Klub ze stolicy Niemiec w minionym sezonie wywalczył awans do Bundesligi po wygranym barażu z VfB Stuttgart. Był to awans historyczny, bo 1.FC Union Berlin jeszcze nigdy nie uczestniczył w najwyższej klasie rozgrywkowej w kraju.
Rafał Gikiewicz nie ukrywa, że sukces poskutkował zwiększeniem popularności piłkarzy berlińskiego klubu. To na własnej skórze odczuwa też polski bramkarz, który z Unionem związany jest od lata 2018 roku.
- Na pewno stałem się bardziej rozpoznawalny niż jeszcze rok temu. Wcześniej na trybunach było tylko parę osób w żółtych koszulkach z moim nazwiskiem, najczęściej rodzina, a ostatnio pojawiło się ich trochę więcej. Jesteśmy traktowani trochę jak bogowie - mówi Gikiewicz w rozmowie z "Przeglądem Sportowym".
ZOBACZ WIDEO Polacy za granicą świetnie rozpoczęli sezon. "Krychowiak odrodził się w Rosji"
W Unionie panuje euforia, ale ligowi rywale mogą szybko sprowadzić klub z Berlina na ziemię. Beniaminek Bundesligi jest głównym kandydatem do spadku, choć zdaniem Gikiewicza jego zespół wcale nie stoi na straconej pozycji.
- Przed poprzednim sezonem też nikt nie widział w nas kandydata do awansu. Przed barażami ze Stuttgartem także nie. To jest najlepsza odpowiedź. Możemy spaść, ale możemy się utrzymać. Łatwiej jest grać, nie będąc faworytem. Każdy punkt będzie na wagę złota - stwierdza Gikiewicz.
Bardzo ważny dla Unionu będzie początek sezonu. Z tym, że na dzień dobry klub Gikiewicza zmierzy się z czołową ósemką drużyn z minionego sezonu. W pierwszej kolejce jej rywalem będzie RB Lipsk - trzecia siła rozgrywek 2018/2019.
Mecz 1. FC Union Berlin - RB Lipsk w niedzielę o 18:00.
Zobacz też:
Bundesliga. Fani Unionu Berlin zapowiedzieli bojkot meczu z RB Lipsk. Rafał Gikiewicz do nich zaapelował
Bundesliga. Bayern - Hertha. "Znów był godny zaufania". Niemieckie media oceniły Roberta Lewandowskiego