PKO Ekstraklasa. "Chodź się napij wódki". Sławomir Peszko wyjaśnia, jak zareagował na prowokację kibica

Zdjęcie okładkowe artykułu: WP SportoweFakty / Agnieszka Skórowska / Na zdjęciu: Sławomir Peszko
WP SportoweFakty / Agnieszka Skórowska / Na zdjęciu: Sławomir Peszko
zdjęcie autora artykułu

Sławomir Peszko nadal słyszy obraźliwe teksty z trybun, ale już nie reaguje na nie tak często, jak kiedyś. - Kiedy ktoś przesadza, nie wytrzymuję - powiedział piłkarz Lechii Gdańsk.

Ostatni rok to dla Sławomira Peszko istny rollercoaster. Był zesłany do rezerw Lechii Gdańsk, wypożyczony na pół roku do Wisły Kraków, by wrócić do gdańskiego klubu i znów być jego czołową postacią. Pomogła w tym przemiana jaką przeszedł zawodnik. Wyciszył się, potrafi odciąć się od prowokacji kibiców. Na boisku nie reaguje już tak nerwowo, jak jeszcze kilka miesięcy temu.

Obraźliwe teksty z trybun zdarzają się niemal na każdym meczu. Peszko rzadko na nie odpowiada. Tak zdarzyło się podczas ostatniego derbowego pojedynku z Arką Gdynia (2:2). - W Gdyni trybuny są bardzo blisko linii, każdy może cię zaczepić, opluć. Gdy ktoś do mnie krzyczy: "chodź się napij wódki", to odpowiadam: "z twoją kobietą bym się napił". Staram się tego nie robić, ale kiedy ktoś przesadza, nie wytrzymuję - powiedział w rozmowie z "Przeglądem Sportowym".

- Wyzwiska słyszę już podczas rozgrzewki. Ludzie robią to często tylko po to, by potem pochwalić się kumplom, że wyzywali Peszkę. Czasem chce mi się z tego śmiać, często jeszcze bardziej mnie to motywuje, by odpowiedzieć im podczas meczu. Ale zazwyczaj nie reaguję. To jak z McDonald's. Widzę go codziennie, ale to nie znaczy, że każdego dnia w nim jadam. Jest pokusa, ale potrafię się powstrzymać. Tak samo jest z prowokacjami. Słyszę je, ale ignoruję - dodał Peszko.

ZOBACZ WIDEO: Serie A. Napoli - Hellas: Milik się odblokował! Dwie bramki Polaka [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]

Życiowa przemiana pozwoliła Peszce wrócić do pierwszego zespołu Lechii. Wywalczył sobie miejsce w podstawowym składzie gdańskiego zespołu. W tym sezonie w trzynastu meczach strzelił trzy gole i zaliczył jedną asystę. Sam przyznaje, że bardzo ważnym czasem dla niego było pół roku spędzone w Wiśle. Wtedy chciał udowodnić, że z Lechii pozbyto się go zbyt wcześnie.

Po powrocie do Gdańska Peszko kontroluje się. Na treningu powstrzymuje się od komentarzy. - Wiem za co wyleciałem z drużyny i już tego nie powtórzę. Afery nie są mi do niczego potrzebne. Jak widać mogę się kontrolować i mieć efekty takiego zachowania na boisku - powiedział.

Jego kontrakt z Lechią dobiega końca w czerwcu. 34-latek chciałby jeszcze przez rok pograć w piłkę w Gdańsku. Odrzucił m.in. ofertę Wieczystej Kraków, klubu z okręgówki, który wspiera biznesmen Wojciech Kwiecień. Oferował mu kontrakt na poziomie Ekstraklasy, ale Peszko nie chce się ruszać z Gdańska.

Zobacz także: Zlatan Ibrahimović i Napoli. Bóg w klubie boga... i Milika Maciej Iwański o kulisach Złotej Piłki: Lewandowski pokazał, jak zależy mu na wygranej

Źródło artykułu: