Sytuacja we Włoszech cały czas jest bardzo zła z powodu pandemii koronawirusa. Każdego dnia przybywa setki zakażonych niebezpieczną chorobą, a wraz z tym rośnie liczba przypadków śmiertelnych. Dlatego wszyscy apelują, by nie wychodzić z domów i unikać kontaktów z innymi ludźmi.
Włosi jednak dość opornie stosują się do zaleceń. Głos w tej sprawie zabrał Sinisa Mihajlović, dla którego wprowadzone zasady nie są niczym nowym. Sam musiał unikać choroby, gdy walczył z białaczką.
- Rozumiem, że dla tych, którzy nie są przyzwyczajeni, to może się wydawać poświęceniem, ale dla mnie te środki ostrożności są łatwe do przestrzegania. Spędziłem miesiące zamknięty w pokoju w szpitalu, 9 metrów kwadratowych, przypięty do kroplówki, bez możliwości otwarcia okna. Myślicie, że pobyt z rodziną w domu i wyjście na taras, by zapalić papierosa, to problem? - mówi w "La Gazzetta dello Sport".
ZOBACZ WIDEO: Koronawirus. Ministerstwo Zdrowia opublikowało specjalny film
Trener Bologny już wcześniej chodził w specjalistycznej masce. W trakcie walki z białaczką każda choroba była dla niego wielkim zagrożeniem. Dlatego dziś docenia każdą chwilę.
- Używam maski od miesięcy i nie ściskam dłoni. Nie musiałem teraz zmieniać nawyków. Jestem trochę aspołeczny, więc nie przeszkadzało mi unikanie kontaktów. Nawet żartobliwie często powtarzam, że będę zachowywać ostrożność przez następne pięć lat - przyznaje.
- Po miesiącach spędzonych w szpitalu, pozostanie w domu z rodziną, jest przywilejem. Po chorobie często powtarzałem, że wszystko ma dla mnie nową wartość i teraz jest piękne. Powiew świeżego powietrza, prysznic z wodą spływającą po twarzy, widoki. Doceniam każdą chwilę mojego życia - dodaje.
Koronawirus we Włoszech. Tak przebiega kwarantanna Daniele Ruganiego. "Gorzej niż w więzieniu" >>
Koronawirus sparaliżował Mediolan. "To wygląda jak film" >>