W letnim oknie transferowym polskie kluby wyeksportowały zawodników za 9,55 mln euro. To blisko o 11 mniej niż w 2016 roku, 12 mniej niż w 2017 roku i 3 mniej niż przed rokiem.
Optymista powie, że transferów można dokonywać jeszcze przez cały sierpień, ale realista odpowie, że w polskiej lidze nie ma już wielu zawodników, których sprzedaż może znaczącą wpłynąć na ten bilans.
Po boomie na polskich piłkarzy, który nastał po Euro 2016, Europa wydrenowała kluby PKO Ekstraklasy, a polski system szkolenia jest niewydolny i nie nadąża z produkcją następnych piłkarzy gotowych do eksportu. Do tego brak w ekstraklasie obcokrajowców z potencjałem sprzedażowym, co jest winą nieefektywnego skautingu.
Efekt domina
Promocja zawodników miała być sposobem na życie polskich klubów, tymczasem te przestały dobrze zarabiać na transferach. To wywoła efekt domina - będzie mniej środków na inwestycje w infrastrukturę, szkolenie i dobrych jakościowo, podnoszących poziom sportowy cudzoziemców, co znów wyhamuje PKO Ekstraklasę w pościgu za mocniejszymi ligami.
ZOBACZ WIDEO: 2. Bundesliga. HSV - Darmstadt: VAR w doliczonym czasie gry i rzut karny! [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]
Szansę na nadrobienie tej finansowej straty pokaźną premią za awans do fazy grupowej Ligi Europy mają Piast Gliwice, Legia Warszawa i Lechia Gdańsk, ale raczej nie spodziewajmy się, że przedstawiciele PKO Ekstraklasy przejdą przez eliminacyjne sito.
Bilans tegorocznego lata jest tym bardziej dojmujący, że ponad połowę kwoty zarobionej przez polskie kluby stanowi transfer Sebastiana Szymańskiego z Legii Warszawa do Dynama Moskwa (5,5). To też znamienne, że prawdopodobnie najzdolniejszy z ligowców i do tego grający w rozpoznawalnym na całym kontynencie klubie przeniósł się akurat do 12. zespołu rosyjskiej ligi, który drżał o utrzymanie niemal do ostatniej kolejki poprzedniego sezonu.
Czytaj również -> Kulisy odejścia Leszka Ojrzyńskiego z Wisły Płock
Poza Szymańskim polskie kluby zarobiły cokolwiek jeszcze tylko na sześciu piłkarzach. Lechia Gdańsk sprzedała Konrada Michalaka rosyjskiemu Achmatowi Grozny (1,5 mln euro), Arka Gdynia Lukę Zarandię belgijskiemu Zulte Waregem (1), Wisła Kraków Marko Kolara holenderskiemu FC Emmen (0,5), a Miedź Legnica Rafała Augustyniaka rosyjskiemu Urałowi Jekateryburg.
Na tym eksport wewnątrz Europy się skończył - pozostałe transfery gotówkowe z polskiej ligi to egzotyczne przejścia Michała Janoty z Arki Gdynia do saudyjskiego Al-Fateh SC (0,4) i Jakuba Słowika ze Śląska Wrocław do japońskiego Vegalta Sendai (0,25).
Drzwi zamknięte
Co istotne, tego lata żaden klub jednej z pięciu najmocniejszych lig Europy, do których zalicza się angielską, francuską, hiszpańską, niemiecką i włoską, nie zostawił w Polsce ani jednego euro, podczas gdy w ostatnich latach na transferach do tych krajów polskie kluby zarabiały najwięcej.
Latem 2016 roku do Premier League, Bundesligi, Serie A bądź Ligue 1 przenieśli się Bartłomiej Drągowski, Ondrej Duda, Bartosz Kapustka, Igor Lewczuk, Karol Linetty i Mariusz Stępiński, przynosząc polskim klubom zysk w wysokości 17,9 mln euro. Rok później dołączyli do nich Jan Bednarek, Petar Brlek, Paweł Jaroszyński, Dawid Kownacki i Vanja Milinković-Savić za łączną kwotę 15,2 mln euro. Z kolei przed rokiem do elity trafili Krzysztof Piątek i Arkadiusz Reca, na których Cracovia i Wisła Płock zarobiły po 4 mln euro. A na zasadzie wolnych transferów wyjechali Rafał Kurzawa i Michał Marcjanik.
Choć kariery Bednarka, Bartosza Bereszyńskiego, Dudy, Linettego, Piątka czy nawet Stępińskiego i Jaroszyńskiego pokazują, że w Polsce można znaleźć piłkarza gotowego do gry w mocnej lidze, teraz do TOP5 przeniósł się tylko jeden zawodnik PKO Ekstraklasy: Serb Aleksandar Sedlar. Najlepszy obrońca minionego sezonu w plebiscycie Ekstraklasy SA na zasadzie wolnego transferu odszedł z Piasta do Mallorki, beniaminka hiszpańskiej Primera Division.
Wpływy polskich klubów z transferów piłkarzy do lig TOP 5 od sezonu 2016/2017:
Okno transferowe | Transfery | Transfery gotówkowe | Zysk |
---|---|---|---|
Lato 2016 | 6 | 6 | 17,9 mln euro |
Zima 2016/2017 | 1 | 1 | 1,8 mln euro |
Lato 2017 | 5 | 5 | 15,2 mln euro |
Zima 2017/2018 | 3 | 2 | 3,75 mln euro |
Lato 2018 | 4 | 2 | 8 mln euro |
Zima 2018/2019 | 4 | 4 | 8,95 mln euro |
Lato 2019 | 1 | 0 | 0 |
Warto w tym miejscu przypomnieć, że Filip Jagiełło (Genoa CFC), Sebastian Walukiewicz (Cagliari Calcio) i Szymon Żurkowski (ACF Fiorentina) wyjechali z Polski latem, ale ich transfery zostały sfinalizowane już zimą, a następnie wszyscy zostali wypożyczeni do swoich poprzednich klubów, w których dokończyli sezon.
Poza Augustyniakiem, Kolarem, Michalakiem, Szymańskim i Zarandią do lig choćby z pierwszej "10" rankingu UEFA wyjechali jeszcze na zasadzie wolnych transferów Adam Dźwigała (CD Aves, Portugalia), Michał Kucharczyk, który dołączył w Uralu do Augustyniaka, Rafał Pietrzak (Royal Mouscron, Belgia) i Steven Vitoria (Moreirense SC, Portugalia).
Źródełko wysycha
Letnie okno transferowe będzie otwarte jeszcze miesiąc, ale nie ma w PKO Ekstraklasie wielu orłów, które mogłyby w spektakularny sposób przez nie wyfrunąć. Do jednej z czołowych lig mogą trafić jedynie młodzieżowi reprezentanci Polski Robert Gumny z Lecha Poznań i Patryk Dziczek z Piasta oraz Zvonimir Kozulj z Pogoni Szczecin, którymi interesują się kluby Serie A. O ile Lech i Piast nie mówią "nie" sprzedaży swoich wychowanków, to Portowcy nie chcą tracić lidera drugiej linii, a po urazie Kamila Drygasa szanse na to, że Bośniak dostanie zielone światło na odejście, są jeszcze mniejsze.
Bohaterami transferów gotówkowych mogą stać się jeszcze Adam Buksa, którym zainteresowany jest portugalski SC Braga, i Joel Valencia, w sprawie którego Piast prowadzi rozmowy z II-ligowym angielskim Brentford FC. Fakt, że najlepszy piłkarz minionego sezonu ekstraklasy przeniesie się do średniaka z zaplecza Premier League za ok. 2 mln funtów też mówi wiele o polskiej lidze.
Czytaj również -> Joel Valencia pobije rekord Kamila Glika
Nawet jeśli sprzedani zostaną też Gumny, Dziczek, Valencia i Buksa, to polskie kluby nie pobiją wyników sprzed trzech i dwóch lat, a w dobie rosnących w absurdalnym tempie cen za piłkarzy zarabianie na transferach mniej niż w poprzednich "okienkach" jest dużym wyczynem.
Kiedy wyjadą także oni, kluby z czołowych lig Europy nie będą miały już po co zaglądać do PKO Ekstraklasy. O tym, że polski futbol nie jest studnią bez dna, z której mogą czerpać kluby z mocniejszych lig, świadczy również to, jak wiele drużyn ma problem z obsadą "pozycji młodzieżowca". Dwie pierwsze kolejki pokazały, że tylko w Lechu (Gumny, Kamil Jóźwiak), Lechii (Karol Fila), ŁKS-ie (Jan Sobociński), Piaście (Dziczek) i Śląsku Wrocław (Przemysław Płacheta) gracze z kategorii U-21 są pełnoprawnymi członkami wyjściowego składu. W każdej innej drużynie przepustką młodzieżowców do gry jest przede wszystkim ich metryka.
O słabości polskiej ligi świadczy też to, że z rundy na rundę dostarcza ona coraz mniej zawodników do pierwszej reprezentacji Polski. Już przed czerwcowymi meczami el. Euro 2020 Jerzy Brzęczek miał do dyspozycji tylko jednego piłkarza z PKO Ekstraklasy - Artura Jędrzejczyka. Emigracja znajdujących się w orbicie zainteresowań selekcjonera Szymańskiego, Walukiewicza czy Żurkowskiego mogą oznaczać, że na wrześniowe spotkania ze Słowenią i Austrią Brzęczek nie powoła żadnego zawodnika z rodzimej ligi. To w historii reprezentacji Polski jeszcze się nie zdarzyło.
A ostatnie debiuty w kadrze A miały miejsce we wrześniu 2018 roku, kiedy status reprezentantów zyskali Arkadiusz Reca, Damian Szymański, Rafał Pietrzak, Krzysztof Piątek i Damian Kądzior. Żadnego z nich ma już w PKO Ekstraklasie. Reca, Piątek i Kądzior już wtedy byli zawodnikami zagranicznych klubów, Szymański wyjechał z Polski cztery miesiące później, a Pietrzak - teraz.