Ostatni raz w taką spiralę porażek Wisła wpadła na początku sezonu 2016/2017, kiedy Bogusław Cupiał sprzedawał klub Jakubowi Meresińskiemu i Wisła była krok od upadku. Gdy rok temu przyszłość Białej Gwiazdy znów zawisła na włosku, zespół Macieja Stolarczyka radził sobie znakomicie. Choć piłkarze i trenerzy nie otrzymywali wynagrodzenia przez całą rundę jesienną, Wisła po pierwszej części sezonu była w grupie mistrzowskiej.
Wtedy zespół Stolarczyka został ochrzczony "Drużyną z charakterem". 10 miesięcy później po tamtej ekipie nie ma już śladu - wiślacy zmienili się w chłopców do bicia. Krakowianie przegrali cztery ostatnie mecze i po 12. kolejce mogą wylądować w strefie spadkowej.
Spotkanie z Piastem było dla nich szansą na rehabilitację za ostatnie porażki: prestiżową z Cracovią (0:1) i upokarzającą z Lechem Poznań (0:4). Krakowianie zagrali przeciwko mistrzowi w mocniejszym składzie niż w Poznaniu, gdzie trener Stolarczyk nie mógł skorzystać z aż dziewięciu graczy, ale "11" gospodarzy nadal była daleka od optymalnej. W środku pola znów zabrakło oraz i , których zastąpili Rafał Boguski i debiutujący w ekstraklasie 20-letni Damian Pawłowski.
ZOBACZ WIDEO: Sebastian Szymański wygranym zgrupowania. "Rozwiązał największy problem"
Pozbawiona Albańczyka i Czarnogórca druga linii Wisły była bezradna w starciu z pomocnikami Piasta. Będąc w posiadaniu piłki, krakowianie nie potrafili zagrozić gościom, a w fazie obrony nie stanowili dla nich żadnej przeszkody. W pierwszej połowie wiślacy nie oddali ani jednego strzału, podczas gdy Piast uderzył w światło bramki gospodarzy sześć razy - to rzadko spotykana nawet w PKO Ekstraklasie dysproporcja.
Po wyrównanym pierwszym kwadransie gliwiczanie wrzucili wyższy bieg i krakowianie przestali za nimi nadążać, a w 23. minucie zostali wręcz ośmieszeni przez gości. Gerard Badia przebiegł z piłką pół boiska, by w polu karnym wymienić podania z pozostawionym samemu sobie Jorgem Feliksem. Mistrzowie Polski rozegrali tę akcję jak na treningu, kiedy za rywali mają wbite w ziemię manekiny, ale kolegów uratował Michał Buchalik, który sparował na rzut rożny uderzenie Badii.
Chwilę później bramkarz Wisły nie miał jednak już nic do powiedzenia. Po krótko rozegranym kornerze Mikkel Kirkeskov dośrodkował do zapomianego przez wiślaków Piotra Parzyszka, który głową z pięciu metrów nie dał Buchalikowi szans na interwencję. Piast chciał pójść za ciosem. Kilkadziesiąt sekund później groźnie na bramkę Wisły "zagłówkował" Piotr Malarczyk, ale Buchalik stanął na wysokości zadania.
Wisła do końca pierwszej połowy nie była w stanie w żaden sposób odpowiedzieć gościom. Jeśli w przerwie trener Stolarczyk wygłosił płomienną mowę, która miała natchnąć gospodarzy, to tuż po przerwie powietrze z krakowian uszło. W 50. minucie znów dali się zaskoczyć Piastowi po stałym fragmencie gry. Po centrze Toma Hateleya piłka trafiła do Parzyszka, który nie dał Buchalikowi żadnych szans.
Po pierwszym golu Piast chciał iść za ciosem i znokautować Wisłę. Tymczasem po zdobyciu bramki na 2:0 goście oddali Wiśle inicjatywę i ściągnęli na siebie problemy. Gospodarze aż do 57. minuty nie potrafili oddać celnego strzału, ale gdy już im się to udało, to Frantisek Plach musiał wyciągać piłkę z siatki. David Niepsuj uderzył płasko z linii pola karnego w kierunku dalszego rogu tak, że futbolówka była poza zasięgiem bramkarza Piasta.
Kontaktowy gol dodał Wiśle skrzydeł, ale Piast nie pozwolił gospodarzom na ich rozwinięcie. Gliwiczanie przetrwali chwilowy szturm rywali i odzyskali kontrolę nad spotkaniem. W 73. minucie Parzyszkowi zabrakło kilku centymetrów, by skompletować hat-trick. Po zagraniu Hateleya z rzutu wolnego uniknął spalonego, ale uderzeniem głową tylko ostemplował słupek bramki gospodarzy.
Golem Niepsuj wlał w serca kibiców Wisły nadzieję, ale w 75. minucie sam ją z nich wypompował. Za bezczelną i nieudaną próbę wymuszenia rzutu karnego sędzia Złotek ukarał wiślaka drugą żółtą i w konsekwencji czerwoną kartką. Osłabionej Białej Gwiazdy nie było stać na podjęcie walki o korzystny rezultat.
Ostatnie minuty spotkania były równie kuriozalne, co zachowanie Niepsuja. W 86. minucie Pawłowi Brożkowi nie udało się posłać piłki do bramki z dwóch metrów. Po podaniu Łukasza Burligi Plach tylko lekko trącił futbolówkę, ale na tyle, by napastnik gospodarzy nie mógł oddać strzału. Piłka odbiła się od klatki piersiowej wiślaka, który mógł jedynie zawyć z rozpaczy.
Z kolei w 93. minucie z wycieczką w pole karne Piasta wybrał się Buchalik. Nie pomógł kolegom przy rzucie rożnym, a goście ruszyli z kontrą na pustą bramkę. Patryk Sokołowski z połowy połowy posłał piłkę w kierunku bramki, a Felix wpakował futbolówkę do siatki, ale gol nie został uznany - Hiszpan był ewidentnym spalonym, z czego chyba nie zdawał sobie sprawy.
Dla Wisły to czwarta porażka z rzędu, tymczasem Piast wygrał drugi mecz z rzędu i przynajmniej do sobotniego spotkania Jagiellonii Białystok z Cracovią będzie wiceliderem PKO Ekstraklasy.
Wisła Kraków - Piast Gliwice 1:2 (0:1)
0:1 - Parzyszek 25'
0:2 - Parzyszek 49'
1:2 - Niepsuj 57'
Składy:
Wisła: Michał Buchalik - David Niepsuj, Marcin Wasilewski, Lukas Klemenz, Maciej Sadlok - Rafał Boguski (81' Chuca), Damian Pawłowski - Michał Mak, Krzysztof Drzazga (46' Przemysław Zdybowicz), Jean Carlos Silva (64' Łukasz Burliga) - Paweł Brożek.
Piast: Frantisek Plach - Bartosz Rymaniak, Piotr Malarczyk, Uros Korun, Mikkel Kirkeskov - Sebastian Milewski, Tom Hateley - Gerard Badia (67' Patryk Tuszyński), Patryk Sokołowski, Jorge Felix - Piotr Parzyszek (81' Dominik Steczyk).
Żółte kartki: Niepsuj, Wasilewski, Burliga (Wisła) oraz Milewski, Rymaniak (Piast).
Czerwona kartka: Niepsuj /'78 za dwie żółte kartki/ (Wisła).
Sędzia: Mariusz Złotek (Stalowa Wola).