Reprezentacja Polski bez większych problemów pokonała w czwartek Łotwę (3:0) w meczu eliminacji Euro 2020. Ponadto porażkę odnieśli Słoweńcy, co sprawiło, że Biało-Czerwoni są już bardzo blisko wywalczenia awansu.
- Jestem spokojny na pewno o to, że awansujemy. Nic już tutaj wydarzyć się nie może, mimo tego, że Macedonia Północna pokonała Słowenię (2:1 - dop. MK) i zapowiada nam się ciekawe spotkanie w niedzielę - powiedział Radosław Majdan w rozmowie z Magazynem RDC.
Zobacz, jak Robert Lewandowski zdobył hat-tricka (skrót meczu) -->
Zdaniem byłego bramkarza, spotkanie z Łotwą było meczem bez historii, a Polacy po prostu wykonali swoje zadanie. Majdan krytycznie odniósł się do dyspozycji, w jakiej znajdowali się rywale kadry Jerzego Brzęczka.
ZOBACZ WIDEO: Eliminacje Euro 2020: Łotwa - Polska. Szymański chce poprawić swoją grę. "Momentami byłem zbyt elektryczny"
- Zrobiliśmy to, co do nas należało i czego wszyscy się spodziewaliśmy. (...) Drużyna Łotwy przegrałaby chyba z Arką Gdynia, w takiej formie, w jakiej była w czwartek, jeżeli chodzi o organizację gry defensywnej. Nasi piłkarze nie musieli sobie bardzo mocno podnosić poprzeczki i angażować się - dodał Majdan.
Pozytywne opinie zebrał po czwartkowym meczu Sebastian Szymański. 20-latek spędził na boisku pełne 90 minut, zapisał także na swoim koncie asystę. Miał ponadto wysoką skuteczność podań (87 proc.).
- Uważam, że Sebastian Szymański to duży pozytyw tego meczu. Bardzo podobało mi się jego zachowanie przy drugiej bramce Roberta Lewandowskiego, kiedy ściągnął na siebie presję i uwagę obrońców. Po tym meczu można być zadowolonym - komplementował grę skrzydłowego Radosław Majdan.
Awans możliwy już w niedzielę. Bilety nadal dostępne -->
- Staram się nie denerwować po meczu, ale niektóre rzeczy bardzo mocno mnie "zagrzały". Nie chciałbym palnąć czegoś mocniejszego - mówił po meczu Kamil Glik, co odbiło się szerokim echem w mediach (więcej TUTAJ). Stopera polskiej kadry w obronę wziął Radosław Majdan.
- Zawodnicy formacji defensywnych z reguły inaczej postrzegają mecz. Jest tutaj inna presja. Kamil Glik był zły, ponieważ po 15-20 minutach zawodnicy formacji ofensywnych nieco sobie odpuścili. Nie było pressingu jak na początku meczu, nie było tyle ruchu bez piłki. Skoncentrowaliśmy się na utrzymywaniu piłki w środku pola. (...) To też świadczy o presji, jaka była przed tym meczem - zakończył były reprezentant Polski.