To już nie pierwszy raz gdy FC Barcelona jest w tym sezonie jak Dr Jekyll i Mr Hyde. Na własnym stadionie mistrzowie Hiszpanii grają z wielkim polotem i rozmachem. W sześciu meczach odnieśli komplet zwycięstw, strzelając ponad 20 bramek. Gdy przychodzą spotkania wyjazdowe, drużyna traci swój blask.
Katalończycy stracili już w tym sezonie punkty z Osasuną (2:2), Athletic Bilbao (0:1) czy Levante (1:3). Niewiele brakowało, aby Blaugrana nie wygrała także z najsłabszym w lidze CD Leganes (2:1). - Gra na wyjeździe zawsze jest trudniejsza niż na Camp Nou. Wszyscy to rozumiemy, ale nie jest jednak normalne to, że tak dużo kosztuje nas odnoszenie zwycięstw na wyjeździe - tłumaczy Gerard Pique (za Marca.com).
Gola na wagę trzech punktów zdobył Arturo Vidal. Nie była to jednak błyskotliwa akcja Barcelony. Po dośrodkowaniu z rogu piłkę niefortunnie piętą odbił Ruben Perez. Futbolówka spadła pod nogi Chilijczyka, a ten z bliska wpakował ją do siatki.
ZOBACZ WIDEO Skoki narciarskie Wisła 2019. Kamil Stoch z niedosytem po konkursie. "Można i trzeba chcieć więcej!"
- Cieszymy się ze zwycięstwa. Wyszliśmy na prostą w trudnym spotkaniu, wiedzieliśmy, że musimy wygrać. Teraz ważne są zwycięstwa, ale trzeba poprawić grę, to niezwykle istotne - dodaje Pique.
Dziennikarze pytali także Pique o jego częste podróże do Madrytu, związane z tenisowym Pucharem Davisa.
- Trochę przesadzamy, to część mediów i zdaję sobie z tego sprawę. Podróże do Madrytu trwają tylko 40 minut. Tyle czasu spędza się w powietrzu. To tak, jakby pojechać samochodem do Tarragony. Staram się robić wszystko w jak najprostszy sposób - broni się Pique.
Zobacz także: Robert Lewandowski zatrzymany. Fortuna mu nie sprzyja!
Zobacz także: PKO Ekstraklasa: Pogoń - Legia. Portowcy lepsi w meczu na szczycie