Tadeusz C. żył w zgniłym kompromisie z kibicami Wisły Kraków

Tadeusz C. był jedną z czterech zatrzymanych osób związanych z kierownictwem Wisły Kraków i podejrzanym o wyłudzenie pieniędzy z klubu. Przez lata żył w zgniłym kompromisie z kibicami Białej Gwiazdy.

Łukasz Witczyk
Łukasz Witczyk
Tadeusz C Newspix / MICHAL CHWIEDUK / Na zdjęciu: Tadeusz C.
W zeszłym tygodniu w związku z finansowymi nadużyciami w Wiśle Kraków zatrzymani zostali była prezes Marzena S., członek rady nadzorczej i jej przewodniczący Tadeusz C., były wiceprezes Robert S. oraz Anna M.-Z., pielęgniarka i położna, na konto której miało wpłynąć około 800 tysięcy złotych. Ciekawą postacią z grona zatrzymanych jest blisko 80-letni Tadeusz C. To były dyplomata, który jako urzędnik konsularny pracował m.in. w Moskwie, Kuala Lumpur czy Chicago.

Biografia Tadeusza C. pełna jest zwrotów i od lat związana jest z Wisłą. Klubowi kibicował w czasach młodości. Już w latach siedemdziesiątych był wiceprezesem Białej Gwiazdy. Do jej władz wracał kilkukrotnie i z biegiem czasu cieszył się coraz większym szacunkiem wśród kibiców. Nie jednak z powodu osiąganych sukcesów w zarządzaniu, a ze względu na życie w zgodzie z fanami.

Podsumowanie jego działalności w Wiśle można znaleźć w dokumentującym dzieje klubu portalu historiawisly.pl. To właśnie Tadeusz C. stał za odejściem z klubu Jacka Bednarza, który jako prezes rozpoczął wojnę z patologią na stadionie przy Reymonta. To nie spodobało się kibicom, domagającym się zwolnienia Bednarza. Ten ostatecznie zrezygnował z pełnionej funkcji. C. stanął po stronie kibiców, "dla których los klubu był najważniejszy". Od 2005 roku jest zresztą honorowym prezesem niesławnego Stowarzyszenia Kibiców Wisły Kraków, które było siedliskiem wszelkiego zła przy Reymonta 22.

ZOBACZ WIDEO: Serie A: Tak strzela Krzysztof Piątek! Przełamanie Polaka na wagę zwycięstwa AC Milan [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]


Gdy w 2004 roku został prezesem Wisły, zorganizował dla kibiców piknik. Za własne pieniądze kupił piwo i kiełbaski. Chciał poznać środowisko, w jakim przyjdzie mu pracować. Z fanami żył w zgniłym kompromisie. Wpuszczał ich za darmo na mecz, a ci w zamian pilnowali porządku na trybunach. Jak skończyła się ta współpraca widać do dziś. Klub zmaga się z ogromnymi długami i walczy o przetrwanie.

Portal sport.pl informuje, że C. zaczął budować swą pozycję w klubie na umiejętności dialogu z kibicami. "Ci, co go znali dłużej twierdzą, że zawsze ustawiał się z wiatrem, że dialog z kibicami był raczej wspólnym z nimi śpiewaniem. To właśnie ten pan idąc z grupą szalikowców na jedne z derbów Krakowa intonował najgłośniej: 'Cracovia K, Cracovia S, Cracovia starą k**** jest'. Mówimy o człowieku, który obecnie ma 79 lat" - czytamy w portalu.

Prokuratura postawiła mu zarzut doprowadzenia do podjęcia ustawy, na podstawie której bezprawnie zwiększono pensje prezes Marzenie S. i wiceprezesowi Damianowi D. z 10 do 45 tys zł. Jak ustalił dziennikarz Szymon Jadczak, część tych pieniędzy dostawali gangsterzy związani z Sharksami, którzy kupowali za to narkotyki.

Zobacz także:
Mateusz Skwierawski: Mandat dla Jerzego Brzęczka (komentarz)
Serie A. Marco Giampaolo chwali Krzysztofa Piątka. Polak po meczu odmówił wywiadu klubowej telewizji

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×