Po porażce 1:2 z Arką Gdynia Śląsk Wrocław skomplikował swoją sytuację w tabeli. Drużyna wciąż jeszcze nie może być pewna gry w grupie mistrzowskiej. - Mamy jeszcze dwa mecze, by utrzymać miejsce w górnej ósemce - przyznał po spotkaniu trener wrocławian Vitezslav Lavicka, cytowany przez portal arka.gdynia.pl.
Śląsk długo w Gdyni prowadził. Goście dwa gole dali sobie strzelić dopiero w końcówce. - Gospodarze walczyli do ostatniej sekundy i stałymi fragmentami gry zrobili różnicę. My zdobyliśmy pierwsi bramkę na początku meczu, w drugiej połowie mieliśmy kontrolę, ale w końcówce gospodarze wywarli na nas presję - powiedział trener. - Nie jest moją rolą ocenianie pracy sędziów - zakończył szkoleniowiec, który nie chciał komentować sytuacji z rzutem karnym.
Głowy po wygranej chłodził Ireneusz Mamrot, trener walczącej o ligowy byt Arki. - Jestem zadowolony z tego, jak byliśmy zorganizowani w defensywie. Śląsk miał sytuacje głównie po szybkich atakach. Cieszy mnie też sposób prowadzenia gry. Może nie przełożyło się to jeszcze na ilość sytuacji, natomiast lepiej wyglądało nasze poruszanie się po boisku - chwalił drużynę szkoleniowiec.
- Kluczową sytuacją była obrona Pavelsa, a później do końca staraliśmy się wykorzystać stałe fragmenty. Pracujemy nad nimi, zaczynają one przynosić efekty i punkty - dodał. - Nie ma czasu na wielką radość, musimy patrzeć na to, co przed nami. Już myślę o meczu z Legią - podsumował Mamrot.
Czytaj także:
PKO Ekstraklasa. Raków Częstochowa - ŁKS Łódź. Marek Papszun: Trzeba strzelać, a nie gdybać
PKO Ekstraklasa: Jagiellonia - Wisła Płock. Ivan Runje: To był kryminał
ZOBACZ WIDEO: Znany specjalista ostro o powrocie kibiców na stadiony. "Może nas czekać ogromny wzrost zachorowań"