Biało-Czerwoni wygrali w Jerozolimie po golach Grzegorza Krychowiaka i Krzysztofa Piątka, na które gospodarze odpowiedzieli tylko honorowym trafieniem Munasa Dabbura. Po pierwszej połowie meczu na Teddy Stadium zanosiło się na powtórkę wyniku z Warszawy, gdzie Polska wygrała z Izraelem 4:0, ale podopieczni Jerzego Brzęczka byli nieskuteczni.
- Pierwsza połowa była bardzo rozczarowująca nie tylko, jeśli chodzi o grę w defensywie. Nie radziliśmy sobie z pressingiem rywali, mieliśmy spore problemy z utrzymaniem się przy piłce. Polska to bardzo mocna drużyna. Widać było różnice między piłkarzami. Polska ma zawodników grających w Lidze Mistrzów. Moi piłkarze nie wytrzymywali tempa w pierwszej połowie - stwierdził Andreas Herzog na pomeczowej konferencji prasowej.
Czytaj również -> Lewandowski: Nie muszę grać w każdym meczu
- Mieliśmy szczęście, że do przerwy przegrywaliśmy tylko 0:1. W drugiej połowie były momenty lepszej gry, ale po porażce przed własną publicznością nie można mówić, że było dobrze - dodał Austriak.
Herzog odniósł się także do zdarzenia z końcówki drugiej połowy, kiedy na boisko wbiegł jeden z kibiców, a goniący do ochroniarz staranował Tomasza Kędziorę.
- Bardzo się cieszę i doceniam fakt, że zarówno selekcjoner polskiej kadry, a także zawodnicy, stwierdzili, że nic wielkiego się nie stało i mogliśmy dokończyć to spotkanie - przyznał selekcjoner Izraela.
Czytaj również -> Jacek Stańczyk: Jerzy, ufam Tobie
ZOBACZ WIDEO: Peter Schmeichel: Byłem obywatelem Polski