W związku z zagrożeniem epidemicznym w Polsce Ekstraklasa SA zawiesiła do końca marca rozgrywki PKO Ekstraklasy, a piłkarze ze względów bezpieczeństwa przeszli na pracę indywidualną w domowych warunkach.
Maciej Kmita, WP SportoweFakty: Jak na formę fizyczną piłkarzy wpłynie przerwa w rozgrywkach PKO Ekstraklasy?
Leszek Dyja, trener przygotowania fizycznego reprezentacji Polski i Wisły Kraków: Skutki będą podobne do tych, jakie wywołuje przerwa świąteczno-noworoczna, kiedy piłkarze też mają dwutygodniową przerwę w treningach. Różnica jest taka, że wtedy mamy pięciotygodniowy okres przygotowawczy do rundy wiosennej, a teraz nie wiemy, jak sytuacja się rozwinie.
ZOBACZ WIDEO: Koronawirus. Ministerstwo Zdrowia opublikowało specjalny film
Nie wiemy, kiedy będziemy mogli trenować, czy mecze będą rozgrywane od razu po powrocie do treningów. To wszystko jest związane z kalendarzem rozgrywek, a w jego sprawie nie zapadły jeszcze żadne decyzje. Tak naprawdę nie wiemy, do czego się przygotować. Jeśli sprawdzi się optymistyczny scenariusz i przerwa potrwa dwa tygodnie, to piłkarze wiele na swojej dyspozycji fizycznej nie stracą.
Ile czasu zajmie zawodowemu piłkarzowi nadrobienie tych dwóch tygodni?
Musimy zdawać sobie sprawę z tego, że jesteśmy w trakcie sezonu. Dwa ostatnie tygodnie były intensywne, graliśmy co trzy dni. Zawodnicy są wytrenowani na dobrym poziomie i przez dobrze zaplanowaną pracę indywidualną w te dwa tygodnie odpowiednio się zregenerują i nie stracą formy fizycznej. Większość zawodników mogło być być już trochę zmęczonych, zwłaszcza ostatnimi kolejkami. Dlatego myślę, że ta przerwa nie odbije się negatywnie na formie fizycznej piłkarzy.
Jeden z branych pod uwagę scenariuszy zakłada powrót do gry dopiero w maju. Im przerwa będzie dłuższa, tym parametry fizyczne będą spadać coraz szybciej?
Oczywiście, im dłuższa przerwa, tym gorzej. Chociażby ze względu na brak kontaktu z piłką, brak treningu w grupach. W tym wypadku trzeba byłoby się liczyć ze spadkiem formy piłkarskiej, co odbije się na jakości widowiska. Tak naprawdę to nie wiemy, do czego będziemy się przygotowywać, jak długa będzie przerwa. Możemy tylko przypuszczać i robić wszystko, by dyspozycja zawodników nie uciekła.
Waszym - trenerów, piłkarzy - największym wrogiem będzie brak czasu. Jeśli rozgrywki zostaną wznowione, to będą w szalonym tempie nadrabiane, a za chwilę trzeba będzie zacząć nowy sezon.
Nie sądzę, by sezon był dokończony w pierwotnie zaplanowanym formacie. Uciekły nam dwa tygodnie, a terminarz już wcześniej był bardzo napięty. Nie ma w kalendarzu miejsc na wszystkie mecze. Liczę na korekty terminarza ze strony piłkarskich władz, bo gra według pierwotnego planu, ale z większym natężeniem meczów, byłaby niebezpieczna dla zawodników. To zwiększałoby ryzyko urazów, gdy po dwutygodniowej przerwie musielibyśmy grać co dwa, trzy dni. To grozi poważnymi konsekwencjami.
Wszyscy piłkarze w PKO Ekstraklasie trenują indywidualnie. Czy macie w Wiśle możliwość monitorowania i kontrolowania aktywności swoich zawodników?
Nie mamy narzędzi do pełnego monitoringu takiej pracy. Piłkarze pracują według indywidualnego planu i darzymy każdego z nich zaufaniem. Jesteśmy z zawodnikami w kontakcie. Po każdym treningu dzielą się swoimi odczuciami odnośnie treningów w tzw. skali Borga. Jeśli chodzi o monitorowanie treningu, to w tej chwili możemy polegać tylko na zaufaniu wobec zawodników i ich sumienności.
Zdarzyło się w ciągu tego tygodnia, że ktoś z nich poprosił o zwiększenie obciążeń?
Tak, są zawodnicy, którzy pytają mnie, czy mogą wykonać dodatkową pracę. To nic nadzwyczajnego, bo niektórzy zawodnicy potrzebują nieco większego wysiłku.
Czytaj również -> Nie będzie zgrupowania reprezentacji Polski
Czytaj również -> Błaszczykowski - prawdziwy lider