Wisła Kraków - Ekstraklasa albo śmierć. Niepewna przyszłość Białej Gwiazdy

Newspix / Jakub Gruca / Na zdjęciu: piłkarze Wisły Kraków
Newspix / Jakub Gruca / Na zdjęciu: piłkarze Wisły Kraków

- W obecnej sytuacji Wisła jest nie do utrzymania w I lidze - mówi wprost prezes Białej Gwiazdy Piotr Obidziński. Przy Reymonta 22 obowiązuje dziś hasło: Ekstraklasa albo śmierć. Los zasłużonego klubu zależy od... najgorszej drużyny w lidze.

Pod kierownictwem skupionej wokół Jakuba Błaszczykowskiego "ekipy ratunkowej" 13-krotny mistrz Polski powoli staje na nogi pod względem finansowo-organizacyjnym. Od stycznia dług klubu stopniał o blisko 10 mln zł - do ok. 28 mln zł.

Diametralnie zmieniło się też postrzeganie Wisły - z klubu oplecionego siecią mafijnych powiązań, w którym za sznurki z tylnego siedzenia pociągały typy spod ciemnej gwiazdy, stał się przedsięwzięciem, któremu nie sposób nie kibicować.

Firmuje je Jakub Błaszczykowski, czyli jeden z najlepszych i najbardziej lubianych polskich piłkarzy, sprawni menedżerowie z sukcesami w CV Tomasz Jażdżyński i Piotr Obidziński oraz zarażający swoim entuzjazmem Jarosław Królewski - złote dziecko polskiego IT.

ZOBACZ WIDEO: Mateusz Borek: Lewandowski powinien wrócić do Polski i powiedzieć "Teraz ja wam pokażę jak się szkoli"

Ekstraklasa albo śmierć

Wzniesiona na entuzjazmie kibiców konstrukcja wciąż jest jednak chwiejna i grozi zawaleniem. Najsłabszym jej elementem okazała się być drużyna, która na półmetku sezonu jest najsłabsza w lidze.

Po 16 kolejkach Wisła zamyka tabelę, ma najmniej punktów (11), najwięcej porażek (11), najwięcej straconych goli (28) i najgorszy bilans bramkowy (-13). Nie pomogła jej zmiana trenera. W debiucie Artura Skowronka Biała Gwiazda przegrała po raz ósmy z rzędu, czym ustanowiła nowy niechlubny rekord. Więcej o tym TUTAJ.

Postawa piłkarzy może być gwoździem do trumny zasłużonego klubu i przy Reymonta 22 mówią o tym otwarcie. Spadek do I ligi będzie równoznaczny z bankructwem Wisły. Wpływy z tytułu gry w najwyższej lidze stanowią ok. 30 proc. budżetu klubu.

- W I lidze, przy zadłużeniu na poziomie 28 milionów złotych, a które trzeba regularnie spłacać, Wisła jest nie do utrzymania. Ugody rzadko sięgają dłużej niż roku, dwóch czy trzech lat. Trzeba to zadłużenie w przewidywalnym horyzoncie czasowym spłacać - mówi Piotr Obidziński, dodając: - Przy stałych kosztach stadionu czy bazy treningowej Wisła jest nie do utrzymania na drugim poziomie rozgrywkowym. Wszyscy mamy tego świadomość i dlatego reformujemy klub.

- Wisła Kraków w zeszłym roku generowała mniej więcej milion złotych straty miesięcznie - tyle gotówki ginęło. Poprzez reformę kosztów administracyjnych, zwiększenie przychodów biznesowych i przychodów ze sky boxów doprowadziliśmy do operacyjnego zera. Faktycznie spłaciliśmy 14 mln zł długów, ale 4,5 mln jest zamianą długu do trio zarządzającego - tłumaczy prezes Wisły.

Utrzymanie za wszelką cenę

Wisła spadała z ekstraklasy trzy razy (1964, 1985 i 1994) i za każdym razem szybko meldowała się w elicie z powrotem. Po pierwszej degradacji wróciła do najwyższej ligi już po roku. Po drugiej zajęło jej to trzy sezony, a po trzeciej - dwa.

Tym razem jednak powrót na salony zajmie jej więcej czasu, bo nie zatrzyma się na zapleczu ekstraklasy, tylko będzie musiała zacząć nowe życie w IV lidze. Przy Reymonta 22 nie chcą iść śladem Widzewa Łódź czy Łódzkiego Klubu Sportowego, które upadły, by pod względem formalnym zacząć wszystko od zera.

- Warto zrozumieć, że Wisła po upadku to już nie będzie ten sam klub. Klub, którego nigdy nie zlikwidowano z braku zainteresowania, nic mu nie dodano do nazwy, nie gra na czyjejś licencji, nie uciekł przed zobowiązaniami w nowe życie. I o utrzymanie tej wartości powinniśmy walczyć - i my to robimy, ale nie damy rady sami przeciw wszystkim - mówił niedawno "Dziennikowi Polskiemu" Tomasz Jażdżyński.

- Jeśli trafimy do IV ligi, to powrót potrwa wiele lat. I to niekoniecznie tylko pięć, polecam przykłady innych drużyn wracających do Ekstraklasy. Po tym powrocie świat byłby już inny. Wisła pewnie nie byłaby największym klubem w mieście, stadion może już nie być stadionem - tłumaczył przewodniczący rady nadzorczej.

Skok jakościowy

Warunkiem koniecznym do przetrwania Wisły jest utrzymanie w PKO Ekstraklasie. By mieć na to realną szansę, Biała Gwiazda potrzebuje solidnych wzmocnień. Letnich transferów za udane uznać nie można - David Niepsuj, Rafał Janicki czy Michał Mak mają miejsce w "11", ale ponoszą dużą część odpowiedzialności za obecną sytuację zespołu, a Chuca, Damian Pawłowski czy Przemysław Zdybowicz są graczami szerokiego zaplecza.

- Letnie transfery są bardzo krytykowane, ale proszę pamiętać, że niektóre transfery były finalizowane w maju i czerwcu, zanim pojawiły się jakiekolwiek widoki na pieniądze transferowe. Założenie było takie, żeby ktokolwiek mógł grać. W tej chwili mamy kim grać, choć wiadomo, że w drużynie jest kryzys, więc będziemy ją umacniać, natomiast mamy taką, a nie inną sytuację - mówi Obidziński.

Przed rundą wiosenną Wisła ma być skuteczniejsza na rynku transferowym. Nadzieję na to dają stworzenie sieci skautingu, której poświęcono ostatnie miesiące i zewnętrzny fundusz transferowy, na który składają się lokalni przedsiębiorcy-kibice Wisły. Pierwszym wzmocnieniem Białej Gwiazdy został Kazach Georgij Żukow. Więcej o nim TUTAJ.

- Letnie okno było oparte o komitet transferowy i jego kontakty, bo w klubie nie zastaliśmy bazy danych piłkarzy i działającej sieci skautów. Po półrocznej pracy Arka Głowackiego i skautów mamy wyłuskane kilkadziesiąt nazwisk ludzi z docelowych rynków, którzy spełniają nasze kryteria sportowe i finansowo-kontraktowe. Szykujemy transfery i mamy wszystkie czynniki do tego, aby zrobić je dobre - zapewnia Obidziński.

***

Do końca rundy jesiennej Wisła zagra jeszcze z Lechią Gdańsk, Górnikiem Zabrze, Pogonią Szczecin i Łódzkim Klubem Sportowym. Najbliższy mecz z Lechią zostanie rozegrany w niedzielę 1 grudnia przy Reymonta 22.

Źródło artykułu: