Arvydas Novikovas: Mogłem zarabiać więcej, ale wybrałem Legię

Wielu kibiców Jagiellonii życzyło mi, żebym w Legii nigdy nie zagrał, złamał nogę czy odniósł kontuzję. Chore to, ale mam to gdzieś - mówi Arvydas Novikovas.

Mateusz Skwierawski
Mateusz Skwierawski
Arvydas Novikovas WP SportoweFakty / Mateusz Czarnecki / Na zdjęciu: Arvydas Novikovas
Wybrał pan Legię ze względu na wielkość klubu czy kontraktu?

Arvydas Novikovas, zawodnik Legii Warszawa: Myślę, że każdy patrzy na pieniądze, ale Legia to największy klub w Polsce, żaden Litwin tu wcześniej nie grał. Mogłem pójść do Turcji i zarabiać więcej. Chciał mnie Ankaragucu i jeszcze dwa kluby. Wychodzę z założenia, że do Turcji zawsze możesz iść, do Legii nie. Żona też chciała zostać w Polsce. Wybrałem najlepszą opcję.

To tylko przystanek?

Mówiłem wcześniej, że chcę grać we Włoszech czy Hiszpanii, ale mam 28 lat, na pewno patrzą tam na wiek. Nie mówię, że Legia to mój ostatni klub, chcę się rozwijać, wygrać coś, do tej pory zawsze byłem drugi. A Legia daje mi takie możliwości.

W porównaniu z Jagiellonią to duży przeskok?

Już pierwszego dnia dało się go odczuć. Nigdy wcześniej nie miałem tak długich badań, trwały dwa dni. W Jagiellonii takie przedsezonowe testy zajmowały maksymalnie półtorej godziny. W Warszawie miałem na dzień dobry pięć rezonansów, w Białymstoku badali mi krew, a później były jeszcze biegi.

ZOBACZ WIDEO: Forma Piątka i Milika mobilizacją dla Lewandowskiego? "Współpracujemy, a nie rywalizujemy. Zyskują wszyscy"
Kibice Jagiellonii jakoś pana pożegnali?

Dostałem dużo pozytywnych wiadomości, ale wielu też życzyło mi, żebym w Legii nigdy nie zagrał, złamał nogę czy odniósł kontuzję. Chore to. Wiem jednak, że większość kibiców to zwykli, porządni ludzie i takie reakcje mogę spotkać głównie w internecie. Ktoś na Twitterze podszył się pode mnie i założył sobie profil pod moim nazwiskiem. Szczerze? I don't care (mam to gdzieś - red.). W normalnym życiu nikt mnie nie zaczepia.

W Warszawie presja i hejt mogą być jeszcze większe. Jest pan na to gotowy? Tu się czasem obrywa od kibiców za wyjście do restauracji o godzinie 19.

No ale jak dobrze grasz, to się bronisz. Wtedy będę mógł wyjść zjeść nawet o 20. Prosta sprawa: jest forma, nie ma pretensji. Rozumiem oczekiwania kibiców i wiem, jaki tryb życia powinien prowadzić piłkarz. A szczególnie piłkarz Legii.

Pan jest zawodnikiem, który nie pęka.

Presję miałem już w Szkocji, jak grałem z Celtikiem w Glasgow przy całym stadionie kibiców, w wieku 17 lat. Dzięki temu teraz w ważnych meczach wytrzymuję ciśnienie, wiem, jak zaczynać spotkania, mam doświadczenie. Jak w Legii nie wygrasz dwóch meczów z rzędu, to jest źle. Ale to dobrze, gra pod presją jest potrzebna, jak chce się wygrywać.

Liga Mistrzów. BATE - Piast. Białoruskie media z uznaniem o grze gliwiczan

W czwartek zaczynacie sezon meczem z College Europa w eliminacjach Ligi Europy. Trener Vuković uczulał was, jak uniknąć wpadki?

Wiadomo, podejście musi być zawsze takie samo, czyli pełne zaangażowanie. Trener powtarzał, że nie można lekceważyć żadnego rywala.

Okej, ale da się faktycznie w pełni skoncentrować przed meczem z zespołem, którego nazwy nigdy wcześniej się nie słyszało?

Trzeba. Nie można lekceważyć żadnych sytuacji meczowych, nawet tych najprostszych i myśleć: "teraz odpuszczę, bo on tam pewnie nie zagra, albo mu coś nie wyjdzie". Nie. Pełna koncentracja.

"Grupa bankietowa" z Białegostoku odwiedziła już Warszawę?

Teraz nie ma kiedy, są przygotowania, puchary, każdy ma o czym myśleć. Trochę śmieszy mnie ta nazwa, bo nie oddaje rzeczywistości. Jak coś w tym sezonie wygramy i będzie czas, to pomyślimy nad spotkaniem.

Rozmawiał i notował Mateusz Skwierawski

Liga Mistrzów: BATE - Piast. Waldemar Fornalik zadowolony z końcowego wyniku

Czy Legia zdobędzie w tym sezonie mistrzostwo Polski?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×