PKO Ekstraklasa. Lech Poznań przełamał domową niemoc. "Mamy teraz dodatkową motywację"

PAP / Jakub Kaczmarczyk / Na zdjęciu: Christian Gytkjaer i Darko Jevtić
PAP / Jakub Kaczmarczyk / Na zdjęciu: Christian Gytkjaer i Darko Jevtić

Lech bezlitośnie wykorzystał błędy Wisły Kraków i pokonał ją aż 4:0. Poznaniacy wreszcie odczarowali własny stadion, na którym nie potrafili zwyciężyć od ponad dwóch miesięcy.

Wcześniej ekipa Dariusza Żurawia  wygrała u siebie 26 lipca, gdy rozbiła Wisłę Płock 4:0. Następni rywale radzili sobie przy Bułgarskiej znacznie lepiej. Ze Śląskiem Wrocław "Kolejorz" przegrał 1:3, z Cracovią również przegrał, tyle że 1:2, a z Jagiellonią Białystok zremisował 1:1.

- Pamiętaliśmy o tych wynikach. Więcej punktów zdobywaliśmy dotąd na wyjazdach, więc chcieliśmy w końcu wygrać także na swoim stadionie. Cieszę się, że to zrobiliśmy, zwłaszcza w taki sposób - przyznał Darko Jevtić, który w pierwszej połowie otworzył wynik.

Mimo wysokiego triumfu, pierwsze 45 minut w wykonaniu "Kolejorza" nie było idealne. Niewiele wtedy wskazywało, że gospodarze wygrają aż 4:0. - Wiśle w drugiej połowie trochę zabrakło sił, a u nas dobrze wypadli zmiennicy. Przed nami dwutygodniowa przerwa, a po dobrych wynikach w takich okresach zawsze pracuje się łatwiej - dodał doświadczony pomocnik.

ZOBACZ WIDEO: Serie A. Inter nadal bezbłędny. Sampdoria na dnie. Asysta Karola Linettego [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]

->PKO Ekstraklasa. Lech - Wisła K. "Kolejorz" gromi, ale Dariusz Żuraw nie do końca zadowolony

Sporo powodów do radości miał Kamil Jóźwiak, który dotąd raczej nie imponował liczbami, tymczasem w sobotę zakończył zawody z asystą i golem. - Pełnia szczęścia jeśli chodzi o mnie, ale jeszcze bardziej cieszę się z tego, że odczarowaliśmy stadion w Poznaniu. Ważne było, żeby zrobić to przed przerwą na kadrę i złapać małą serię. Wszyscy mamy dodatkową motywację, bo już niedługo czeka nas mecz z Legią Warszawa - stwierdził.

Coraz więcej szans od trenera Dariusza Żurawia dostaje Jakub Kamiński, który w sobotę zagrał w pierwszym zespole Lecha po raz czwarty w obecnym sezonie. - W pierwszej połowie graliśmy trochę zbyt statycznie i Wisła łatwo zmieniała strony. Nie potrafiliśmy tego zamykać, ale gdy w ostatnim kwadransie przed przerwą podeszliśmy wyżej, to krakowianie mieli już problemy i zaczęli nam oddawać piłki. Właśnie w taki sposób padła pierwsza bramka. Też chciałem się dopisać w statystykach i częściowo mi się udało, bo Christian Gytkjaer dobijał mój strzał. Szkoda, że nie udało się już po mojej próbie. Bramkarz Wisły ledwo to obronił. Najważniejsze jednak, że wpadł gol i przy wyniku 2:0 mecz był zamknięty - ocenił 17-latek.

->Stracił niemal dwa lata, lekarze go skreślali. Adrian Laskowski się uparł i wrócił do gry w Warcie Poznań

Komentarze (0)