PKO Ekstraklasa. Raków Częstochowa - Śląsk Wrocław. Piotr Malinowski: Cieszę się, że mogłem odwdzięczyć się kibicom

Newspix / Cyfrasport/Łukasz Grochala / Na zdjęciu: Piotr Malinowski
Newspix / Cyfrasport/Łukasz Grochala / Na zdjęciu: Piotr Malinowski

Wierny czerwono-niebieskim barwom jest od lat. W poniedziałek dał swojej drużynie wygraną. Piotr Malinowski okazał się jokerem w talii trenera Marka Papszuna i strzelił zwycięską bramkę dla Rakowa Częstochowa w meczu ze Śląskiem Wrocław.

Na boisku pojawił się w 70. minucie w miejsce Daniela Bartla. Trzy tysiące kibiców Rakowa skandowało wówczas: "Malina! Malina!". Tuż przed rozpoczęciem doliczonego czasu gry zamknął dośrodkowanie Michała Skórasia strzałem z kilkunastu metrów. Nie zwiodło go to, że sekundę wcześniej Felicio Brown Forbes nie trafił w piłkę.

Przeczytaj więcej o meczu Raków Częstochowa - Śląsk Wrocław

- Po prostu tak wyszło... Do samego końca czekałem na tę piłkę i się opłaciło. Czy się spodziewałem? Trudno powiedzieć. Dopóki piłka nie wyjdzie za linię trzeba grać. Cieszę się, że mogłem to pokazać w praktyce, a nie tylko w teorii - przyznał po ostatnim gwizdku Piotr Malinowski.

Tego piłkarza kibice Rakowa Częstochowa wręcz kochają. 35-latek urodził się pod Jasną Górą, jest wychowankiem klubu, a w 2015 roku wrócił do niego i awansował z nim najpierw z II do I ligi, a wiosną tego roku do PKO Ekstraklasy.

ZOBACZ WIDEO: Serie A. Przełamanie Krzysztofa Piątka! Milan remisuje pod wodzą nowego trenera [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]

- Cieszę się, że tak to się potoczyło. Dziękuję kibicom za bardzo miłe przyjęcie, bo to jest niesamowite uczucie. Cieszę się też, że mogłem im się za to odwdzięczyć najlepiej jak mogłem oraz że jestem w stanie coś pokazać i pomóc drużynie. W Ekstraklasie zawodnicy jakościowo z pewnością są lepsi indywidualnie. Drużyny są lepiej ułożone taktycznie. Na pewno różnica jest zauważalna - podkreślił pomocnik.

Sprawdź także: Maksymilian Rozwandowicz: Widzę w szatni podniesione głowy. To jest ważne

Wygrana ze Śląskiem Wrocław pozwoliła ekipie Czerwono-Niebieskich przesunąć się na jedenaste miejsce w tabeli. Górna połowa jest już w zasięgu trzech punktów (ósmy Lech Poznań ma 18 oczek, Raków - 15). Na każdy mecz zawodnicy patrzą jednak osobno.

- W poniedziałkowym meczu byliśmy konsekwentni, realizowaliśmy założenia i to się opłaciło. Najważniejsze jest to, że mamy trzy punkty. Czasu na cieszenie się też jest zdecydowanie mniej niż po meczu z Pogonią, kiedy następowała przerwa reprezentacyjna.  Tak naprawdę już trzeba myśleć o ŁKS-ie - zakończył Malinowski.

Wspominane spotkanie czeka zespół trenera Marka Papszuna już w sobotę o godzinie 15:00 w Łodzi.

Komentarze (1)
avatar
Chrisrks
23.10.2019
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Wiara czyni cuda.Wiara czyni "Malinę".Ave Racovia!!!