"Forbes" oszacował jego majątek na 688 mln zł, co dało mu 86. miejsce w najnowszym notowaniu prestiżowego rankingu "100 najbogatszych Polaków" tego magazynu. Od 2015 roku zasiada w Narodowej Radzie Rozwoju przy Andrzeju Dudzie.
W czasie epidemii koronawirusa Janusz Filipiak zarządza najstarszym klubem piłkarskim w Polsce, pięciokrotnym mistrzem kraju, który istnieje od 1906 roku, i jedną z największych polskich firm informatycznych, która działa w 34 krajach na czterech kontynentach. Jej przychód w 2018 roku wyniósł 1,66 mld zł.
Maciej Kmita, WP SportoweFakty: Jak paraliż ligi może wpłynąć na finanse Cracovii?
Prof. Janusz Filipiak, właściciel i prezes Cracovii i Comarchu: Już wpłynął. Sponsorzy przestali nam płacić. Nie chodzi o Canal+, ale o naszych sponsorów. Nie chcę ich wymieniać z nazwy, bo to zrobili praktycznie wszyscy bez wyjątku. Można to zrozumieć, bo jeśli nie gramy, to ich nie reklamujemy, czyli nie realizujemy umów.
ZOBACZ WIDEO: Jak piłka nożna będzie wyglądać po epidemii koronawirusa? "To bardzo poważnie zachwieje klubami"
Piłkarze poczuli się odpowiedzialni za klub i zgodzili się na obniżkę wynagrodzenia?
Większość zawodników, chyba poza trzema czy czterema, podpisała już aneksy do umów. Zgodnie z ustaleniami rady nadzorczej Ekstraklasy SA, do czasu wznowienia rozgrywek będą otrzymywali 50 procent wynagrodzenia. Jestem mile zaskoczony postawą zawodników. Niższe kontrakty będą obowiązywały do pierwszego meczu, z publicznością, czy bez.
Co z tymi, którzy jeszcze się nie zgodzili?
Zastanawiają się. Może w ogóle nie będą chcieli na to przystać. Chcą wynegocjować dodatkowe warunki, na przykład w sprawie odejścia z klubu. My się na to nie godzimy.
Kto to?
Z wiadomych przyczyn nie chcę o tym mówić.
Cracovia to nie tylko piłkarze, ale też inni pracownicy. Czy szukacie oszczędności poza drużyną?
Na liście płac mamy około dwustu osób, których nie chcemy zostawić na lodzie. Bierzemy pod uwagę różne scenariusze. Ale sądzę, że wszystkie kluby będą unikały strukturalnych cięć.
Sponsorzy Cracovii się wycofali, a czy Comarch wstrzymał finansowanie OSC Lille? (LOSC to wicemistrz Francji, którego sponsorem Comarch został na początku 2019 roku - przyp. red)
Tak, Lille nie sponsorujemy. Cracovii też musieliśmy nieco obciąć budżet. Mało kto to rozumie, ale kiedy nie świadczy się usługi, a kluby w tej chwili nie świadczą usług, to sponsorzy - na bazie kodeksu cywilnego - nie mogą płacić za usługi, które nie są świadczone. Skoro spytał pan o Lille, to oni mają olbrzymi problem, bo kluby Ligue 1 nie dostaną z Canal+ ponad 100 milionów euro. W budżecie Lille pojawi się dziura, której nie da się zakopać.
Mówiliśmy o obniżce wynagrodzeń piłkarzy o połowę. Nasi za marzec dostaną 75 procent pensji, ale i tak mowa tu o grubo ponad milionie złotych, które musimy wypłacić do 10 kwietnia. I skąd to wziąć? Dokonaliśmy cięć, ale tych zaoszczędzonych pieniędzy nie ma. Sponsorzy nie płacą, a jeśli zaczną płacić, to nie wstecz za okres, kiedy liga nie grała, więc te pieniądze nigdy do klubu nie trafią. Większość klubów funkcjonuje w podobny sposób. Konta są puste. Jestem przekonany o tym, że banki nie będą udzielały klubom kredytów na pensje dla piłkarzy, więc niedługo może pojawić się problem z płaceniem wynagrodzeń nawet po obniżce.
Czy Comarch może boleśnie odczuć skutki pandemii?
Wszyscy w każdej dziedzinie życia będą mieli problem. Chodzi tylko o skalę, ale teraz to czyste spekulacje. Wszystko zależy od tego, jak długo potrwa zastój. Cracovią dziś łatwiej zarządzać niż Comarchem. Zatrudniamy w nim 6,5 tysiąca pracowników, którym miesięcznie płacimy ponad 100 milionów złotych. Nasze decyzje dotkną całych rodzin, pewnie ok. 30 tysięcy osób. Jestem za nich odpowiedzialny. Nikt nie wie, ile potrwa epidemia i musimy pisać scenariusz długoterminowy.
Zaangażowanie Comarchu w Cracovię będzie mniejsze?
Jeśli epidemia potrwa jeszcze miesiąc, dwa, a nawet trzy, to nie powinno być źle. Jeśli dłużej, to... nie wiem. Proszę to wyraźnie napisać: nikt nic w tej chwili nie wie, bo nie wiadomo, kiedy wirus ustąpi. Nie biorę jednak pod uwagę zaprzestania finansowania Cracovii. Niewykluczone, że nasze zaangażowanie będzie mniejsze, ale to spekulacje. Wiem za to, że nie zostawię Cracovii. Cracovia przetrwa.
W marcu z rozmowie z WP SportoweFakty zaapelował pan w imieniu klubów o interwencję PZPN. Wartość swojego planu pomocowego federacja oszacowała na 116 mln zł, ale do klubów Ekstraklasy trafi po mniej niż dwa miliony złotych.
Doceniam gest związku, ale dystrybucja tych pieniędzy wygląda dokładnie w ten sposób. W naszym przypadku to równowartość mniej więcej miesięcznego budżetu wynagrodzeń. I to wsparcie będzie dopiero od przyszłego sezonu, do którego trzeba dotrwać.
Czy kryzys może zagrozić waszej flagowej inwestycji, jaką jest budowa ośrodka w Rącznej?
Paradoksalnie, najgorzej jest z urzędami. One są zamknięte, a my potrzebujemy szereg pozwoleń. Tego w tej chwili nie mamy i to nas hamuje. Natomiast mamy pełną determinację klubu, Comarchu i wykonawców, żeby iść do przodu. Niestety, musimy się dostosować do sytuacji. Nieco przesunie się termin otwarcia, ale ośrodek powstanie. Dokończenie tej budowy jest dla nas większym priorytetem niż wypłacanie pensji piłkarzom.
Finansowanie budowy nie jest zagrożone?
Na tę chwilę nie. Dla nas Rączna to priorytet. Ale jeśli epidemia będzie trwała dłużej, to wszystko może być zagrożone. Dlatego niechętnie wypowiadam się w czasie epidemii, ponieważ dopóki nie będzie wiadomo, kiedy wirus ustąpi, wszystkie nasze wypowiedzi to "gdybania". Jeśli to potrwa jeszcze miesiąc, to nie będzie tragedii. Jeśli dłużej, to wtedy we wszystkich dziedzinach będą olbrzymie kłopoty. Społeczeństwa będą musiały się przeorganizować.
Co z transferem Marcosa Alvareza, który ma przyjść do Cracovii 1 lipca?
Na razie nie wprowadzono żadnych zmian w przepisach transferowych, więc Alvarez musi do nas przyjść. Mamy obustronnie podpisany kontrakt, a to w piłce jest gorsze niż cyrograf.