Premier League. Wideo, które wszystko wyjaśniło. Salah i Mane jak Norek i Krawczyk

PAP/EPA / TOLGA BOZOGLU / Na zdjęciu: Mohamed Salah (z lewej) oraz Sadio Mane
PAP/EPA / TOLGA BOZOGLU / Na zdjęciu: Mohamed Salah (z lewej) oraz Sadio Mane

Chyba wszyscy kibice Liverpoolu kojarzą piosenkę, która swego czasu była hitem internetu, a zaczynała się od słów "Salah, oh Mane, Mane...". Niby nic, a pokazuje, jak obaj gracze są istotni dla The Reds. Pod warunkiem, że się nie pokłócą.

Ekipa Juergena Kloppa rozpoczęła sezon Premier League w sposób wymarzony. Pięć meczów, pięć wygranych, a do tego zaledwie cztery stracone bramki. A jeśli komuś idzie za dobrze, szuka się wszelakich sposobów, by mu zaszkodzić i zbić z pantałyku. Okazją do tego było spięcie właśnie na linii Sadio Mane-Mohamed Salah.

Zobacz też: "Kosmici" w składach Liverpoolu i Manchesteru City. To znowu będzie wyścig dwóch koni

W czwartej kolejce Liverpool pokonał na wyjeździe Burnley 3:0 po samobójczym trafieniu Chrisa Wooda, a także golach Mane oraz Roberto Firmino (nawiasem mówiąc trzeciego w kolejności z piosenki wspominanej we wstępie). Ale między Senegalczykiem a Salahem doszło do boiskowego konfliktu, gdy Egipcjanin miał doskonałą szansę na zdobycie bramki i postanowił wykończyć ją sam, zamiast podać do Senegalczyka.

Mane wpadł w szał, a po chwili trener Klopp zdjął go z boiska, co go jeszcze bardziej rozjuszyło, bo piłkarz wyładowywał swoją złość na wszystkim i wszystkich dookoła. - Sadio był niezadowolony i trudno mu się dziwić. To człowiek, który nie ukrywa emocji, ale ja w nim to lubię. Rozmawialiśmy już o tym, wyjaśniliśmy sprawę. To było zwykłe zdarzenie boiskowe - mówił po spotkaniu szkoleniowiec Liverpoolu.

ZOBACZ WIDEO: Seria A. Nudne starcie Fiorentiny z Juventusem nie zachwyciło kibiców. Debiut Żurkowskiego [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]

Któż z nas na przyszkolnym boisku nie miał pretensji do kolegi, który wolał pójść w drybling niż podać nam na czystą pozycję? Foch potrafił trwać nawet kilka dni. Ale tak naprawdę to przecież burza w szklance wody, bo przy następnej okazji ten kolega jednak podał. Albo po prostu odskoczyła mu piłka, ale w naszą stronę i sprawy jakby nie było.

Sprawdź także: Wielka premia dla Virgila van Dijka

Tyle, że tutaj złożyło się na tyle pechowo, że po meczu z Burnley nastała przerwa reprezentacyjna, czyli okres, w którym kibic nie bardzo wie, co ma ze sobą zrobić. A angielska prasa tylko na to czekała. Dobudowała do sytuacji z Salahem i Mane tło i żyła tym przez kilka kolejnych dni. Zawodników z pewnością też to dotknęło.

A skoro taki przekaz poszedł w świat, Momo Salah uznał, że zareaguje na to tak, jak na obecne czasy przystało i zamieścił na Twitterze taki oto film:

Swoją drogą ciekawe, czy to była inicjatywa samych zainteresowanych, czy jednak podesłał lub podpowiedział to ktoś z zewnątrz. W każdym razie to najlepiej podsumowuje całe zajście. Aż się prosi o porównanie, że Salah bez Mane to jak Żwirek bez Muchomorka, Bolek bez Lolka czy Tadeusz Norek bez Karola Krawczyka. A to, że jednak zależało Egipcjaninowi na wyjaśnieniu, świadczy o tym, że najważniejsza dla niego jest drużyna.

Komentarze (0)