Totolotek Puchar Polski. Widzew Łódź - Śląsk Wrocław: Ekstraklasowicz zgaszony w Łodzi. Widzew w 1/16 finału

Newspix / MARIAN ZUBRZYCKI/400MM / NEWSPIX.PL / Na zdjęciu: piłkarze Widzewa Łódź
Newspix / MARIAN ZUBRZYCKI/400MM / NEWSPIX.PL / Na zdjęciu: piłkarze Widzewa Łódź

Piłkarskie święto w Łodzi. Widzew Łódź pokonał 2:0 Śląska Wrocław w 1/32 finału Pucharu Polski. Gole na wagę awansu zdobyli w ostatnich minutach Konrad Gutowski i były gracz WKS-u Marcin Robak.

To bez cienia wątpliwości był najciekawiej zapowiadający się mecz tej fazy rozgrywek o krajowe trofeum. Czerwono-biało-czerwoni powrócili do nich po pięciu latach przerwy. Co ciekawe, ostatnie spotkanie Totolotek Pucharu Polski widzewiacy rozegrali... właśnie z ekipą z Dolnego Śląska, jeszcze na starym stadionie przy Piłsudskiego 138 w Łodzi. Wówczas w 1/8 finału lepsi okazali się wrocławianie.

Oba zespoły łączy osoba Marcina Robaka. 36-letni napastnik w latach 2008-2010 grał dla Widzewa i zdobył sobie w tym czasie uznanie kibiców. Jednak dwa ostatnie sezony pochodzący z Legnicy piłkarz spędził właśnie w stolicy Dolnego Śląska, gdzie rozegrał 68 spotkań i strzelił 37 bramek. Z kolei w składzie zielono-biało-czerwonych znalazł się Łukasz Broź, którego także kibice w Łodzi doskonale pamiętają z czasów gry w Widzewie.

W szeregach łódzkiej ekipy na wtorkowe spotkanie zabrakło Rafała Wolsztyńskiego, którego pauza związana była jeszcze z przewinieniami w poprzedniej edycji Totolotek Pucharu Polski jeszcze w barwach Górnika Zabrze. Z kolei trener gości Vitezslav Lavicka - w porównaniu do szalonego ligowego spotkania z KGHM Zagłębiem Lubin - postawił na tylko dwóch piłkarzy, bramkostrzelnego ostatnio Erika Exposito, a także Jakuba Łabojkę. W jedenastce znaleźli się też Mateusz Cholewiak, Filip Marković i Mateusz Hołownia, którzy weszli wówczas z ławki.

ZOBACZ WIDEO: Mecz Śląsk - KGHM Zagłębie to reklama polskiej piłki. "Zatrudniliście trenerów z Czech i Słowacji, to macie hokej"

Niestety, już w trzeciej minucie mecz został przerwany przez grupę kibiców gości, która odpaliła race, petardy oraz usiłowała przedrzeć się na sektory zajmowane przez sympatyków łódzkiej drużyny. Do akcji wkroczyła policja. Spacyfikowanie całej sytuacji zajęło około dziesięciu minut. Więcej na ten temat przeczytasz TUTAJ.

Zanim zawodnicy wrócili do gry, na zegarze była już 15. minuta. Chwilę później pierwszą okazję mieli piłkarze trenera Lavicki, kiedy to z rzutu wolnego Damian Gąska uderzył kilkanaście centymetrów obok słupka bramki Wojciecha Pawłowskiego. Widzewiacy odpowiedzieli niecelnym strzałem Daniela Mąki z ostrego kąta. Minutę potem Gąska znów zagroził łódzkiej bramce strzałem głową, ale pewnie interweniował bramkarz gospodarzy.

I to byłoby na tyle, jeśli chodzi o zagrożenia ze strony Śląska, choć należy jeszcze odnotować strzał w słupek Erika Exposito, który nawet gdyby wpadł do siatki, nie zostałby uznany za bramkę, bo wcześniej Hiszpanowi odgwizdano pozycję spaloną. Gorąco zrobiło się za to pod drugą bramką w 40. minucie, gdy sędzia Wojciech Myć wskazał na wapno twierdząc, że któryś z obrońców WKS-u zagrywał piłkę ręką. Jednak po analizie VAR - pierwszej w historii w meczu z udziałem piłkarzy Widzewa - decyzja o rzucie karnym została cofnięta.

Pierwszy sygnał do ataku dziesięć po zmianie stron dał gościom Exposito, który po ładnym podaniu Gąski uderzył nad poprzeczką. Warto dodać, że do tego momentu Śląsk oddał zaledwie jeden celny strzał, podczas gdy miejscowym nie udało się to ani razu. Od tej chwili jednak zaczęła zarysowywać się przewaga piłkarzy z Łodzi, którzy jednak mieli problem z dobrym dośrodkowaniem piłki w pole karne rywala.

W 73. minucie piłkarze trenera Marcina Kaczmarka mieli doskonałą szansę na objęcie prowadzenia i ukoronowanie tego fragmentu gry golem. Kornel Kordas świetnym podaniem uruchomił Przemysława Kitę, ale to podanie wypiąstkował Daniel Kajzer, który wyszedł przed pole bramkowe. Piłka trafiła jednak do Konrada Gutowskiego, lecz ten uderzył wysoko nad poprzeczką pustej bramki. Goście zaś odpowiedzieli strzałem wprowadzonego z ławki Roberta Picha, który jednak został fantastycznie odbity przez Pawłowskiego.

Gospodarze dopięli jednak swego w 85. minucie. Kita przechwycił piłkę wślizgiem od Żivulicia, po czym w pole karne ruszył Marcin Robak. Napastnik Widzewa został powstrzymany wślizgiem, ale futbolówka trafiła do Gutowskiego, który wykorzystał zamieszanie w polu karnym Śląska i strzałem z kilku metrów pokonał Kajzera ku uciesze ponad czternastu tysięcy widzów. Po drodze lot piłki zmienił jednak Robak i niewykluczone, że to jemu zostanie przypisane to trafienie. Na razie w protokole sędziowskim widnieje nazwisko "Gutowski", choć sytuacja będzie jeszcze analizowana.

Wrocławianie mieli naprawdę mało czasu, by odpowiedzieć, a dodatkowo w 90. minucie za faul na rywalu drugą żółtą kartkę obejrzał Mariusz Pawelec, a 180 sekund później gry Żivulić po raz drugi popełnił kosztowny błąd. Sfaulował w polu karnym Marcina Robaka, który chwilę później z jedenastu metrów pokonał Kajzera, a następnie cały stadion zaintonował przyśpiewkę na cześć piłkarza.

Widzew skarcił gasnący Śląsk i awansował do kolejnej fazy. Mecz 1/16 finału odbędzie się 29, 30 lub 31 października.

Widzew Łódź - Śląsk Wrocław 2:0 (0:0)
1:0 - Konrad Gutowski 85'
2:0 - Marcin Robak 90+4' - z karnego

Widzew: Wojciech Pawłowski - Łukasz Turzyniecki, Sebastian Zieleniecki, Daniel Tanżyna, Kornel Kordas - Daniel Mąka (77' Christopher Mandiangu), Mateusz Możdżeń (71' Adam Radwański), Bartłomiej Poczobut, Konrad Gutowski - Przemysław Kita, Marcin Robak

Śląsk: Daniel Kajzer - Kamil Dankowski (89' Daniel Szczepan), Piotr Celeban, Mariusz Pawelec, Mateusz Hołownia - Damian Gąska (74' Robert Pich), Jakub Łabojko (58' Michał Chrapek), Diego Żivulić, Mateusz Cholewiak - Filip Marković - Erik Expósito

Sędziował: Wojciech Myć (Lublin)

Żółte kartki: Zieleniecki (Widzew) - Pawelec, Żivulić (Śląsk)

Czerwona kartka: Pawelec 90' /za drugą żółtą/

Widzów: 14 711

Komentarze (3)
avatar
AndrzejWyścigówka
25.09.2019
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Śląsk lekceważąco podszedł do tego meczu ale przynajmniej trener wie, że tacy zawodnicy jak Żivulić nie nadają się do pierwszego zespołu. 
avatar
Marecki CS
25.09.2019
Zgłoś do moderacji
0
1
Odpowiedz
Brawo Widzew! 
avatar
Ginter Hugo
24.09.2019
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Ahejaho! eRTeeS goool! Brawo!