Postanowił nie wracać do Niemiec, pozostał w Turcji. Czas spędza w domu z żoną Moniką, a także dziećmi, Luoisem i Mayą. Ćwiczy w domowej siłowni lub gra w piłkę w ogrodzie z synem. Stworzył sobie "home office".
- Jestem zrelaksowany. Odrabiam prace domowe z dziećmi, wszystko toczy się swoim tempem - mówi w rozmowie z "Bildem".
Lukas Podolski śledzi sytuację w Niemczech. - Nie możemy tego zmienić, ale podchodzę do tego pozytywnie. Od czasu do czasu spoglądam na komentarze w "Bildzie". Ludzie narzekają na decyzje kanclerz Merkel. Myślę, że robi dobrze, ale nie może zadowolić przecież wszystkich - wyjaśnił piłkarz, dodając: - W pewnym momencie przetrwamy to gó***.
ZOBACZ WIDEO: Jak piłka nożna będzie wyglądać po epidemii koronawirusa? "To bardzo poważnie zachwieje klubami"
Od stycznia Podolski jest piłkarzem Antalyasporu, do którego przeszedł za milion euro z japońskiego Vissel Kobe. W Turcji, wzorem innych piłkarskich lig w Europie, rozgrywki zawieszono z powodu koronawirusa. Przed taką decyzją Antalyaspor z Podolskim w składzie spisywał się bardzo dobrze. Nie przegrał ośmiu spotkań z rzędu i uciekł ze strefy spadkowej na pięć punktów.
- Szkoda, że nie można trenować, być razem z chłopakami na boisku. Ale w pewnym momencie pójdziemy do przodu, tak to wygląda - zakończył.
Czytaj też:
Piłka nożna. Pięć lat bez spadków i awansów. Tak Meksyk walczy z koronawirusem
Waldemar Kita apeluje o wznowienie sezonu. "Niektórzy muszą wstawać o 5 rano, by zarobić 1200 euro"