Właściciel Legii jest wyraźnie zirytowany nie tylko pomysłem Bońka, ale przede wszystkim sposobem forsowania tego rozwiązania poprzez kampanię medialną. Mioduski nazywa to metodą autorytarną z ignorowaniem opinii spółki Ekstraklasa oraz klubów. A taka metoda działania nie tylko niczego nie poprawi, ale jeszcze pogłębi wewnętrzne spory. Prezes Legii podszczypuje Bońka wskazując, że swoją ofensywę rozpoczął na kilka miesięcy przed końcem kadencji i podkreśla: "niektórzy łączą te działania z wyborami w PZPN i dopatrują się w nich bardziej przyziemnej motywacji, związanej z chęcią podzielenia środowiska związanego z Ekstraklasą i 1. ligą oraz dążeniem do zachowania przez obecnego prezesa wpływów przy założeniu, że nie uda mu się wpłynąć na zmianę prawa umożliwiającą wybór na kolejną kadencję". Mocne. Bońkowi się nie spodoba.
Mioduski nie szczędzi Bońkowi złośliwości. "Ogłaszanie decyzji przez media, a potem pozorowanie konsultacji, niekonstruktywna krytyka oraz demonstracja siły poprzez deprecjonowanie i obchodzenie Ekstraklasy, która jest własnością klubów i w której PZPN jest jednym z akcjonariuszy, to droga donikąd. A na pewno nie jest to droga ku lepszej przyszłości. Mam nadzieję, że uda się to jeszcze zmienić, bo chcę wierzyć, że intencje są dobre. Szkoda tylko, że Zbigniew Boniek chce "naprawiać" Ekstraklasę dopiero na finiszu kadencji. Wkrótce odejdzie ze stanowiska, powstały bałagan będzie komentował na Twitterze bez żadnej odpowiedzialności, a środowisko, w tym głównie kluby, zostanie z tym problemem samo, jeszcze bardziej podzielone. Czas więc przestać udawać, że zwiększenie ligi do 18 zespołów to magiczne rozwiązanie, które uleczy naszą piłkę" – stanowczo stwierdza właściciel Legii.
Czytaj także: Mówić za tych, którzy mówić nie mogą. Bayern, Chelsea, futbol pamiętają o Holokauście
Znając temperament Bońka na jego ripostę (lub ripostę jego usłużnych dziennikarzy) nie trzeba będzie długo czekać. A do Mioduskiego "strzelać" jest łatwo. Choćby w kontekście osiągnięć sportowych Legii w ostatnim sezonie. Tyle że nie o to w tym przypadku chodzi. Najistotniejsze, żeby w sprawie tak ważnej jak kształt Ekstraklasy toczyła się prawdziwa dyskusja. I to zarówno w mediach tradycyjnych, jak i społecznościowych. Żeby kibice mogli wyrobić sobie opinię na zasadzie "nic o nas, bez nas". Tymczasem – jak słusznie zauważa prezes Legii – ta dyskusja była do tej pory jednostronna. Mówił tylko Boniek, któremu też w mediach społecznościowych właśnie już wytknięto, że w kwestii rozgrywek zmienia zdanie… co dwa lata.
ZOBACZ WIDEO: Rozszerzenie Ekstraklasy fatalnym pomysłem? "Jeszcze bardziej zaniży to poziom"
Tymczasem kluby wcale nie chcą być zakładnikami jakichś ustaleń sprzed kilku lat w Jachrance. Sytuacja w futbolu jest dynamiczna. Rynek nie tylko praw telewizyjnych, ale wręcz całego przemysłu rozrywkowego się zmienia. W ostatnim przetargu prawa do pokazywania ligi zostały sprzedane przez Ekstraklasę SA za horrendalne pieniądze. Szczerze mówiąc, niewspółmierne do jakości rozgrywek. Wszyscy rozsądni ludzie mają świadomość, że taka koniunktura powstała m.in. dzięki zaangażowaniu finansowemu telewizji publicznej i może się nie powtórzyć. Trzeba przygotować się na to, że kwoty z praw telewizyjnych będą niższe. Zainteresowanie Ekstraklasą udaje się utrzymywać dzięki rozwiązaniom, które sztucznie pompują emocję i dzięki trzymaniu kibiców w napięciu do finiszu rozgrywek. Ten walor ma ESA37, z której szeregu słabości świetnie zdajemy sobie sprawę. Ale czy lekiem na te wady jest klasyczna liga 18-zespołowa? Mocno wątpliwe.
Mioduski wskazuje, że trzeba docenić osiągnięcia zarządu spółki Ekstraklasa, która drogo sprzedała produkt przecież dużo mniej atrakcyjny niż ten, oferowany przez PZPN, który dysponuje reprezentacją Polski z sukcesami, z gwiazdami i przede wszystkim z Robertem Lewandowskim.
Czytaj także: Transfery. Serie A. Przenosiny Eriksena do Interu na ostatniej prostej. Piłkarz przeszedł już badania
"Zwiększenie ekstraklasy do 18 zespołów i zmiana formatu mogą jednak popsuć atrakcyjność medialną rozgrywek i wpłynąć na obniżenie jakości sportowej wielu klubów. Nie pomogą też w przyciągnięciu kibiców, którzy coraz częściej będą wybierali oglądanie zagranicznych rozgrywek, zamiast przyjść na stadion w Polsce czy obejrzeć mecz ekstraklasy w telewizji. Coraz więcej przeciętnych zawodników, coraz więcej klubów z niewystarczającą infrastrukturą i finansami, większe ryzyko ustawiania meczów i gry o nic... Czy tak będzie? Nie wiem, ale ryzyko jest spore" – stwierdza prezes Legii.
Ważne jest też to, że głos Mioduskiego nie ogranicza się jedynie do punktowania Bońka. Właściciel Legii podaje sześć konkretnych rozwiązań i zmian systemowych, które miałby poprawić funkcjonowanie Ekstraklasy i 1. ligi. Wśród tych pomysłów pojawia się m.in. koncepcja połączenia praw telewizyjnych pierwszej ligi oraz Ekstraklasy i sprzedawania ich wspólnie jako jednego produktu czy też idea takiego dzielenia środków, żeby kluby dostawały mniej za samo bycie w Ekstraklasie, ale więcej z premii za granie Polakami i młodymi piłkarzami.
Dla mnie wypowiedź Mioduskiego miała być takim fajerwerkiem wystrzelonym nad polskim środowiskiem piłkarskim. Mocnym znakiem, że losy "reformy" ligi wcale nie są przesądzone i okrzykiem w stylu: "hola, hola prezesie, pan się zagalopował. Domagamy się szacunku. Chcecie coś zmieniać, to musicie z nami rozmawiać. Otwieranie drzwi z buta sprawdza się w westernach. I właściwie tylko tam”. No ciekawe, jak to zaproszenie do debaty zostanie odebrane po drugiej stronie.
Dariusz Tuzimek