Bundesliga. RB Lipsk - Hertha Berlin. Vedad Ibisević - druga młodość weterana, który posadził na ławce Krzysztofa Piątka

PAP/EPA / Stuart Franklin / Na zdjęciu: Vedad Ibisević
PAP/EPA / Stuart Franklin / Na zdjęciu: Vedad Ibisević

- Wojna uczyniła mnie silniejszym, ale całe moje życie to walka - mówi Vedad Ibisević. W wieku 35 lat, gdy wszyscy wysyłali go już na emeryturę, wygryzł ze składu Krzysztofa Piątka i znów jest gwiazdą Herthy Berlin.

Zginęło nawet 110 tys. ludzi. Ponad 1,8 mln zmuszonych zostało do opuszczenia swoich domów. Walki trwały cztery lata, a z perspektywy czasu uznano je najkrwawszym konfliktem w Europie od zakończenia II wojny światowej. Wojna domowa w Bośni na zawsze zmieniła życie milionom ludzi.

Był majowy poranek 1992 roku. Siedmioletniego Vedada Ibisevicia obudziła matka Mirsada. Żołnierze byli już w drodze. Poprowadziła syna i córkę do pospiesznie wykopanej dziury w pobliżu ich domu, w małym bośniackim miasteczku Vlasenica, i ostrzegła ich, aby pozostali na miejscu.

Musiał uciekać

Przybyli żołnierze. Przeszukali cały dom Ibiseviców, ale nie znaleźli młodego chłopaka, kucającego w prowizorycznym bunkrze między drzewami, wraz ze swoją śpiącą siostrą. Kiedy wyszli, Mirsada w końcu wróciła z mężem Sabanem. Rodzina wrzuciła niezbędne rzeczy do dwóch toreb i uciekła.

ZOBACZ WIDEO: Dosadna opinia na temat startu Bundesligi. "Fatalnie to wygląda"

Vedad i jego rodzina ostatecznie zdołali uciec autobusem do Tuzli, miejsca względnie bezpiecznego dla Bośniaków. - Kiedy opuszczaliśmy Bośnię w obawie przed bombardowaniem, mieszkaliśmy w dużej sali z innymi uchodźcami - wspominał Ibisević w rozmowie z goal.com.

- Wojna uczyniła mnie silniejszym, ale całe moje życie to walka - mówił. Jego rodzina dzieliła dom z pięcioma innymi rodzinami uchodźców. Pozostali tam do końca wojny. Łącznie mieszkali w Tuzli do końca lat 90.

Piłka nożna była dla Vedada odskocznią od wojennych problemów. W wieku 16 lat wyemigrował z Bośni do Szwajcarii. Tam nie zagrzał jednak długo miejsca, bo rodzina zdecydowała się wyjechać dalej - do Stanów Zjednoczonych. Nie znał języka, ale futbol otworzył mu drogę do wymarzonego życia.

- W tym momencie myślałem, że piłka nożna jest tylko snem. Mogłem grać tylko w szkole, gdyż początkowo nie miałem pieniędzy. Na szczęście dostałem stypendium i dużo się zmieniło - wspominał.

Niedoszły zmiennik "Lewego"

Po kilku sezonach w Stanach Zjednoczonych, w których zdobył 39 bramek w 46 meczach, Ibisević został zauważony przez Vahida Halilhodzicia, rodaka, który prowadził Paris Saint-Germain. To był jednak za duży przeskok. W stolicy Francji napastnik nie zrobił wielkiej kariery. Został wypożyczony do Dijon, a potem sprzedany do Alemannii Aachen.

W Niemczech gra już 14 lat, w końcu zapuścił korzenie. A Bundesliga stała się jego ziemią obiecaną. Poza Alemannią występował w VfB StuttgartTSG 1899 Hoffenheim, a od 2015 jest wierny Hercie Berlin. Rozegrał w Bundeslidze 333 spotkania, w których strzelił 125 bramek - z obcokrajowców skuteczniejsi od niego są tylko Robert Lewandowski (229), Claudio Pizarro (197) i Giovane Elber (133). Doborowe towarzystwo.

"Osiągnięcia Ibisevicia mówią same za siebie. Młody chłopak, który został zmuszony do ukrycia się w dziurze i ucieczki z domu, aby uniknąć horrorów wojennych, wyrósł na jedną z prawdziwych gwiazd Bundesligi" - taką wizytówkę Bośniaka przygotował oficjalny portal Bundesligi.

Ibisević ma w Niemczech uznaną markę. W 2017 roku nie brakowało głosów, że powinien zostać zmiennikiem Roberta Lewandowskiego w Bayernie Monachium. - Mogę wyobrazić sobie jego wkład w Bayern ze swoim doświadczeniem. Strzeliłby kilka bramek, więc moja rada jest taka: "Skontaktujcie się z nim" - mówił Dietmar Hamann, wychowanek Bayernu, 59-krotny reprezentant Niemiec.

Druga młodość

W Hercie ma status legendy, na który sumiennie zapracował, jest szanowanym kapitanem zespołu. Nikt w Berlinie nie spodziewał się jednak, że Labbadia, który ma opinię trenera potrafiącego wydobyć z napastnika wszystko co najlepsze, odrestauruje akurat Ibisevicia, a nie Krzysztofa Piątka.

Ibisević nie został zmiennikiem Lewandowskiego, za to posadził na ławce "Il Pistolero". Gdy w swoim debiucie w roli trenera Herthy Labbadia postawił od pierwszej minuty na 35-latka, a nie na Piątka, w pierwszej chwili trudno to było wytłumaczyć. Bośniak najlepsze lata miał mieć już za sobą, a po raz ostatni w "11" znalazł się w grudniu. Do tego zajął miejsce najdroższego piłkarza w historii klubu.

Tymczasem weteran w meczu z TSG 1899 Hoffenheim (3:0) zdobył bramkę, a w kolejnym spotkaniu z Unionem Berlin (4:0) do kolejnego gola dołożył dwie asysty. - Gra znów sprawia mi ogromną radość. Czuję się świetnie. Fizycznie jestem gotowy. Zespół bardzo mi pomaga każdego dnia - stwierdził po zwycięskich derbach Berlina.

Druga młodość Ibisevicia cieszy w Berlinie wszystkich poza Piątkiem. W styczniu Polak odszedł z Milanu, bo ze składu wygryzł go Zlatan Ibrahimović, a w Berlinie miał grać regularnie. Tymczasem historia się powtarza i znów przegrał rywalizację z doświadczonym rywalem.

- Jedyny pozytywny aspekt dla Krzysztofa Piątka to fakt, że tak jak wysoka forma przychodzi, tak czasem szybko może odejść. Na to pozostaje liczyć naszemu reprezentantowi, bo dziś w Hercie chyba nikt nie wyobraża sobie podstawowego składu bez Ibisevicia. On ma 35 lat, a przeżywa drugą młodość, jest prawdziwym liderem zespołu - mówi WP SportoweFakty Artur Wichniarek, były gracz Herthy. Więcej TUTAJ.

***

W środę, w ramach 28. kolejki Bundesligi Hertha Berlin zagra na wyjeździe z RB Lipsk. Początek spotkania o godz. 18:30. Transmisja w Canal+ Sport.

Zobacz także:
-> Matka Boska wytrwała. Szła w "marszu śmierci", przeżyła piekło dwóch obozów
-> #DzialoSieWSporcie: Straszna choroba i śmierć "Numeru 10 serc"

Komentarze (0)