Badania w szesnastu ekstraklasowych ośrodkach trwały od rana. Osoby ze sporządzonych przez kluby list izolacyjnych (50 nazwisk na klub) zostały poddane przesiewowym testom immunologicznym. Badanie polega na zbadaniu surowicy krwi w kierunku trzech przeciwciał. To ma dać odpowiedź na pytanie o to, czy ktoś miał już styczność z wirusem albo właśnie przechodzi chorobę.
Do przeprowadzenia testów finansujący całą operację Polski Związek Piłki Nożnej wybrał firmę Diagnostyka. Ubrani w kombinezony ochronne i wyposażeni w przyłbice pracownicy tego laboratorium medycznego czekali na piłkarzy, trenerów i inne wskazane przez kluby osoby w punktach pobrań zorganizowanych na stadionach albo w centrach treningowych.
- Wszystko przebiegło bardzo sprawnie i z tego, co wiem, wszędzie akcja była zorganizowana podobnie. Ja się czułem jak na rutynowanych badaniach. Różnica polegała tylko na tym, że każdy z nas miał wyznaczoną godzinę i nie mieliśmy ze sobą kontaktu - mówi nam Dominik Furman z Wisły Płock.
ZOBACZ WIDEO: Koronawirus przewartościował piłkarskie kontrakty. "Futbol jest przepłacony, ale to prawo rynku"
- Każdy z nas podjeżdżał samochodem na parking klubowy i wchodziliśmy do punktu pobrań w ustalonej kolejności. Badanie trwało kilka minut, wchodził następny i tak dalej - opowiada Bartosz Rymaniak z Piasta Gliwice. - Nie widziałem kolegów prawie dwa miesiące i mogłem ich zobaczyć tylko przez szybę, ale takie są procedury i musimy ich przestrzegać, żeby jak najszybciej wznowić treningi i wrócić do gry. Może dzięki temu, że się za sobą stęskniliśmy, będzie nam się lepiej pracowało - dodaje zawodnik mistrza Polski.
Wszystkie osoby, które przechodziły dziś testy, stawiły się w klubie z odpowiednim zabezpieczeniem pic.twitter.com/RMDYoeB3PS
— Raków Częstochowa (@Rakow1921) May 4, 2020
Lukas Klemenz z Wisły Kraków: - Mieliśmy indywidualnie wyznaczoną godzinę. Czekaliśmy na swoją kolej w samochodach. Kiedy jeden wychodził z klubu, drugi wysiadał z auta i szedł na badanie. Mogliśmy sobie co najwyżej pomachać. Wszystko przebiegło bardzo sprawnie. Czułem się bezpiecznie.
Także w Gdyni odbyło się to na zasadzie drive-thru. - Zaparkowaliśmy samochody na parkingu pod stadionem. Potem podjeżdżaliśmy pod drzwi wejściowe co około trzy minuty i kiedy jeden badany wychodził, to po chwili wchodził kolejny. Badania krwi w sporcie są regularne, więc dla nas to była rutynowa sprawa. Tylko okoliczności nieco inne - mówi Adam Marciniak, kapitan Arki.
Nieco inaczej wyglądało to tylko w Cracovii. Klub we własnym zakresie zorganizował jeszcze dla piłkarzy badania o wysokiej czułości, więc zawodnicy byli w ośrodku treningowym chwilę dłużej. - Byliśmy podzieleni na pięć grup po dziesięć osób. O wyznaczonej porze mieliśmy się stawić na Wielickiej i czekaliśmy na swoją kolej w autach. Szliśmy na pobranie krwi, a potem od razu przechodziliśmy na wymaz z nosogardła - tłumaczy Mateusz Wdowiak.
Wyniki poniedziałkowych badań mają być znane najpóźniej po 24 godzinach. Ci, których wynik będzie negatywny, zostaną dopuszczeni do treningów drużynowych. Do niedzieli zajęcia będą się odbywały w grupach 14-osobowych, a potem możliwe będzie przeprowadzenie treningu z udziałem 25 zawodników. To w zasadzie powrót do stanu sprzed wybuchu epidemii.
Dzisiejsze testy już za nami!
— CRACOVIA (@MKSCracoviaSSA) May 4, 2020
Zobaczcie, jak wyglądały pic.twitter.com/Eq7oI8H5SO
Jeśli ktoś będzie miał pozytywny wynik, jego przypadek zostanie zgłoszony odpowiednim służbom sanitarno-epidemiologicznym. Ta osoba będzie odizolowana od grupy, a wszyscy, którzy mieli z nią kontakt, przejdą badania ponownie. Protokół Ekstraklasy SA zaleca dezynfekcję urządzeń i powierzchni użytkowych, z których korzystał zakażony.
Kluby mają wznowić zajęcia grupowe dopiero po otrzymaniu wyników, ale nie wszyscy czekali do badań. Portal weszlo.com ujawnił, że Arka Gdynia trenowała już w ubiegłym tygodniu. Klub nazwał to "nieformalnym spotkaniem" i zapowiedział nałożenie na jego uczestników kar finansowych. Więcej TUTAJ.
W rozmowie z WP SportoweFakty trener Cracovii Michał Probierz zdradził natomiast, że klubów ćwiczących w tajemnicy było więcej: - Kiedy jedni mówili o stopniowym powrocie do pracy w grupach, inni już pracowali w grupach. Albo nawet ci sami. Wiem, że niektóre zespoły trenowały. Więcej TUTAJ.
W poniedziałek większość klubów ograniczyła się do przeprowadzenia badań. Indywidualnie na boisku trenowali piłkarze Pogoni Szczecin i Śląska Wrocław, a zawodnicy Legii Warszawa przeszli testy wydolnościowe.
Pierwsze zajęcia grupowe zaplanowano na wtorkowe popołudnie. Piłkarze nie mogą się już doczekać powrotu do znanej sobie rutyny. Na przygotowania do restartu sezonu mają cztery tygodnie. Potem w niespełna dwa miesiące rozegrają 11 zaległych spotkań.
- Wszyscy chyba mówimy jednym głosem, że to dla nas dobra wiadomość. Poczuliśmy ulgę, bo na horyzoncie w końcu pojawił się jakiś cel. Teraz nie będzie czasu do stracenia, bo mamy do rozegrania dużo meczów w krótkim okresie. Czeka nas wyzwanie, ale po takiej przerwie wszyscy chcemy się z nim zmierzyć - mówi Furman.
Od 13 marca, gdy sezon został zawieszony, piłkarze trenowali tylko indywidualnie w warunkach domowych.
Portowcy powrót do piłkarskiej rzeczywistości rozpoczęli od testów na obecność wirusa SARS-CoV-2
— Pogoń Szczecin (@PogonSzczecin) May 4, 2020
Dobrze Was znowu widzieć pic.twitter.com/PnAK8U86Tm
- To była przerwa dłuższa niż nasze urlopy wakacyjne, ale myślę, że każdy z nas miał świadomość tego, że im dłużej ona trwa, tym trzeba więcej pracować we własnym zakresie, żeby ciało jak najmniej odczuło tę długą rozłąkę. To było wolne tylko na niby. Myślę, że po krótkim wprowadzeniu będziemy w stanie wejść na wysokie obroty i przygotować się do tego maratonu - przekonuje Rymaniak.
Klemenz też cieszy się na powrót do gry, ale musi myśleć nie tylko o sobie. Niewykluczone, że ze względów bezpieczeństwa zdecyduje się na rozłąkę z rodziną. - Mamy świadomość, że ktoś może zachować się nieodpowiedzialnie. Musimy być ostrożni. Na boisku kontaktu nie unikniemy. Musimy myśleć o rodzinach. My z żoną jeszcze "negocjujemy" i staramy się wybrać najlepsze rozwiązanie - mówi wiślak.
- Mam dwójkę dzieci i nie wyobrażam sobie, żeby tyle czasu spędzać bez nich. Jeśli jednak będzie taka potrzeba, to żona pewnie wyjedzie do swojej rodziny. Ze względów ostrożności chciałbym być w innym miejscu niż rodzina, ale jesteśmy ze sobą mocno zżyci i trudno mi wytrzymać bez dzieci. Zdrowie jest jednak najważniejsze i jeśli będzie taka potrzeba, to będziemy w tym czasie osobno - dodaje.
Rymaniak też ma małe dziecko, ale czasowego rozstania z najbliższymi nie bierze pod uwagę: - Nie mam tego w planie. Jesteśmy cały czas razem. Od kiedy zaczęła się kwarantanna, siedzieliśmy w domu, ograniczyliśmy kontakty z innymi do minimum. Mi osobiście obecność rodziny bardzo pomaga, więc nie myślałem o profilaktycznej rozłące.
Guess who's back!
— Legia Warszawa () (@LegiaWarszawa) May 4, 2020
Legioniści przeszli dziś badania na obecność COVID-19 oraz indywidualne testy wydolnościowe na boisku
https://t.co/IJTLn1MoSb
Fot. @mat_kostrzewa pic.twitter.com/8IB0c8UWVu
Tuż przed wznowieniem ligi wytypowane przez kluby osoby przejdą badania po raz kolejny. Termin drugiej tury testów ustalony jest na 27-28 maja. Sędziowie, którzy mają prowadzić mecze po wznowieniu sezonu, w poniedziałek rozpoczęli kwarantannę i badania na obecność koronawirusa przejdą odpowiednio później.
Restart sezonu PKO Ekstraklasy planowany jest na 29 maja. Polska liga będzie jedną z pierwszych w Europie, która wznowi rozgrywki w czasie epidemii COVID-19.