Norman Mapeza wspomina pierwszą zimę w Polsce. Ze strachu zamknął się w domu

Getty Images / Nicolo Campo / Na zdjęciu: piłkarz w zimowej scenerii
Getty Images / Nicolo Campo / Na zdjęciu: piłkarz w zimowej scenerii

W latach 90 Norman Mapeza trafił do Sokoła Pniewy, który grał w ówczesnej ekstraklasie. Obrońca z Zimbabwe wspomina, że największym szokiem był dla niego pierwszy śnieg.

Norman Mpeza do Polski trafił w 1993 roku wraz ze swoim rodakiem Johnem Phirim. Grali w Sokole Pniewy, który wówczas występował w I lidze (dzisiejsza Ekstraklasa). Tylko pierwszy z nich zrobił karierę i potem odszedł do Galatasaray Stambuł, gdzie miał okazję grać w Lidze Mistrzów.

48-latek w "Fakcie" wspomina swój pobyt w naszym kraju. Były reprezentant Zimbabwe największy szok przeżył, gdy przyszła zima i spadł pierwszy śnieg. Nie wiedział, co się dzieje.

- Było bardzo zimno, a my przywykliśmy to zupełnie innych warunków. Gdy śnieg spadł po raz pierwszy, to się go przestraszyłem. Długo siedzieliśmy z Johnem w domu i nie chcieliśmy wyjść. Tomek Rząsa, który jako jeden z nielicznych zawodników trochę mówił po angielsku, przyjechał i powiedział, że nie możemy tak ciągle siedzieć w zamknięciu i byśmy w końcu wyszli na dwór - opowiada Mpeza.

ZOBACZ WIDEO: Jaka sytuacja panuje w klubie Krzysztofa Piątka? Asystent Jerzego Brzęczka: "Krzysiek cierpi"

Nie tylko pogoda była problemem, ale także komunikacja. Obrońca z Afryki opowiedział zabawną anegdotę, jak z Phirim udał się do sklepu mięsnego.

- Największy kłopot sprawiało mi, to, że nie znałem polskiego, a wtedy u was w kraju bardzo mało ludzi mówiło po angielsku. Pamiętam, jak z Johnem Phirim poszliśmy kupić mięso. Przez dwie godziny próbowaliśmy wyjaśnić, o co nam chodzi. W końcu znaleźliśmy w słowniku właściwe słowo i powiedzieliśmy, żeby nam sprzedali wołowinę - wspomina.

Mpeza obecnie pracuje jako trener. W 2010 roku nawet prowadził reprezentację Zimbabwe. Ten etap w życiu zakończył się skandalem. Federacja zwolniła go, bo uważała, że szkoleniowiec wiedział, że jego zawodnicy ustawiają mecze. On jednak do dzisiaj zapewnia, że korupcja odbywała się za jego plecami.

Koronawirus. PKO Ekstraklasa. Dariusz Mioduski: Obroty spadły o 90 procent >>

Polskie kluby pomagają branży hotelarskiej >>

Komentarze (0)