. Gliwiczanie, którzy przed rundą finałową mieli stratę siedmiu punktów do prowadzącej dwójki, skończyli sezon z przewagą czterech "oczek" nad ustępującym mistrzem i pięciu nad trzecią Lechią. Coś niesamowitego.

Zobacz również: Najważniejszy gol Piotra Parzyszka w karierze. "Brakuje słów, żeby to opisać"

Piast pokazał, że można. Że mistrzostwo nie jest zarezerwowane tylko dla bogatych. Że rzetelną i spokojną pracą można zajść na sam szczyt. Nikt nie pompował balonika. Nikt nie krzyczał o mistrzostwie...  Nie ma co nawet porównywać budżetów obu klubów... Dość wspomnieć, że Piasta do tytułu poprowadzili niechciani w stolicy zawodnicy. Jakub Czerwiński i Tomasz Jodłowiec zostali wręcz wypchnięci do Gliwic. Pierwszy został najlepszym stoperem Lotto Ekstraklasy. Drugi na Śląsku odżył i był bardzo ważną postacią. Tylko jednak wypożyczoną, której... Legia płaciła połowę pensji, a która fenomenalnym golem z Jagiellonią utrzymała Piasta na pozycji lidera. Paweł Tomczyk przywędrował do Gliwic z Lecha, żeby się ogrywać w "słabszym" zespole. Na boisku pojawił się cztery razy i uzbierał przy tym zawrotną ilość 53 minut. W tym czasie zdobył dwa gole. W tym sezonie Piast stał się fenomenem pod każdym względem.

EkstraKLASA: Waldemar Fornalik

Wybór padł na szkoleniowca nowych mistrzów Polski, ale w tym miejscu można by wpisać w zasadzie każdego. Piast stworzył drużynę, która nie miała słabych punktów. Jeśli ktoś wypadał, ławka była na tyle szeroka, że nie dało się odczuć spadku jakości. Zasługa w tym jednak właśnie Waldemara Fornalika i zarządu klubu. Po sezonie 2017/2018 i utrzymaniu rzutem na taśmę, przyszłość trenera nie była pewna. W Gliwicach jednak wytrzymali i teraz mają tego owoce. Fornalik z graczy wcale nie wybitnych jak na realia naszej ligi, stworzył ekipę, która pobiła wszystkich. W oczy rzucała się przede wszystkim wydolność i przygotowanie fizyczne. Piłkarze Piasta byli w stanie zabiegać każdego rywala. Do tego byli efektywni, a przy tym efektowni, co w Lotto Ekstraklasie nie jest regułą. Niech świadczy o tym najlepsza defensywa i druga najlepsza ofensywa - po nieprzewidywalnej Wiśle Kraków - w całej lidze. Gliwiczanie potrafili grać atakiem pozycyjnym i zamęczyć rywala ilością podań. Ponadto w szatni panowała genialna atmosfera, co na każdym kroku podkreślali sami piłkarze. Były selekcjoner reprezentacji Polski udowodnił, że jeśli da mu się czas, to może robić rzeczy wielkie. Chapeau bas, Panie Fornalik.

EkstraKLAPA: Frekwencja

Jeśli w Gliwicach chcą nad czymś pracować, to zdecydowanie nad przyciągnięciem kibica na stadion. Przez cały sezon na obiekt przy ulicy Okrzei średnio przychodziło 4000-4500 tysiąca fanów. Stadion mieści niemal 10000 osób. Trybuny często świeciły pustkami, a doping prowadziła garstka najbardziej zagorzałych kibiców. Ostatnie mecze pokazały jednak, że Piast może przyciągnąć. Teraz władze klubu i dział marketingu muszą zrobić wszystko, żeby pełne trybuny były normą, a nie wyjątkiem. Pokazać Polsce, że Piast nie jest klubem tylko dla kibiców sukcesu. Potencjał jest. Trzeba go tylko wykorzystać. A w ręku gliwiczanie mają tytuł mistrza Polski, który jest wystarczającym magnesem.

Lider: Jakub Czerwiński

Tutaj znowu można by wypisywać nazwiska... Aleksandar Sedlar, Patryk Dziczek, Tom Hateley, Martin Konczkowski, Joel Valencia, Piotr Parzyszek i tak dalej, i tak dalej... Wybór padł na Czerwińskiego, bo Piastowi brakowało kogoś, kto utrzyma defensywę w ryzach. Uros Korun jest wartościowym zmiennikiem, ale w parze z Sedlarem nie wyglądało to rewelacyjnie. Za to duet Czerwiński-Sedlar jest najlepszym w tym sezonie. Były gracz Legii zdyscyplinował kolegów, a sam postawił mur nie do przebicia. "Czerwo" królował na ziemi i w powietrzu, a do tego potrafił dorzucić coś ekstra. Raz gola, innym razem kluczowe podanie czy asystę drugiego stopnia. Sukces buduje się od tyłu, i gdyby nie pewność w defensywie, Piast zapewne nie byłby w tym miejscu, w którym jest. Czerwiński poprowadził Piasta do tytułu. Czas na kadrę, Panie selekcjonerze.

Cytat: Gerard Badia

- Jak słyszę, że mam grać w eliminacjach Ligi Mistrzów, to nie wierzę. Dopiero co siedziałem przy piwku przed telewizorem i oglądałem Champions League, a teraz mogę tam zagrać.

Sprawdź także: Gerard Badia szykuje się na Ligę Mistrzów. "Nie wierzę, że mogę w niej zagrać"

Czy Piast Gliwice zagra w fazie grupowej Ligi Mistrzów?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×