[b]
Ofensywny lubiński futbol[/b]
Z meczu na mecz ekipa z Dolnego Śląska rozkręca się w PKO Ekstraklasie. Poniedziałkowe zwycięstwo wywindowało Miedziowych na 10. pozycję w tabeli, co także ma ogromne znaczenie w kwestii walki o utrzymanie w lidze.
- To bardzo ważny wynik dla naszej drużyny. Już w pierwszej połowie strzeliliśmy dwie bramki, a mogliśmy strzelić ich więcej. Mamy trzy punkty, choć muszę powiedzieć, że piłkarze ŁKS-u pokazali dużo jakości, oddawali niebezpieczne strzały, ale ale dobrze spisywał się Dominik Hładun - podkreślił Martin Sevela.
ZOBACZ WIDEO: Bundesliga. Robert Lewandowski z golem i pudłem sezonu. Nerwowy mecz Bayernu [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]
Słowacki szkoleniowiec postawił w bramce właśnie na Hładuna, który między słupkami Miedziowych w lidze ostatni raz wystąpił w marcu 2019 roku. Teraz po dobrym występie w wygranym 1:0 meczu Totolotek Pucharu Polski 24-latek zastąpił Konrada Forenca.
- W ostatnim meczu Forenc puścił aż cztery bramki, więc uznałem, że trzeba zrobić zmianę. Dominik dobrze spisał się w spotkaniu pucharowym, a w starciu z ŁKS-em udowodnił, że warto było mu dać miejsce w składzie - przyznał słowacki szkoleniowiec KGHM Zagłębia Lubin.
Według 43-letniego trenera jego drużynę stać jeszcze na dużo więcej i to, co widać było w poniedziałkowym meczu, to jeszcze nie jest sto procent możliwości.
- Są jeszcze spore rezerwy, a nie da się w dwa tygodnie pokazać wszystkiego. Są jeszcze szczegóły, które musimy dopracować, choćby w pressingu. Chcemy grać atrakcyjnie, ofensywnie, strzelać gole i myślę, że z każdym meczem - krok po kroku - będzie nam to wychodziło coraz lepiej - podkreślił.
Przeczytaj relację z meczu KGHM Zagłębie Lubin - ŁKS Łódź
Z jednej strony wszyscy w Lubinie mogą być szczęśliwi z powodu wygranej, z drugiej jednak mogła być ona jeszcze bardziej okazała. Tylko w pierwszej połowie, wygranej przez Miedziowych 2:0, Sasa Zivec i Damjan Bohar mogli poprawić rezultat.
- To faktycznie trochę boli. A mogło się to zemścić, bo chwilę po przerwie zawodnicy ŁKS-u strzelili nam bramkę. Musimy się tego wystrzegać. Później na szczęście dobrze na to zareagowaliśmy i Bohar dołożył kolejnego gola. Myślę, że dobrze zagrali boczni pomocnicy. Także Patryk Szysz pokazał, że jeszcze potrzebuje trochę czasu, bo trenuje z nami dopiero trzy dni. A w odwodzie jest jeszcze Tajti, który też musi jeszcze trochę poćwiczyć - wyliczał Sevela.
W Łodzi jest zaufanie i są... karygodne błędy obrońców
Po raz kolejny mocno przybity na pomeczowej konferencji prasowej był trener Kazimierz Moskal, który wraz z zespołem musi przełknąć ósmą z rzędu ligową porażkę, która znów przyszła w nieco pechowych okolicznościach.
- Czasami to wygląda tak, jakbyśmy sami sobie podcinali gałąź, na której siedzimy. Szukamy pewności w grze. Po wygranej w Pucharze Polski, mieliśmy nadzieję, że zagramy dobry mecz i w końcu przełamiemy serię porażek. Zagłębie miało kilka dogodnych sytuacji, ale i my też mieliśmy. Ja nie wiem, czy czasem to brak szczęścia, czy może brak umiejętności - zastanawiał się trener ŁKS-u Łódź.
Łodzianie znów sprawiali dobre wrażenie na boisku, które zostało popsute przez proste błędy w defensywie. Błędy, które okazały się bardzo kosztowne.
- Zaczęło się naprawdę dobrze, bo stworzyliśmy kilka sytuacji, oddaliśmy kilka groźnych strzałów. Wiem, że się powtarzam, ale sposób, w jaki tracimy bramki, naprawdę nie przystoi. Dostaliśmy dwa gole w pierwszej połowie, w drugiej zaczęliśmy znowu dobrze, strzeliliśmy gola kontaktowego, ale znów szybko odebraliśmy sobie nadzieję i pewność przez stratę trzeciej bramki. Na tym poziomie to nie może się przytrafić - stanowczo stwierdził Moskal.
Już kilka tygodni wcześniej prezes klubu Tomasz Salski zapowiedział, że posada szkoleniowca Łódzkiego Klubu Sportowego jest bezpieczna, nawet gdyby drużyna spadła z PKO Ekstraklasy.
- Oczywiście spodziewałem się, że nie będzie łatwo w Ekstraklasie, ale cieszę się, że mam zaufanie. Gdybym go nie miał, to by mnie tu już nie było. Jednak każda kolejna porażka sprawia, że jest nam trudniej w kolejnych meczach. Te decyzje, które ja podejmuję wspólnie ze sztabem, nie wpływają korzystnie na przebieg spotkań, czy na utratę goli. Obojętnie w jakim zestawieniu wychodzimy, zawsze zdarzy się taki moment, w którym któryś zawodnik w prosty sposób spowoduje, że przeciwnik strzeli nam łatwo bramkę - skomentował trener biało-czerwono-białych.
Bardzo ważny mecz czeka ełkaesiaków w następnej serii gier, kiedy to podejmą przedostatnią w tabeli Koronę Kielce. Mecz odbędzie się w niedzielę, 6 października.