Krzysztof Piątek i Juergen Klinsmann. Yes, you can!

Juergen Klinsmann przedstawił Niemcom Krzysztofa Piątka w najlepszym, amerykańskim stylu. Polak musi uwierzyć, że już jest zwycięzcą.

Jacek Stańczyk
Jacek Stańczyk
Krzysztof Piątek YouTube / Hertha Berlin / Na zdjęciu: Krzysztof Piątek
Piłkarz, od którego młodzi Niemcy powinni się uczyć: jak być głodnym goli, jak być agresywnym na boisku. Powinni patrzeć na Piątka i dążyć do miejsca, w którym jest Polak - do reprezentacji kraju, do brylowania na międzynarodowym poziomie. Muszą pracować tak jak on, jeszcze ciężej niż dotychczas. Wstawać wcześniej, wylewać więcej potu, tak jak Piątek. A sam Krzysztof - on już to wszystko ma, on jest wzorem. Ale jeszcze nie jest jednym z najlepszych napastników na świecie. Dąży do tego i pewnie mu się uda. Bo jest Krzysztofem Piątkiem.

Gdy Juergen Klinsmann na konferencji prasowej dostał pytanie o to, co najbardziej podoba mu się w polskim napastniku, wygłosił blisko 6-minutową tyradę. Z każdym kolejnym słowem, zgodnie z amerykańskim "Yes, You Can" (Tak, możesz to zrobić!) Niemiec budował pozycję Piątka w Hercie Berlin w całym niemieckim futbolu. Polak, który po pytaniu dziennikarza wtrącił się najpierw w odpowiedź, potem zamilkł i uważnie słuchał. I rósł z każdym słowem swojego trenera, a kiedyś jednego z najlepszych napastników świata - mistrza globu i mistrza Europy.

Tomasz Magdziarz, agent Piątka, mówił w rozmowie z WP SportoweFakty, że gdy ważyły się losy transferu Piątka do Herthy, Klinsmann urządził mu i piłkarzowi taką przemowę, że obaj mieli ciarki na skórze. Można powiedzieć, Niemiec nie zostawił im żadnego wyboru. Dał do zrozumienia, że to on z Piątka uczyni jeszcze lepszego zawodnika. Czytaj o kulisach transferu Piątka!

ZOBACZ WIDEO: Trener największym problemem nowego klubu Krzysztofa Piątka? "W Bayernie piłkarze ustalali taktykę za niego"

Nawet jeśli 24-letni napastnik rozmawiał z Jose Mourinho, to Portugalczyk nie miał z Klinsmannem żadnych szans w przekonywaniu polskiego piłkarza.

Klinsmann zaprezentował w poniedziałek na konferencji prasowej znów przemowę w najlepszym amerykańskim stylu. Rodem z koszykarskich, baseballowych, futbolowych szatni. Rodem z tych wszystkich filmów w stylu "Męskiej Gry" z Alem Pacino, gdy trener płomienną przemową odwraca bieg wydarzeń. Sprawia, że ci, co mają wygrać, na końcu jednak wygrywają. Za oceanem Klinsmanna nazywali zresztą piłkarską wersją Phila Jacksona - legendarnego trenera koszykarzy Chicago Bulls.

Kto był w USA, ten wie (bo słyszy tam non stop), że to przecież najlepszy kraj na świecie, który jest przekonany o własnej wielkości. Kraj, który jest zwycięzcą i nie boi się nikogo. A jak mu coś nie wyjdzie, to pozbiera się szybciej niż inni.

Tak jak Juergen Klinsmann, dla którego USA stało się drugim domem. "Klinsi" ma żonę Amerykankę, po zakończeniu kariery piłkarskiej wyemigrował do Orange County w Kalifornii. Gdy został selekcjonerem reprezentacji Niemiec, do starego, konserwatywnego rodzimego futbolu wprowadzał rozwiązania zza oceanu: dietetyków, psychologów, trenerów motywacyjnych, a nawet ćwiczenia jogi.

Wprowadził też poczucie dumy narodowej, tak znane mu z mieszkania w USA. Flaga miała być przedmiotem świętym.

55-letni Klinsmann nie zawsze wygrywał. Z jednej strony jako trener doprowadził Niemców do trzeciego miejsca na mundialu w 2006, co dla odradzającego się niemieckiego futbolu było ogromnym sukcesem. Z drugiej pogoniono go ze stołka selekcjonera kadry USA, bo nie awansował do mundialu w Rosji. Nie odniósł sukcesu z Bayernem Monachium. Mało tego, Niemcy śmiali się, że Bayern zmienia w FC Budda Monachium, bo porozstawiał posążki po klubowych pomieszczeniach.

Teraz ma zbudować potęgę Herthy. A klub z Berlina, wzmocniony milionami inwestora Larsa Windhorsta ma mocarstwowe plany. Krzysztof Piątek - jak sam od Klinsmanna usłyszał - ma być tego projektu kluczową postacią.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×